Tymczasem w gorącej Barcelonie
Głównym bohaterem książki jest Kornel, chłopak studiujący się w Instytucie Sztuki, Muzyki i Tańca w Barcelonie. Jego ojciec, światowej sławy tancerz baletowy oraz dziekan Wydziału Tańca Anton Leyk jest bardzo surowy wobec syna i pcha go do bycia idealnym. Jednak pod tą pozorną perfekcją kryją się głębokie emocjonalne zmagania z samoakceptacją, zaburzeniami odżywiania oraz relacją z nieobecną matką. Gdyby tego było mało, Kornel mierzy się z uczuciami do pewnego chłopaka, co jeszcze bardziej komplikuje jego życie. Książka jest podzielona na dni tygodnia, co potęguje uczucie stresu, gdyż widzimy, ile dzieje się każdego dnia i z jak wieloma wyzwaniami musi się mierzyć chłopak.
Serial, który czyta się sam
Czytając tę powieść, czułam się jakbym oglądała naprawdę fajny serial młodzieżowy, zwłaszcza, że akcja była wartka i cały czas się dużo działo. Postać Kornela jest aż do bólu prawdziwa, ma on swoje wady, chwilami nie radzi sobie sam ze sobą i nie dostrzega powagi swoich problemów, często odrzucając pomoc między innymi rodzeństwa. Można by myśleć, że czyni go to bohaterem trudnym do lubienia, ale jest wręcz przeciwnie. Ta jego prawdziwość, surowa i w 100% normalna, sprawia, że każdy z nas może się w nim odnaleźć. Jego zmagania z ADHD, z zaburzeniami odżywiania czy z innymi ludźmi pokazują, że nigdy nie wiemy, przez co ktoś przechodzi. Nawet osoba, która ma z pozoru wszystko i wiedzie życie idealne może toczyć wewnętrzną bitwę z samym sobą. Pozostałe postacie w znacznej większości też są bardzo ludzkie i wielowymiarowe, za co należą się autorowi duże brawa, bo czasami nawet bardzo doświadczeni pisarze mają z tym problem. Zwłaszcza babcia i dziadek, którzy mieszkają z Kornelem i jego ojcem. Kwestia dziadka i jego diagnozy jest mi bardzo bliska, ponieważ sama kiedyś byłam na miejscu chłopaka.
Fizyka emocji
Widać, że autor naprawdę postarał się w kwestii dogłębnego researchu. Barcelonę opisuje z takim wyczuciem, że czuć, jakby się tam było. Miasto tętni życiem, ma swój rytm i charakter, a nie jest tylko tłem wydarzeń. Można by potencjalnie polemizować z niby wszędzie obecnym flamenco, gdyż jest to taniec andaluzyjski, dużo mniej popularny w tamtej części Hiszpanii. Ale też nie jest tak, że nie ma go w Barcelonie wcale, prawdopodobnie przemawia przeze mnie moje czepialstwo.
Podobnie z samym tańcem, to nie tylko hobby bohatera, ale coś głębszego, sposób wyrażania siebie i radzenia sobie z emocjami. Jako, niedoszła baletnica czułam się jakbym znów była przy drążku. Wszystkie wyjaśnienia były w punkt dla laików, więc nie trzeba się martwić, że francuskie terminy baletowe czy hiszpańskie flamenco nas przytłoczą.
Do tego dochodzą motywy fantastyczne, jak koncepcje wieloświatów czy alternatywne wersje siebie. Brzmi ambitnie i w większości działa, choć czasem te naukowe odniesienia są trochę naciągane. Ale trudno się gniewać, bo dobrze grają z tematami dojrzewania i poszukiwania własnej tożsamości.