Kacza Rodzina znana jest z podróży, małych lub dużych. A jak to wyglądało pod koniec lat 40. XX wieku?
Podróżniczy Donald i jego rodzina
W tomie kolekcji Kaczogród, który stanowi już dwudziesty w tej serii autorstwa Carla Barksa, znajdziemy siedemnaście opowieści, zarówno krótszych, jak i dłuższych, liczących często ponad kilka stron przeciętnej historyjki niż ta z czasopisma Kaczor Donald.
Nacisk w tym tomie kładziono na wcześniej wspomniany temat podróży. Tytułowa historia przenosi nas do Australii, gdzie bohaterowie napotykają groźnych Aborygenów. Inne opowieści zabierają nas do Indii, do fikcyjnego kraju w Ameryce czy nawet na Karaiby. Opowieści wciąż zachowują charakterystyczną dla serii stylistykę Barksa i specyficzny humor.
Urok tkwi w szczegółach
Historia tytułowa, charakteryzuje się pewnym małym smaczkiem – (rzadkością/ewenementem w tej serii). Jest nim australijski Aborygen, którego Donald i spółka spotykają podczas polowania na kangury. I może nie byłoby w tym nic dziwnego, ale w specjalnym dodatku na początku tomu, możemy przeczytać, krótki artykulik, który naświetla nam problem „ludzi” w świecie Disneya. Nie był to materiał uniwersalny dla dorosłych i dzieci, więc włodarze z Burbank nalegali, by Barks nie rysował w ten sposób. Oczywiście cały problem został szerzej zanalizowany w tym tomie.
Dodatkowo znajdziemy też wkładkę prezentującą nam pejzaż „inteligencji” kaczogrodzkiej – czyli wszystkie osobistości ze świata nauki.
Wracając jednak do historyjek, to obok tytułowej, chciałbym jeszcze wyróżnić dwie inne. Ta, która mnie uwiodła niczym przygody Indiany Jonesa – to Duch z jaskini, która opowiada o tradycji ustanowionej przez sir Francisa Drake’a do ochrony mitycznego skarbu, jaki kilka wieków wcześniej został zabrany Hiszpanom. Z kolei w Donald Maharadża możemy zobaczyć, jak kacza rodzina zostaje wplątana w intrygi dworskie na Półwyspie Indyjskim w ciekawym kraju zwanym Konfabula. Despotyczny Donald miejscami ma ochotę zrezygnować, jednakże jak się okazuje, także poddani nie mogą wytrzymać z nowym władcą. Na koniec pozwolę tylko sobie dodać, że w tym zeszycie znalazł się też komiks rzadko wznawiany, który zreprodukowano z archiwalnej kopii, jaka została niezmieniona i była egzemplarzem bezpłatnego komiksu w 1947 roku. I choć tytuł wydaje się mocno poważny – Kacza Bomba Atomowa, to dostarcza wiele śmiechu na temat siły „rażenia atomu”.