Rycerze, smoki, mroczne lasy i starożytna magia. Przed nami komiks, który ma w sobie wszystko, czego wymagamy od porządnej fantastyki. Dodajmy jeszcze świetną kreskę oraz spisek mrocznych sił, a otrzymamy Smoczą Krew. Do broni!
Królestwo w chaosie
W tajemniczych okolicznościach umiera uwielbiany przez swoich poddanych król Arthmel. Na jego miejsce natychmiast wkracza niezbyt popularny i znany ze swojej gwałtownej natury książę Oghor. Pretendentką do tronu jest także jego siostra, księżniczka Helia, do której mężczyzna ma żal o śmierć matki. Nowy władca natychmiast wtrąca naszą bohaterkę do więzienia pod zarzutem otrucia wiekowego króla oraz obudzenia smoka, który zagraża królestwu. Księżniczka ucieka i wyrusza w podróż, aby pokonać nadchodzącego potwora. Przygotujcie się na epicką opowieść o przemianie z łagodnej dziewczyny w wojowniczkę zdolną do walki z najstraszniejszymi poczwarami.
Przepiękna opowieść o smokach
To, co od razu rzuci nam się w oczy po otrzymaniu albumu to przepiękne wydanie, ale także charakterystyczna kreska Bédu, autora słynnego komiksu Hugo. Typowe dla tego artysty nieco uproszczone kształty przywodzą na myśl filmy animowane lub mistrzowskie prace Alberta Uderzo. Bajkowy klimat nieco kontrastuje z treścią, w której nie brakuje brutalności i obrazowo ukazanej przemocy. Otrzymujemy tu bowiem pełnoprawną opowieść fantasy pełną walki i przygód, która nie jest jednak zbyt odkrywcza.
Nic nowego, ale poprawnie
Historia ukazana w Smoczej Krwi to dość tradycyjna dla fantastyki fabuła. Podstępem zdobyty tron, walka o władzę, transformacja głównej bohaterki i przypominające Średniowiecze uniwersum. Duże wrażenie zrobiły na mnie istoty, których do tej pory w żadnych świecie poznanym w kulturze popularnej nie miałem okazji oglądać. Akcja komiksu nieubłaganie gna naprzód, dzięki czemu lektura nie zajmie nam więcej niż jeden wieczór. Wynika z tego wszakże jeden z minusów utworu, czyli pewne skróty, które popełnił autor. Możemy nawet odnieść wrażenie, że wszystko dzieje się zbyt szybko, a niektóre wątki są ucinane. Na uwagę zasługuje jednak przede wszystkim ukazanie Krainy Smoków – tutaj duże wrażenie zrobiły na mnie nie tylko rozwiązanie zastosowane w budowaniu tego miejsca, ale też jednostki szarych smoczych żołnierzy. Przerażające i świetnie zaprojektowane stworzenia.
Czyżby to początek czegoś wielkiego?
Smocza Krew to komiks poprawny, piękny, fabularnie jednak dosyć średni. Piękne wydanie na pewno zwiększa atrakcyjność albumu, zaś lektura będzie przyjemną podróżą do świata fantastyki. Nie szykujcie się jednak na historię, o której nie będziecie mogli zapomnieć przez wiele dni. Zakończenie jest otwarte, dlatego prawdopodobnie możemy spodziewać się kontynuacji. Czy w takim razie bardzo estetyczna, ale fabularnie średnia Smocza Krew to tylko wstęp do kolejnej świetnej serii autora? Mam taką nadzieję!