Na pierwsze informacje o projekcie Pół Wieku Poezji Później natrafiłam dwa lata temu. I wtedy nie podejrzewałam nawet, że będę miała tę niepowtarzalną okazję, by oglądać go na dużym ekranie. A stało się tak 27 listopada w kinie Wisła w Warszawie. Idąc wieczorem przez Żoliborz myślałam, że spóźnię się na wprowadzenie — bo że ze sceny padną słowa powitania było raczej pewne. Na szczęście moje obawy okazały się niesprawdzone i mogłam doświadczyć specyficznej atmosfery tej imprezy.

Źródło: fb @witcherfanfilm
Wśród zgromadzonych w kinie członków ekipy dało się wyczuć dwie rzeczy: satysfakcję z ukończonej ciężkiej kilkuletniej pracy oraz zażyłość, jaką żywią do siebie wszyscy zaangażowani w ten projekt. Przed seansem reżyser, Kuba Nurzyński, zaprosił na scenę nie tylko aktorów, ale też producentów, scenarzystów i szefów poszczególnych pionów, dodając, że gdyby nie mała scena, zaprosiłby na nią wszystkich, którzy w jakiś sposób przyczynili się do powstania filmu. Nawet podczas samego seansu publiczność reagowała na rzeczy, które znać mogli tylko z planu filmowego — przykładem niech będzie głośna salwa śmiechu, gdy sam reżyser pojawił się na sekundę na ekranie jako chłop grzebiący w grządkach.
Fajnie — powie ktoś — że było miło. Ale co z tym filmem? Warto go obejrzeć?
Pół Wieku Poezji Później to prawdziwa uczta dla dobrze zaznajomionych z opowieściami Sapkowskiego, którzy na przykład dobrze wiedzą, że pisarz opierał swoje opowiadania na baśniach. Film przedstawia nową historię, ale dostarcza nam też sporo dosłownych cytatów i subtelnych odniesień do kanonu Wiedźmina — i to nie tylko w momentach, gdy główni bohaterowie przy kuflu piwa wspominali Geralta. Obecność Zbigniewa Zamachowskiego w roli Jaskra, którą w 2001 roku zagrał u boku Michała Żebrowskiego w pierwszej (z pewnych względów niesławnej i kultowej zarazem) ekranizacji Wiedźmina jest tu najlepszym przykładem sięgania do źródeł, podobnie, jak znana z Dzikiego Gonu fraszka o Lambercie.

Źródło: fb @witcherfanfilm
W filmie spotkać można nie tylko starych znajomych. To pole do popisu dla nowych twarzy. Czarodziejka Ornella (w tej roli świetna Kamila Kamińska) jest jakby żywcem wyjęta z książkowego spotkania Loży Czarodziejek (które też możemy oglądać przez chwilę). To kobieta ambitna i inteligentna, czasami bezwzględna. Tak przynajmniej jest do finału, w którym jej postać jakby przestaje być istotna, chociaż dalej gdzieś kręci się w tle. Na koniec na pierwszy plan wysuwa się Agaius — do bólu typowy złoczyńca, którego pochodzenie i nienawiść do wiedźminów nie zostają wyjaśnione. Trochę mniej od Ornelli zachwyciła mnie, niestety, Triss Merigold, ale głównie dlatego, że wydała mi się zdecydowanie zbyt chłodna i opryskliwa. I to nie tylko w stosunku do Lamberta.

Źródło: fb @witcherfanfilm
Sam wiedźmin, grany przez Mariusza Drężka, jest odpowiednio cyniczny, opryskliwy i gburowaty (w jednej scenie, na polach pod Brenną, aż nadto). Tak w końcu kojarzymy Lamberta z książek i gier: nienawidził bycia wiedźminem, zawsze zwracał się do Triss w sposób pogardliwy i raczej nie wdawał się w zażyłości. I nawet mimo tej niechęci do innych, zrozumiałe jest, dlaczego wyruszył na poszukiwanie Ornelli i z jakiego powodu stanął do walki z Agaiusem. Przy tak czarującej osobowości zaskakuje jego rozwijająca się zażyłość z Julianem (w tej roli Marcin Bubółka), a skojarzenie z przyjaźnią pomiędzy Jaskrem i Geraltem wydaje się być całkowicie na miejscu. Drężek dodatkowo — z nieporządnym zarostem, kocimi oczami i mieczem w pogotowiu — świetnie wygląda jako wiedźmin.

Źródło: fb @witcherfanfilm
Jak na produkcję fanowską, Pół Wieku Poezji Później od strony wizualnej robi spore wrażenie. Rozświetlone pochodniami lochy, zrujnowane Kaer Morhen czy siedziba Ornelli mają odpowiednią atmosferę, wioski pełne są barwnego kwiecia, ludzi i inwentarza, a bohaterowie podróżują przez piękne polskie krajobrazy. Efekty komputerowe sprawdzają się przy czarach i znakach, ale nie uświadczysz tu green screena czy makiet w studio filmowym (a jeżeli są, to moje laickie oko ich nie dostrzegło). Duże wrażenie robią charakteryzacja oraz kostiumy, szczególnie podróżny strój Triss oraz pancerz Lamberta, który naprawdę wygląda na często łatany i wysłużony przez lata życia na szlaku. Czasami widać niedostatki produkcyjne, a także starania twórców, by owe niedostatki ukryć. Domyślam się jednak, że pewnych rzeczy przy produkcji niezależnej nie da się przeskoczyć. W scenariuszu zdarzają się dialogi błyskotliwe i dowcipne, umiejętnie używany jest kanon, a czasami pada dowcip kojarzący się z polskim kabaretem sprzed piętnastu lat i już jest jakoś mniej śmiesznie. Ale na tle innych produkcji fanowskich — polskich i zagranicznych — film wyróżnia się wyjątkowo pozytywnie.

Źródło: fb @witcherfanfilm
Mimo kilku niedociągnięć gorąco polecam wszystkim Pół Wieku Poezji Później. Nabijajcie twórcom wejścia na kanale, nie bójcie się zostawiać komentarzy — to w końcu film od fanów dla fanów! Namawiam Was do jeszcze jednej rzeczy: obejrzyjcie napisy do końca. Zobaczcie, ilu ludzi, firm i instytucji zaangażowanych było w kręcenie tego filmu, bo zasługują na to, by docenić ich talent i kilkuletnią pracę. A jako bonus dostaniecie jeszcze scenę po napisach, na którą warto czekać.