Wojciech Tuchalski w Ostatnim locie Valhalli postawił przede wszystkim na politykę, rozmowy i intrygi. Czy opowieść science fiction bez kosmicznych starć może być dobra?
Bunt na Kalipso
Ostatni lot Valhalli rozpoczyna opis wyprawy Williama Rhodesa na Kalipso. Właśnie na tej planecie doszło do buntu, w wyniku którego zabito całą załogę tam stacjonującą. Następnie samozwańczy przywódca rebelii ogłosił odłączenie kolonii od Związku Niepodległych Planet. Po tym cofamy się w czasie, aby dowiedzieć się, dlaczego to właśnie William wyruszył w tę podróż. I jak się okazuje – to wcale nie jest opowieść o jednym admirale, ani nawet o buncie. To przede wszystkim polityka. Patrzymy na nią z różnych perspektyw, czy to Naczelnika, czy Maxa podwładnego jego największego rywala. Zatem od razu trzeba zaznaczyć, że nie będzie tu opisu bitew kosmicznych, wszystko to tak naprawdę dzieje się w tle. Najważniejsze są rozmowy postaci. To kolejna historia o tym, że władza deprawuje. Jednakże jest dobrze napisana i losy bohaterów potrafią wciągnąć.
Ragnaroki wystrzelone
Poza najważniejszymi bohaterami, czyli Maxem i Naczelnikiem, pojawiają się także poplecznicy tego drugiego – Grammes będący przełożonym Maxa oraz cała rodzina Rhodesów, łącznie z matką Williama. Główne postaci niestety jakoś szczególnie się nie wyróżniają. Ponadto wiemy także o istnieniu jednej rasy obcych, która nie została należycie wyeksponowana. Otrzymujemy informacje o ich potencjale bojowym, o wojnie z nimi, ujęte są również negatywne opinie na ich temat, ale niestety autor nie opisał nawet, jak wyglądają.
Odyseusz, Żniwiarz, Ares
Wydanie jest zadowalające. Okładka nie przekonała mnie do siebie, ale widziałem też zdecydowanie gorsze projekty. Niestety natrafiłem na kilka literówek, jednak na szczęście nie było tego aż tak wiele. Nie rozumiem również potrzeby powtarzania kilku początkowych stron. Zaczęło się od wylotu Williama, po opisie wydarzeń przed tym zdarzeniem, ponownie zostało powtórzone to co na początku. Po co? Nie prościej było choć skrócić tę relację o połowę? Zwłaszcza że dystans dzielący te opisy to raptem kilkadziesiąt stron. Ponadto mam wątpliwości co do drugiej powtórzonej sytuacji, była ona całkiem uzasadniona, ale w moim odczuciu powinna różnić się od tej wcześniejszej. Nie rozwinę tego dokładniej, bo nie chcę spojlerować.
Czy warto wejść na pokład Valhalli?
Nie żałuję spędzonego czasu z tą powieścią. To przykład dobrej historii w klimatach s.f. Tym razem dla odmiany konflikty zbrojne będą stanowiły kwestię drugorzędną, a najważniejsza będzie rywalizacja między Bractwem (zbrojne ramię Związku Niepodległych Planet) a Senatem. Książka ma świetne momenty, jak na przykład kwestię buntu na Kalipso, ale z drugiej strony muszę przyznać, że z czasem moje zainteresowanie nieco spadło. Mniej więcej do połowy powieści byłem z każdą kolejną stroną coraz bardziej zaciekawiony losami bohaterów, ale po wylądowaniu Maxa na Primoriusie fabuła straciła nieznacznie na jakości. Zakończenie było rozczarowujące. Ten motyw już wcześniej się pojawił, a ja oczekiwałem czegoś bardziej pesymistycznego. Niemniej przyjemnie mi się czytało Ostatni lot Valhalli Wojciecha Tuchalskiego. Podobała mi się główna intryga, postać Naczelnika czy sposób rozwiązania sprawy na Kalipso. To przykład dobrej literatury science fiction, której jednak czegoś brakuje, ale myślę, że zasługuje na uwagę i siódemkę za całokształt.