James Tynion IV ma na swoim koncie wiele komiksów docenionych zarówno na świecie, jak i w Polsce. Tym razem, zamiast na Batmanie, postanowił się skoncentrować na postaci Jamesa Gordona. Czy opowieść z perspektywy byłego komisarza może być równie ekscytująca, co przygody Mrocznego Rycerza?
Czy łowcy zamienią się w zwierzynę?
Choć nie jest to konieczne, to przed przeczytaniem Jokera. Polowanie na klauna warto zapoznać się z istotnymi fabularnie pozycjami, takimi jak Batman. Zabobonna zgraja czy Opowieść o duchach. Tytuł wskazywałby, że głównym bohaterem omawianego komiksu będzie Joker, tymczasem faktycznym protagonistą jest Jim Gordon. To on zostaje wynajęty przez tajemniczą kobietę, aby dorwać klauna. A nawet więcej – ma go zabić. Nie tylko zresztą Jimbo będzie chciał go złapać, albowiem przyczynił się on do śmierci kilku ważnych osób w Azylu Arkham (więcej o tym w Batmanie. Zabobonnej zgrai). I tak w pogoń za nim ruszy Vengeance, czyli żeńska wersja Bane oraz członkowie okrutnej rodziny Sampsonów. A Joker w międzyczasie zrelaksuje się w prywatnej rezydencji. Batman w tej opowieści prawie się nie pojawia, za to istotną rolę odgrywa tutaj też Oracle. To właśnie ona przede wszystkim będzie wspierała swojego ojca w tej niebezpiecznej misji.
Gordon vs Joker
Uważam, że poświęcenie czterystu stron tylko Jamesowi Gordonowi to genialny pomysł. Większość kadrów zawiera przemyślenia komisarza związane z pracą, sprawiedliwością czy też Jokerem. Nie zabrakło też ciekawych retrospekcji. Dzięki tym wszystkim zabiegom pogłębiono portret psychologiczny bohatera. Jimbo wiele wycierpiał i zrezygnował z wielu rzeczy, na czym ucierpiała szczególnie jego rodzina. Widać na kartach tego komiksu, że Gordonowi cały czas towarzyszy uczucie bólu, zrezygnowania, a nawet strachu. Zrobiło mi się żal komisarza, tym bardziej że ten komiks poniekąd ukazuje bezsensowność walki z superzłoczyńcami. O pozostałych postaciach również można powiedzieć sporo dobrego. Joker, jak to Joker, szalony, morderczy klaun, a jednak co trochę przerażające, potrafi wzbudzić pewną dozę sympatii. Zresztą Tynion IV ukazał też szokujące podejście mieszkańców Gotham względem złoczyńców. Mural upamiętniający morderczego Bane’a wstrząsnął mną dogłębnie.
Wciągnąłem się w ten komiks. Szczególnie ujęła mnie postać komisarza Gordona i jego ciekawe, głębokie przemyślenia. I tak przez trzysta stron było wprost genialnie, ale końcówka mnie rozczarowała. Sama intryga nie do końca do mnie przemówiła, wydaje mi się, że trafiło się kilka mniejszych błędów, a parę elementów zupełnie do mnie nie trafiło. Miałem poczucie na koniec, jakby zmienił się klimat/nastrój tej historii. Mogło być oczywiście gorzej, ale za ten finał oczko w dół ode mnie.
Retrospekcje komisarza
Joker. Polowanie na klauna przyciąga wzrok genialną okładką. Widać na nim demoniczną twarz szalonego klauna. Poza tym o wydaniu wiele więcej powiedzieć się nie da. Na końcu zamieszczono raptem trzy alternatywne plansze. Za cenę około stu złotych mamy czterysta stron oprawionych w miękką okładkę ze skrzydełkami. Do tego rysownicy odwalili kawał solidnej roboty. Rysunki są szczegółowe i czytelne, ale nie ma tu jakiejś sceny, która przyciągnie wzrok na dłużej. Retrospekcje wyglądają odmienne, kreska jest prostsza, dzięki czemu widać od razu, że mamy do czynienia ze wspomnieniami. Najlepiej wygląda Joker, jego twarz, ten demoniczny uśmiech i te oczy pełne agresji. Klaun w komiksie prezentuje się przerażająco, choć nie aż tak bardzo jak na okładce.
Czy warto zapolować na klauna?
Joker. Polowanie na klauna to według mnie bardzo udany komiks, bo koncentruje się w całości na postaci komisarza Gordona. Okazuje się, że w świecie pełnym superbohaterów równie ciekawe, intrygujące i wciągające mogą być przygody zwykłego człowieka, który nie musi przebierać się w kostium, aby zmagać się ze złem. Aczkolwiek nie obyło się bez pewnych rozczarowań, jakim zdecydowanie był finał tej opowieści. Według mnie James Tynion IV mógł bardziej zaszaleć, zaserwować mocny zwrot akcji, aby wszystkich zszokować. Tak się nie stało i koniec końców Polowanie na klauna to w gruncie rzeczy nieistotny epizod w świecie Batmana, którym warto się zainteresować tylko ze względu na Jamesa Gordona!