Kolejna apokalipsa
Poczwarki zainteresowały mnie ze względu na autora. John Wyndham napisał genialny Dzień tryfidów. Jedną z najlepszych powieści postapokaliptycznych, z jakimi miałem styczność. To jest ten tytuł, który chce mieć zawsze na półce. Jak tylko okazało się, że kolejny utwór tegoż autora również idzie w klimaty postapokaliptyczne, nie mogłem się oprzeć pokusie i czym prędzej zabrałem się za lekturę. Świat w Poczwarkach został zniszczony przez zesłaną przez Boga Udrękę, a przynajmniej tak wierzą bohaterowie. Wszystko, co wymyka się prawdziwemu obrazowi człowieka/natury, jest odrzucane. Zatem wszelkie mutacje fizyczne u zwierząt powodują, że mieszkańcy zabijają je, a w przypadku upraw najzwyczajniej palą. A jak to wygląda z ludźmi? Wystarczy mieć sześć palców u stopy, aby pozostać wyklętym ze społeczeństwa! Wizja świat jest ciekawa i intrygująca. Największym zagrożeniem w niej okazuje się wiara, która popycha ludzi do złych czynów. Zamiast korzystać z dobrodziejstw świata, wykorzystywać zmutowane, ulepszone rośliny ze strachem je palą.
My i oni
Świat przedstawiony przez Johna Wyndhama niewątpliwie jest intrygujący, a jak wygląda sytuacja z bohaterami? Protagonistą jest David Storm, który potrafi porozumiewać się telepatycznie z innymi dziećmi obdarzonymi podobną przypadłością. Jak można się domyślić, choć nie jest to widoczna mutacja, niewątpliwie gdy ta restrykcyjna społeczność się o tym dowiedziała, na pewno nie skończyłoby się to dla nich dobrze. I przez prawie całą książkę obserwujemy dojrzewanie Davida. Widzimy, jak musi się maskować i ukrywać, a jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że nie ma dla niego przyszłości. Tym samym wzbudził on moją sympatię, choć jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że jest raczej przeciętnym bohaterem, o którym szybko zapomnę. Podobnie, jak i o reszcie postaci. A jak wygląda sytuacja z wydaniem? Cóż mogę powiedzieć, bardzo sobie cenię serię od wydawnictwa Rebis pod tytułem Wehikuł czasu. Dzięki niej czytelnicy mają możliwość poznania klasycznych tytułów science fiction od docenionych pisarzy. W czasie lektury natknąłem się tylko na jedną literówkę. Poza tym drobiazgiem, jakością jestem zachwycony.
Czy warto poznać twórczość Johna Wyndhama?
Poczwarki nie oczarowały mnie aż tak bardzo, jak Dzień tryfidów. Prawdopodobnie do mojej oceny przyczyniły się też moje zbyt duże oczekiwania. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to udana książka. John Wyndham posiadał niebywałą wyobraźnię i jego światy nawet po prawie stu latach nadal potrafią zdumiewać. Osobiście w pierwszej kolejności polecam zapoznać się jednak z Dniem tryfidów, ale nie da się ukryć, że zdewastowana wizja Ziemi w Poczwarkach też jest intrygująca.