Milion w jednym
Z pompą godną największych wizjonerów technologicznych przedstawiamy najnowszy cud techniki – B-bota! Nowinka to nie byle jaka, bo choć może i wygląda jak podświetlane jajo, w istocie jest to najlepszy przyjaciel, jakiego możesz sobie wyobrazić. Po podłączeniu do sieci, to niepozorne urządzonko dowie się o tobie absolutnie wszystkiego – i na podstawie postów, polubień, wyszukiwanych haseł i innych wirtualnych śladów zaproponuje nawiązanie kontaktów z użytkownikami o podobnych zainteresowaniach. Możliwości małego robocika wydają się nie mieć granic – to kilkanaście urządzeń w jednym, zastępujące telefon, komputer, konsolę, kamerę i wiele, wiele innych. Nic więc dziwnego, że maszyny schodzą jak ciepłe bułeczki – każdy chce go mieć!
Szałowi na nowy gadżet ulegają wszyscy, również w szkole Barneya Pudowskiego. Chłopak obchodzi właśnie naste urodziny, jednak nie wiąże się z tym feta, jaką możemy wyobrażać sobie na podstawie amerykańskich reality show. Cichy, nieśmiały, wycofany młodzieniec spędza je samotnie, wstydząc się zaprosić popularniejszych kolegów do rodzinnego domu, w którym mieszka skromnie z babcią i handlującym dziwacznymi zabawkami ojcem – imigrantami z postsowieckiej części Europy Wschodniej. Kochającemu rodzicowi udaje się, choć nie bez przygód, sprezentować synowi upragnionego B-bota – okazuje się jednak, że egzemplarz zdobyty „pod ladą” nie jest w pełni sprawny…

Źródło: goggler.my
Jeden na milion
Trudno uwierzyć w to, że Ron Usterka to pierwsza produkcja Locksmith Studio. To również dopiero drugi (po Artur ratuje Gwiazdkę z 2011 roku) pełny metraż Sary Smith – współzałożycielki studia, a także współreżyserki (z Jeanem-Philippem Vine’em) i współscenarzystki (z Peterem Baynhamem) animacji. Udaje się bowiem trudna sztuka: film młodego widza nie upupia, starszego zaś nie znudzi. Duża w tym zasługa sprawnie napisanego scenariusza. W historii znajduje się miejsce zarówno na prosty slapstick, jak i drobne wzruszenia. Źródłem humoru jest przede wszystkim tytułowy Ron i jego usterka, przez którą komunikuje się ze światem w sposób chaotyczny, a swojego właściciela/ludzkiego przyjaciela nauczyć się musi w sposób… przedpotopowy. Bawią przede wszystkim żarty sytuacyjne wynikające z obcowania z wadliwą technologią – uniwersalne i życiowe; któż z nas w końcu, jak na domorosłego speca przystało, nie próbował naprawiać wszelkiej elektroniki nieśmiertelną metodą „wyłącz i włącz” bądź nie zaklął pod nosem nad zbyt długo wczytującą się stroną internetową…
Pod płaszczykiem niewymuszonego humoru kryje się za to ciepła historia o dojrzewaniu we współczesnym świecie i poszukiwaniu więzi w rzeczywistości, która wydaje się coraz mniej zakorzeniona w tzw. realu, coraz bardziej – w poszukiwaniu poklasku i adoracji wśród anonimowych użytkowników (Bąblowej) sieci. To wciąż bardzo cenne obserwacje, zwłaszcza że twórcy unikają zajęcia radykalnego stanowiska, trafnie identyfikując i krytykując za to dominujący dyskurs, nakazujący arbitralne potępianie nie społecznych mechanizmów wykluczenia (w tym także wykluczenia technologicznego), a jedynie narzędzi, które same w sobie pozbawione są przecież intencji. Wiele słyszy się dziś o demonicznych algorytmach, straszy cybernetycznym końcem świata i nieodwracalnym rozpadem międzyludzkich więzi; odświeżający jest zatem głos, który dostrzega obie strony medalu i staje gdzieś pośrodku – dostrzegając wady nowych technologii, doceniając potencjalne korzyści, ale przede wszystkim odwołując się do umiaru i zdrowego rozsądku ich użytkowników.

Źródło: goggler.my
Bez pudła!
Całkiem przyjemnie patrzy się na malowniczą oprawę i ciekawe projekty postaci. Animatorzy i graficy nie silili się na fotorealizm – stylistyka Rona Usterki zachowuje zdrowy kompromis pomiędzy kreskówkową umownością bohaterów a nieco bardziej ugruntowaną w rzeczywistości kompozycją teł. Na wysokim poziomie znajduje się również tłumaczenie dialogów i wykonanie dubbingu. W polskiej wersji językowej (jedynej dostępnej w kinach) usłyszymy głosy m.in. Jakuba Stracha w roli Barneya Pudowskiego i Waldemara Barwińskiego jako B-bota Rona, a także Przemysława Glapińskiego, Małgorzaty Rożniatowskiej, Marcina Franca i Dominiki Domitrz.
„Dziś nikt niczego nie naprawia, dziś uszkodzone rzeczy wymienia się na nowe” – tłumaczy babci w pewnym momencie Barney. Kryje się w tym zdaniu smutna metafora współczesnych kontaktów interpersonalnych, płytkich i powierzchownych. Jeśli z Rona Usterki macie wynieść tylko jedną lekcję, niech będzie ona taka: dajcie szansę temu dziwnemu dzieciakowi siedzącemu w kącie. Nawet jeśli nie lajkuje tego samego, co Ty*.
*No, chyba że chodzi o Ostatnią Tawernę. Wtedy warto się nad tym dwa razy zastanowić.