Świąteczne miniprodukcje to w dzisiejszych czasach domena twórców bajek. Ma być krótko, zwięźle i na temat. Widzowie powinni odejść od ekranu poruszeni na tyle, by zatęsknić do wigilijnego klimatu. W 1978 roku poniosło twórców telewizyjnego filmu specjalnego z uniwersum Gwiezdnych wojen – i zrobili go źle.
Główni winni:
Smith-Hemion Productions,
Twentieth Century Fox Television,
Winters Hollywood Entertainment Holdings Corporation,
David Acomba (porzucił produkcję na wczesnym etapie),
Steve Binder (zrealizował prawie cały film).
Oskarżenia:
- Trwam za długo
Dziewięćdziesiąt siedem minut, tyle trwa katowanie żenującą fabułą. Han Solo i Chewbacca próbują zdążyć na święta Dnia Życia, lecz żeby dotrzeć na Kashyyyk, gdzie rodzina Chewie’ego przygotowuje się na ich przybycie, muszą pokonać żołnierzy Imperium. Sceny walki są ograne tanią dramaturgią.
- Śpiewam, tańczę, śpiewam
Przez dużą część filmu rodzina Wookich komunikuje się seriami jęknięć. Okazuje się także, że świątecznym zwyczajem mamy do czynienia z musicalem, ale nie byle jakim! Rockowy band, czemu nie! Robi się nawet nieco burleskowo, a pod koniec gospelowo… Śpiewająca Leia to było jednak dla mnie za dużo.
- Kosztuję za mało
Budżet filmu wyniósł około miliona dolarów. Wykorzystywano sceny nakręcone w poprzednich częściach i robiono tak zwane dokrętki, tworząc montażowy patchwork.
- Tata się za mnie wstydzi
George Lucas (podobno) najpierw usiłował powstrzymać emisję, a następnie kupić wszystkie kopie tego filmu telewizyjnego, jednak piracki biznes kaset VHS kwitnął w najlepsze. W erze internetowej odcinek specjalny przeżył swoisty renesans i pozostawił plamę na godności Gwiezdnych wojen. Nawet aktorzy nie przyznawali się do zagrania w czymś podobnym. Jednak dobrze wiemy, jaką zbrodnię popełnili.
- Jedno robię dobrze
To w tej produkcji po raz pierwszy pojawił się łowca nagród Boba Fett. Był jednak bohaterem krótkiej, wewnętrznej animacji, która w zasadzie jest jedynym jasnym punktem całej produkcji.
Trzeba być sprawiedliwym w jeszcze innej kwestii: istnieją fani kina klasy B, a nawet ludzie, którzy z zapartym tchem śledzą rozdania Złotych Malin. The Star Wars Holiday Special swego czasu został tak sprytnie wyciszony przez LucasFilm, że nie załapał się na tego typu wyróżnienia. Szkoda, bo wygraną miałby w kieszeni.
Pora jednak wyjaśnić tytuł tego artykułu.
Tylko Jedi prawdziwy z cierpliwością niezachwianą The Star Wars Holiday Special w całości obejrzy.
Inne teksty z miesiąca Gwiezdnych Wojen:
Dlaczego kochamy R2-D2 i BB-8
Moja bohaterka jest generałem i Jedi! Gwiezdnowojenne kobiety
Dlaczego nie płaczę po Expanded Universe
Fizyka w „Gwiezdnych Wojnach”, czyli dlaczego naukowcy płaczą, jak je oglądają
Wychowuj zgodnie z Kodeksem Jedi
Operacja się udała, pogrzeb w czwartek – recenzja filmu „Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi”
Nie dałam rady obejrzeć całości. Moc we mnie słabą jeszcze jest. ;(