Mieszkańcy Eruin Dulei wiele wycierpieli. W historii tych ziem pojawiły się czarownice i chociaż ich moce nie zawsze panowały nad wyspą, to jednak potrafiły mocno zaszkodzić. Jednak tam, gdzie czai się zło, pojawia się także dobro, gotowe, by mu się przeciwstawić. Nie inaczej jest w tym wypadku.
Opowieść w czterech aktach
Na zbiorczy tom Skargi Utraconych Ziem składają się cztery części, które razem tworzą kompletny cykl. Są one mocno powiązane i najlepiej czytać całość, ale bez problemu można by ją podzielić na dwie wyodrębnione historie. Fabuła, chociaż niezbyt skomplikowana, potrafi mocno przykuć uwagę czytelnika i zwyczajnie wciągnąć go w świat bohaterów.
Jeszcze przed rozpoczęciem akcji komiksu znajduje się krótki wstęp, przedstawiający nieco wydarzeń z przeszłości krainy, w której rozgrywają się wydarzenia. Potem poznajemy główną bohaterkę – Sioban. Jest ona córką prawowitego władcy wyspy, który zginął w walce z niecnym magiem Bedlamem. Jak łatwo można się domyślić, wojownicza protagonistka będzie musiała zmierzyć się ze złem, by uzyskać należną jej władzę. Jednak nie będzie to wcale koniec całej historii.
Zbyt prości bohaterowie
Postaci przedstawione w komiksie są nieco zbyt czarno-białe. Źli bohaterowie są w zasadzie na wskroś zepsuci, zaś dobrzy omalże nie mają skazy. Co prawda w reminiscencjach pojawiają się wspomnienia o postaciach, które nie były idealne, ale całość jest nadmiernie uproszczona. Trochę szkoda, bo wykreowany świat pozwoliłby na więcej odcieni szarości.
Twórcy zadbali o to, by bohaterowie stojący po stronie prawości byli sympatyczni, zaś ci, którzy im się sprzeciwiają, wzbudzali antypatię. W większości wypadków widać to wyraźnie już w sposobie, w jaki zostali narysowani. Pojawiają się wyjątki od tej reguły ale nie są one bardzo liczne. Takie uproszczenia, pomimo wad, mają przynajmniej tę zaletę, że naprawdę łatwo jest połapać się w działaniach postaci. Co ciekawe, ta konstrukcja bohaterów nie przeszkadza w odbiorze komiksu. Mogłoby się wydawać, że powinno to spowodować, że historia będzie zbyt nudna, ale tak się jednak nie dzieje.
Piękne ilustracje
Album przykuwa uwagę już od pierwszej chwili. Duży format (nieco większy od A4) i twarda oprawa sprawiają, że wygląda dość imponująco. Czytanie tak sporego komiksu wymaga odpowiednich warunków – robienie tego w autobusie raczej nie wchodzi w grę, ale przy wygodnym fotelu czy dobrym krześle można się nim rozkoszować.
Od strony graficznej Skarga Utraconych Ziem prezentuje się naprawdę dobrze. Styl Rosińskiego nie jest może najpiękniejszy na świecie, ale jest naprawdę bardzo dobry. Co więcej, ma w sobie to „coś”, co sprawia, że kolejne kadry chce się oglądać. Format wydania zaś ułatwia rozkoszowanie się nimi.
Warto dodać, że zarówno na początku, jak i na końcu tomu, dodano nieco dodatkowych rysunków. Sporo z nich to szkice, w tym takie bardzo schematyczne, ale znajduje się tam też kilka w pełni wykończonych prac ozdabiających okładki poszczególnych tomów w klasycznym wydaniu.
Komiks, który czyta się z przyjemnością
Pomimo pewnych mankamentów Skarga Utraconych Ziem to naprawdę bardzo dobra pozycja. Komiks czyta się z przyjemnością i zapartym tchem. Jego magiczna atmosfera potrafi zachwycić, a także zabrać nas do czasów dzieciństwa, kiedy z wielką radością obserwowało się walkę dobra ze złem i dwuwymiarowość postaci zupełnie nie przeszkadzała.