Conan Barbarzyńca spotyka Samuraja Jacka
Komiks Andrew MacLeana to epicka opowieść fantasy spod znaku magii i miecza przedstawiona w uproszczonym i przerysowanym stylu przywodzącym na myśl animacje z Cartoon Network. Head Lopper stanowi idealny przykład postmodernistycznego fantasy, w którym spotykają się i mieszają rozmaite motywy znane z mitów, legend i dzieł popkultury. Wielki jak góra, brodaty Dekapitator uzbrojony w miecz oraz głowę wiedźmy Agathy niczym Conan albo Kratos siecze swoich wrogów bez litości. Wśród jego przeciwników, a raczej ofiar, znajdują się potwory, wielkie machiny i czarnoksiężnik-cyborg. Krótko mówiąc, można się tu spodziewać absolutnie wszystkiego.

„Head Lopper” tom 2 – przykładowe strony
Podobnie jak w pierwszym tomie, ogromne wrażenie robi styl rysunków MacLeana. Eklektyczne realia kojarzą się nieco z animowaną serią Genndy’ego Tartakovsky’ego albo Szninklem, a projekty bohaterów – z pracami Mike’a Mignoli. Sam Norgal ma zresztą w sobie coś z Hellboya. Przemierza świat przedstawiony, kierując się tam, gdzie rzuci go los i walcząc z najróżniejszymi stworami, które stają mu na drodze. Jego zwalista postura w połączeniu ze zwinnością i bezpardonowością w potyczkach również kojarzą się z Piekielnym Chłopcem.
Ave, kolorystka!
Jerzy Szyłak za kwintesencję komiksowego medium uznaje tak zwane „przerysowanie”. Szata graficzna Head Loppera mogłaby służyć za idealny przykład wykorzystania tego zabiegu. Autor w swoich ilustracjach pozbył się wszystkiego, co zbędne, a jednocześnie podkreślił i wyolbrzymił te elementy, które uznał za istotne dla przekazu. W ramach jednej planszy możemy znaleźć kadry kompletnie pozbawione tła oraz szczegółowe, wieloplanowe kompozycje – odpowiednie do potrzeb narracji. Pod względem rysunkowym to dosłownie majstersztyk, chociaż nie obyło się bez drobnej warsztatowej niedoskonałości.

Autor „Head Loppera” idealnie komponuje kadry i wykorzystuje wyolbrzymienie.
W jednym miejscu narracja została poprowadzona poprzez serię niewielkich ramek, których kolejność autor postanowił zaznaczyć strzałkami. Jest to o tyle dziwne, że ułożenie większości z nich jest całkiem intuicyjne, wystarczyło więc nieco więcej kompozycyjnego wysiłku, a wskazówki stałyby się zbędne. Nie da się wykluczyć, że był to zabieg mający jakiś dodatkowy cel (niestety dla mnie niezrozumiały), ponieważ MacLean w kilku miejscach stosuje podobne oznaczenia, na przykład w postaci numeracji dla kolejnych etapów sekwencji ataku.
Wizualna strona przygód Norgala swoją wysoką jakość zawdzięcza w znacznej mierze wspaniałej pracy Jordie Bellaire. Artystka idealnie wykorzystała zróżnicowane palety kolorystyczne, podkreślając nastrój danej sceny. Mamy tu mroczne, tajemnicze korytarze pogrążone w granatach i błękitach, niebiesko-fioletowo-różowe starcie w śnieżnej scenerii, zgniłozielony labirynt oraz feerię barw w finałowym pojedynku. Nie ma wątpliwości, że gdyby nie kunszt kolorystki, Head Lopper i Karmazynowa Wieża nie prezentowałby się tak dobrze.

Jordie Bellaire idealnie wykorzystała zróżnicowane palety kolorystyczne, podkreślając nastrój danej sceny.
Oblicza Norgala
Sympatycznym dodatkiem jest umieszczona na końcu albumu galeria alternatywnych okładek autorstwa rozmaitych mniej lub bardziej znanych artystów, których styl dość mocno odbiega od kreski Andrew MacLeana. Możliwość zobaczenia różnych interpretacji Dekapitatora stanowi miły bonus. Podobnie jak kilka stron szkicownika przedstawiających projekty postaci oraz kolejne etapy powstawania rysunku.

„Head Lopper” – galeria szkiców.
Komiksowy God of War
Schemat fabularny Head Loppera przywodzi na myśl zręcznościowe gry wideo. W poprzedniej części bohater przemierzał kolejne lokacje i pokonywał „minibossów” przed dojściem do ostatecznego przeciwnika. Tym razem grupa śmiałków trafia do tytułowej wieży i po pierwszym starciu rozdziela się w celu skompletowania artefaktów, które pozwolą na „odblokowanie ostatniego etapu” i zmierzenie się z głównym wrogiem. Oczywiście porównanie to stanowi pewne uproszczenie, a w rzeczywistości historia jest nieco bardziej zniuansowana. Niemniej jednak komiks Andrew MacLeana to przede wszystkim pełne akcji oraz widowiskowych starć heroic fantasy zapewniające świetną rozrywkę i cieszące oko.