Lubiąca pakować się w kłopoty Wolha Redna zdaje egzaminy końcowe, stając się pełnoprawnym magiem-praktykiem. Nadszedł czas, aby rozpocząć prawdziwe życie i podjąć wymarzoną pracę – na Wolhę czeka już stanowisko najwyższej dogewskiej wiedźmy. Jednak nim to nastąpi, należy odbyć niechciany staż na zamku u wyjątkowo niewydarzonego władcy – Wielce Szanownego Króla Nauma. Do tego, zupełny drobiazg, dziewczyna musi jeszcze ocalić życie najlepszego przyjaciela, Lena.
Zaraz po przeczytaniu pierwszego tomu Zawód Wiedźma sięgnęłam po drugą część, która już czekała na półce. I dobrze zrobiłam, ponieważ od wydarzeń przedstawionych w zakończeniu wcześniejszej pozycji minęły tylko dwa lata. Ciężko byłoby mi z powrotem wrócić do tego świata. Nie tylko ze względu na otwarte wątki, ale również bohaterów. Jest ich całkiem dużo i noszą naprawdę dziwne imiona. Przykład: Orsana czy Rolar. Akurat te dwie postacie pierwsze przyszły mi do głowy. Dlaczego? O tym za chwilę. Wracając do samej powieści, tym, co najbardziej cenię w twórczości Gromyko, jest duża dawka humoru. Jednak w Wiedźmie Opiekunce przez pierwszą część praktycznie nie było z czego się śmiać. Ciekawie zrobiło się dopiero później, gdy do powieści dołączyła trzecia postać. Sama lektura jest zaś lekka i przyjemna, przez co książkę czyta się płynnie.
Drugi tom niewątpliwie przebił poprzednią część bardziej rozbudowaną linią fabularną. Źle się dzieje w państwie Arlissu, niewiele brakuje, aby Len stracił życie, a ruda wiedźma i jej towarzysze muszą zaradzić problemom nękającym ich kraj. Akcja mknie do przodu i dzieje się naprawdę wiele. Seria o Rednej jest idealną pozycją dla fanów wampirów, magii i wszelkich rodzajów istot pochodzących z mroku. Chociaż same te monstra nie są wcale tak podobne do tych, które znamy z innych powieści. Tutaj na przykład krwiopijcy nie pogardzą krwią, ale bardziej od niej wolą porządnego schabowego z ziemniakami, uprawiają pola i zajmują się handlem.
Cudowne monologi wewnętrzne Wolhy, szalony tok rozumowania i zabawne sytuacje z jej udziałem (na przykład, gdy bohaterka naprawdę wczuwa się w rolę złej wiedźmy z prawdziwego zdarzenia) – były naprawdę świetnie opisane. Lecz tym razem nieco mnie zawiodła. Po odkryciu zamachu na przyjaciela, do którego żywi zresztą głębsze uczucia, nie wydaje się tym specjalnie zmartwiona. Oczywiście nie oczekiwałam od niej żałoby i wylewania łez, ale odrobiona przygnębiania byłaby wskazana. Jeżeli zaś chodzi o samego Lena, to mamy tutaj do czynienia z ideałem: potężniejszy od innych wampirów, władca, inteligentny, przystojny, zabawny… Wzór prawdziwego książkowego bohatera! Właśnie nie bardzo. Przez to wszystko wydawał się postacią mało interesującą, po prostu sztuczną. Wspomniałam wcześniej o najemniczce Orsanie i wampirze Rolarnie. Bardzo się cieszę, że te postacie pojawiły się w książce. Oboje dodają sporo humoru, a ich przekomarzania wywoływały u mnie salwy śmiechu. Różnią się od siebie charakterem i wzbudzają wśród towarzyszy niekłamaną sympatię, a przy tym jest dość oczywiste, że kryją przed sobą pewien sekret. Jaki? Musicie wytrwać do końca lektury, aby się o tym przekonać.
Słowem podsumowania, Wiedźma Opiekunka jest zdecydowanie lepsza od pierwszego tomu. W końcu dostaliśmy intrygującą fabułę, ciekawie rozpisane postacie i tonę rozrywki. Na pewno w tej powieści znajdziemy wszystko, co typowe dla fantasy, czyli magię, elfy, trolle, wampiry i tak dalej. I tym razem Olga Gromyko zachęciła mnie do sięgnięcia po kolejną część – przez zakończenie, które spędza sen z powiek. Autorka potrafi świetnie pisać i niewątpliwie zasługuje na wysokie opinie od czytelników. Udowadnia to przy każdej kolejnej powieści. Już się boję, co wymyśli W. Redna w kontynuacji Kronik Belorskich.