Na naszym rynku można znaleźć mnóstwo banalnych dzieł, niewyróżniających się ani fabułą, ani szatą graficzną, które znikają z naszej pamięci wkrótce po tym, jak je przeczytamy. Muzyka Marie z pewnością do nich nie należy.
Na początek kilka podstawowych informacji. Muzyka Marie została wydana na polskim rynku w 2009 roku, więc nie jest to pozycja najnowsza, niemniej jednak warta uwagi. Jej autor to Usamaru Furuya, znany z takich tytułów jak: Happiness, Jisatsu Circl czy Ningen Shikkaku. Manga jest podzielona na dwa tomy, każdy z nich liczy po około 250 stron.
O czym śpiewa Marie?
Ale o czym w ogóle jest Muzyka Marie? Cała historia rozgrywa się w nieokreślonej, utopijnej przyszłości na niewielkiej wyspie Pirito. Jej mieszkańcy zajmują się górnictwem oraz budują niezwykle skomplikowane maszyny, które wymieniają na inne, potrzebne im do życia rzeczy z ludźmi z sąsiednich wysp. Wszystkich łączy wiara w Marie, boginię unoszącą się swobodnie na nieboskłonie i śpiewającą niezwykłą pieśń, która wpływa na wszystkich, którzy ją słyszą – uspokaja ich i pozbawia negatywnych emocji. W ludziach z Pirito nie ma ani krztyny złości, zawiści czy agresji, każdy członek wspólnoty obdarzany jest szacunkiem i ma swoje miejsce w społeczności.
Głównymi bohaterami Muzyki Marie są Pipi i Kai. Poznali się, kiedy byli jeszcze dziećmi. Ojciec Kaia zginął w katastrofie w kopalni, kiedy chłopiec miał 8 lat. Pipi pomogła mu odzyskać równowagę psychiczną. Przyjaźń kwitła, ale kiedy Kai miał 10 lat zaginął – wszyscy myśleli, że utopił się w morzu. Jednak po jakimś czasie znaleziono go na brzegu, o dziwo żywego, ale naznaczonego pieczęciami Marie. Od tego momentu chłopak nie tylko słyszy, ale i widzi boginię.
Sytuacja komplikuje się, kiedy Pipi postanawia wyznać, że zakochała się w Kaiu. Okazuje się, że nie może liczyć na wzajemność, bo chłopak nie tylko czci Marie jak bóstwo, ale pożąda jej jak kobiety. Czy jednak chodzi tu tylko o zwyczajną miłość, czy może Kai ma do wypełnienia jakąś misję?
Romans czy utopia?
Biorąc pod uwagę to, co napisałam powyżej, można by przypuszczać, że Muzyka Marie to romans. Byłoby to jednak bardzo duże uproszczenie. W historii postawione zostają fundamentalne pytania, dotyczące sedna ludzkiej natury. Śpiew bogini nie tylko uspokaja złe ludzkie instynkty, ale przyczynia się do hamowania postępu – rzemieślnicy z Pirito nie są w stanie skończyć najbardziej skomplikowanych wynalazków, które mogłoby ewentualnie zostać wykorzystane w złych celach. Czy w takim razie jest to dobra religia, czy tylko fałszywa utopia, zbudowana na niewypowiedzianych zakazach i ograniczeniach? Czy postęp zawsze musi mieć złe konsekwencje? Czy religia nie bywa niekiedy hamulcem dla rozwoju i postępu? Wszystkie te, jak i bardziej skomplikowane pytania pojawiają się w Muzyce Marie.
Piękno przedstawionych światów
Bardzo dużym atutem mangi jest jej strona graficzna. Delikatna, nieco oniryczna kreska wręcz hipnotyzuje, a przedstawione światy zachwycają mnogością przedstawionych detali. Każda kolejna karta to wręcz skończone dzieło sztuki. Dodatkowo należy docenić to, że Muzyka Marie została wydana na kredowym papierze, który uwypukla walory artystyczne rysunków.
Przeważająca większość rysunków jest czarno-biała, ale w obu tomach znajdziemy kilka kolorowych kart. Jeśli chodzi o jakość wydania – wszystko jest na naprawdę najwyższym poziomie, jedyną rzeczą, do której ewentualnie można by było się przyczepić, jest literówka w imieniu Marie na grzbiecie jednego z tomów, ale w zestawieniu z poziomem wydania i jego jakością jest to nic nieznaczący drobiazg.
Zatem czy warto sięgnąć po Muzykę Marie? Bezapelacyjnie tak! Piękna kreska, ciekawa i niebanalna historia, połączona z pytaniami o fundamentalne kwestie, dają naprawdę rewelacyjny efekt.