Kiedy w 2008 roku ukazała się gra Dominion, jej twórca – Donald X. Daccarino – pewnie nie spodziewał się, że okaże się ona ogromnym sukcesem. Rok później otrzymała nagrody „Spiel das Jahres” i „Spiele Preis”. Od momentu wydania wyróżniano ją ponad 20-krotnie. Nic więc dziwnego, że doczekała się licznych dodatków. W końcu ukazała się także jej druga edycja. I właśnie tej nowości, wydanej przez Games Factory, zamierzam się przyjrzeć.
Piękna kraina, to fakt
Kiedy otworzymy spore pudełko, naszym oczom ukaże się aż 500 kart(!). Do tego wypraska, podkładka „śmietniska” i instrukcja. Twórcom należy się uznanie za piękne wydanie. Obrazki są dopracowane w najmniejszych detalach i naprawdę cieszą oko. Świetnym pomysłem są też miejsca na poszczególne karty, dzięki czemu łatwo jest wszystko zorganizować przed przystąpieniem do rozgrywki. Instrukcja, choć wydaje się długa, okazuje się prosta i już po kilku minutach możemy rozpocząć partię. Jeśli graliście już w pierwszą edycję to dodam, że druga niewiele się od niej różni. Otóż karty Szpiega, Drwala, Złodzieja, Odkrywcy, Kanclerza i Uczty zastąpiono talią Bandyty, Kupca, Wasala, Kłusownika, Rękodzielnika, Wartownika i Zwiastuna. „Śmietnisko” zostało powiększone i jest teraz tekturową podkładką, dzięki której łatwiej znajdziemy odrzucone przez nas karty.
Ale o co chodzi?
Wszystko ładnie, ale jak grać w Dominion? Bardzo prosto, o czym przekonałem się wraz z kilkoma innymi graczami podczas Soboty z Planszówkami w PGE Gigantach Mocy w Bełchatowie. Ale zacznijmy od początku. Wcielamy się w rolę księcia, który pragnie panować nad piękną, a zarazem potężną krainą, mlekiem i miodem płynącą. Nie ma jednak łatwo, ponieważ musimy ją stworzyć sami. Bowiem gra należy do gatunku eurogier i jest typowym deck-buildingiem. Karty podzielone zostały na prowincje i zasoby. Na początku w talii mamy ich dziesięć, z czego większość to miedziaki. Dzięki nim możemy nabyć kolejne budowle, ziemie oraz pieniądze. Aby tego dokonać, przechodzimy kolejno przez trzy fazy: akcji, zakupu i porządków. Zaczynamy z pięcioma kartami na ręce, pozostałe czekają na kolejną rundę. Po ich wyłożeniu musimy wykonać opisane na nich akcje. Takie jak dociągnięcie dodatkowej karty, dobranie większej ilości pieniędzy czy też nakazanie przeciwnikom odrzucenie czegoś ze swojej talii. Następnie dokonujemy zakupów kolejnych lokacji. W tym celu musimy zapłacić odpowiednią kwotę. Wolno nam jednak nabyć tylko jedną rzecz. Chyba, że wcześniej zagraliśmy kartę, która pozwoli nam na więcej. Na zakończenie czeka nas „sprzątanie”. Odrzucamy wszystkie użyte i zakupione karty, dobierając pięć nowych ze swojej talii. Kiedy ta się skończy, tasujemy wszystkie zgromadzone przez nas pieniądze, krainy, prowincje, budynki i układamy nową kolumnę. Tym samym mamy teraz więcej niż dziesięć kart i trudniej może być nam wylosować to, czego byśmy akurat chcieli. Kiedy zakończymy wszystkie trzy fazy, swój ruch mają kolejni przeciwnicy. I tak w kółko, póki nie skończy nam się możliwość dobierania prowincji lub trzy stosy zasobów nie skończą się. Kiedy do tego dojdzie, rozgrywka natychmiast zostaje przerwana, a my liczymy zdobyte punkty, otrzymane za zakup Posiadłości, Powiatów, Ogrodów i Prowincji. Wygrywa oczywiście ten, kto ma ich najwięcej.
Nic dwa razy się nie zdarza
Jak widać, zasady gry nie są skomplikowane, co jest jej dużym plusem. Możemy dzięki niej wciągnąć w planszówki nowe osoby, ale również starzy „wyjadacze” nie powinni się nudzić. Choć kolejne rozgrywki będą toczyć się szybko, to nad taktyką trzeba się sporo nagłówkować, aby odnieść zwycięstwo. Kolejną zaletą jest ogromna regrywalność Dominiona. Otóż do każdej partii możemy wybrać sobie inny zestaw kart, w związku z czym trudno będzie o rozegranie dwóch identycznych rund. Na pochwałę zasługuje również dobre skalowanie gry.
To ty grasz ze mną?
Jak już wspomniałem, Dominion należy do produkcji z gatunku eurogier. Jeśli więc lubicie dużo interakcji, tutaj raczej nie możecie na nie liczyć. Owszem, jest kilka kart, które każą wyrzucić coś waszemu przeciwnikowi, nakładają na niego klątwę i lub blokują efekty, ale to wszystko. Przez większość czasu to my budujemy królestwo, decydujemy, co chcemy zrobić i rzadko ktoś nam w tym przeszkodzi. Równie dobrze moglibyśmy bawić się sami i tylko punktów nie byłoby z kim porównać. Przy okazji widać, że nie ma tu zbyt dużej losowości. Druga rzecz, na którą muszę trochę ponarzekać, to fabuła. Cały czas piszę, że budujemy własne państwo, ale nie czuć tego. Na wstępie wiemy, że jesteśmy księciem, a wśród kart znajdziemy powiaty, ogrody, kuźnie, kopalnie, sale tronowe, fosę czy wasali. Lecz klimat nie jest tu odczuwalny. W talii mogłoby znaleźć się cokolwiek i niczego by to nie zmieniło. Jedynie fajne obrazki pozwalają nam podziwiać poszczególne miejsca i osoby.
Grać czy nie grać?
Tylko tym, którzy potrzebują dużej dawki interakcji, odradzam zakup. Dla innych będzie to świetny wybór. Nieważne czy gracie długo, czy dopiero zaczynacie swoją przygodę z planszówkami. Dominion urzecze was pięknem, pozwoli rozegrać wiele ciekawych partii, które będą różnić się od siebie, a dzięki prosty zasadom szybko wciągniecie do rozgrywki waszych znajomych. Z czystym sumieniem mogę więc rzec – polecam! Bo o to, że będziecie się dobrze bawić, jestem spokojny.
PS. Dziękuję za wsparcie i wspólną grę Dawidowi, Dorocie, Pawłowi i Adamowi, a także PGE Giganty Mocy za udostępnienie sali.