Lech Majewski to reżyser, którego znakiem rozpoznawczym są głęboko metaforyczne filmy naszpikowane symbolami. Taką samą produkcją jest „Dolina bogów” - czy tym razem tę symbolikę warto rozszyfrowywać?
Dolina bogów to z pewnością nie jest film dla wszystkich. Majewski za największą zbrodnię przeciw sztuce filmowej uważa twórczość Spielberga i Lucasa, która jego zdaniem sprowadziła ją do rozrywki dla dzieci. Jeśli więc szukacie w kinie przede wszystkim dobrej zabawy, śmiało możecie odpuścić sobie Dolinę bogów od razu.
Banały w złotku
Fabułę tworzą niejako trzy osobne historie, które w trakcie filmu splatają się ze sobą w różny sposób. John po bolesnym rozwodzie z żoną rzuca pracę copywritera i szuka inspiracji w naturze. Na pustynnym stepie napotyka lud Navajo, protestujący przeciwko wykupowi ich ziemi przez korporację Wesa Taurosa, otoczonego zbytkiem bogacza, niepotrafiącego pogodzić się z tragiczną śmiercią swojej rodziny.
Struktura samego filmu jest zagmatwana, nie ma wyraźnej linii fabularnej, po której widz swobodnie sunąłby od początku do końca. Przedstawione na ekranie zdarzenia mają raczej wagę symboliczną niż fabularną. Chciałoby się jednak rzec, że wagę lekką, gdyż pod powierzchnią tych licznych odwołań nie kryje się zbyt wiele.
Sama symbolika w Dolinie bogów bywa interesująca, jednak służy do przekazywania boleśnie banalnych treści. Już samo przedstawienie rzeczywistości w opozycyjnych kategoriach kultury i natury jest dość naiwne i dawno przebrzmiałe. Tę pierwszą reżyser uosabia z krwiożerczymi korporacjami, filmami Marvela i smartfonami, a drugą z żyjącymi w harmonii Navajo. Majewski demonizuje kulturę i romantyzuje naturę, sprowadzając tym samym fabułę swojego filmu do tak znienawidzonego przez siebie kina rozrywkowego, które przecież często opiera się właśnie na takich czarno-białych podziałach.
Indianie z Krupówek
Dolina bogów nieprzyjemnie zaskakuje też sposobem przedstawienia rdzennych mieszkańców. Reżyser z jednej strony sugeruje, że i do nich dotarła już ta straszna cywilizacja, czego zwiastunem mają być puszki Pepsi i Dr. Peppera, ale z drugiej odwołuje się do typowych stereotypów, akcentując szczególny związek ludu Navajo z naturą czy szamanizmem. Można zrozumieć chęć odwołania się do pewnego archetypu, jednak taki wizerunek Indian pasuje bardziej do Krupówek niż filmu cenionego reżysera. Kontrowersyjny może być też sposób, w jaki Majewski prowadzi aktorów. Interakcje pomiędzy bohaterami są bardzo sztuczne, sprawiają wrażenie inscenizacji. O ile lubię nadekspresyjnych aktorów w filmach Żuławskiego (których trudno oskarżyć o naturalność), tak afektowany styl postaci Majewskiego wyjątkowo mnie drażnił.
Nie można natomiast odmówić Dolinie bogów spektakularnej oprawy. Długie i przejmujące zdjęcia kanionów oraz stepów czy wystawny pałac Taurusa skutecznie przykuwają wzrok. Skomponowana przez Jana A. Kaczmarka ścieżka dźwiękowa również nie zawodzi, natomiast dyskusyjne wydają mi się radiowe piosenki, które jeden z głównych bohaterów słucha podczas jazdy samochodem. Potraktowane całkowicie na serio, bez żadnego mrugnięcia okiem, nie odnajdują się za dobrze w kinie arthouse’owym.
Dolina bogów rozczarowuje przede wszystkim dlatego, że dużo obiecuje, a oferuje niezwykle mało. Formalnie wysmakowana, irytuje prostymi dychotomiami i banalnymi diagnozami. Majewski twierdzi, że to film o stracie ukochanych osób. Moim zdaniem wątek ten jest na zdecydowanie dalszym planie, a pierwsze skrzypce grają właśnie nieudane komentarze społeczne.
Podążając za myślą Umberto Eco, ludzie dzielą się na apokaliptyków i dostosowanych. Majewski z pewnością należy do tego pierwszego typu. Jeśli dla reżysera jeźdźcami apokalipsy są Spider-Man i Iphone, to można mu tylko pozazdrościć tak uprzywilejowanej perspektywy.

Źródło: galapagos
Piękne wydanie!
Na pochwałę zasługuje z kolei wydanie DVD filmu, na którym znajdziemy ciekawe komentarze twórców filmu, przybliżające ich współpracę na planie oraz cały proces twórczy. W zestawie znajduje się również książka Majewskiego – Ukryty język symboli, w przystępny i interesujący sposób pomagająca zrozumieć symbolikę w filmach reżysera i nie tylko. Ponadto dostajemy do wyboru wersję angielską, z polskim lektorem lub napisami. Całość będziecie mogli obejrzeć z dźwiękiem Dolby Digital 5.1.
Byłem w ohkinie we Wrocławiu przed między zamknięciami rządowymi kina i miałem mieszane uczucia po opuszczeniu sali kinowej. Świetnie zagrany – Majewski potrafi prowadzić swoich aktorów, miałem wrażenie jednak, że za dużo wątków, nie wszystkie potrzebne i skończone.