Wydawnictwo Sideca wydało w czterech tomach Wielkiego Martwego. Po pewnym czasie pojawiło się drugie wydanie, które powoli się wyprzedaje (a kolejnego wznowienia nie będzie!). Sprawdźmy, czy warto jak najszybciej zaopatrzyć się w tę serię…
Świat ludzi i małych istot
Czasami na niektóre utwory trafi się przypadkiem. Mało tego pierwszy raz w moje ręce wpadł komiks wydawnictwa Sideca. Jakoś do tej pory było nam nie po drodze. Gdy więc tylko zobaczyłem intrygujący tytuł, zapragnąłem poznać jego treść i tak zaczęła się moja przygoda z Wielkim Martwym – opowieścią wypełnioną magią, ale jednocześnie wątkami obyczajowymi. Historia zaczyna się od przyjazdu niezbyt sympatycznej, a do tego wyniosłej i irytującej Paulinie na wieś. Natyka się tam ona na Erwana, który odkrywa przed nią niezwykły świat małych ludzi. Za pomocą kropel preparatu o nazwie „łzy pszczoły” można przenieść się do innego uniwersum, wypełnionego dziwnymi niebieskimi istotami. Co jednak najciekawsze, czas tam płynie o wiele wolniej – gdy u ludzi miną aż dwa lata, w Małym Świecie upływa raptem dziesięć dni! Przyznaję, że właśnie ten motyw jest jednym z najciekawszych, ponieważ po prawie dziesięciodniowym pobycie poza Ziemią, Paulinie i Erwan muszą mierzyć się ze zmianami, jakie zaszły w świecie ludzi. A w zaledwie dwa lata sporo się zmieniło, wzrosło bezrobocie, w każdym miejscu na świecie doszło do katastrof, ogólnie coś dziwnego się zadziało. Czy może mieć to coś wspólnego z małym światem? To właśnie tam Erwan uczestniczył w rytuale, który został zakłócony przez jedną z szamanek. Po przeczytaniu dwóch tomów nadal do końca nie wiem, w jakim kierunku zmierza fabuła. Niemniej przyznaję, że jestem mocno zaintrygowany. Akcja toczy się powoli, ale jednocześnie fascynuje, aż chce się sięgnąć od razu po kolejny tom.
Czas szybciej płynie
W pierwszym tomie Pauline jawiła się jako niezbyt miła dziewczyna, która nie wzbudziła mojej sympatii, a wręcz miałem jej dość. Erwan i jego mistrz, natomiast okazali się interesującymi osobami posiadającymi wiedzę tajemną. W drugim tomie zmienił się mój stosunek do protagonistki, albowiem dojrzała, stała się mniej irytująca, do czego przyczyniła się między innymi jej córka – dziecko, którego boją się wszyscy inni ludzie, choćby z powodu jej dziwnych oczu. To kolejny intrygujący wątek w Wielkim Martwym! Na chwilę obecną więcej postawiono pytań, niż dano odpowiedzi, ale mam nadzieję, że w trzecim tomie autorzy zaczną powoli odsłaniać karty, aby w finale zaskoczyć mnie jakimś nietypowym pomysłem fabularnym.
Uroki małego świata
Vincent Mallie ma przyjemną dla oka kreskę, nie wyróżnia się ona jakoś szczególnie, ale jednocześnie nie przeszkadza w lekturze. Ponadto jest kilka ciekawych scen. Najbardziej spodobało mi się, że bardzo umiejętnie pokazał, jak widzi świat Pauline bez okularów. Jako że sam mam wadę wzroku, doceniam ten zabieg i mogę stwierdzić, że protagonistka ma większą wadę ode mnie. Poza tytułem do tego komiksu przyciągnęła mnie tez okładka pierwszego tomu. I nie da się ukryć, że tytułowy Wielki Martwy wygląda okazale na kartach komiksu.
Do wydania nie mam większych zastrzeżeń. Komiks w twardej oprawie bez żadnych dodatków, aczkolwiek warto docenić, że wydawnictwo zdecydowało się połączyć dwa oryginalne tomy w jeden. Dzięki temu zamiast ośmiu woluminów mamy w polskiej edycji tylko cztery.
Czy warto odkryć Wielkiego Martwego?
Nie byłem pewien czego się spodziewać po Wielkim Martwym. Zacząłem lekturę bez większych oczekiwań i wsiąkłem w spokojną narrację o przygodach Erwana i Pauline. A potem z każdą kolejną zagadką wkręcałem się w tę historię coraz bardziej. Nie mam kompletnie pomysłu, co wydarzy się w kolejnych tomach, więc tym chętniej biorę się za lekturę trzeciej części.