Skojarzenia z Achają
Achaja to niewątpliwie największe osiągnięcie Ziemiańskiego, zarówno objętościowo, jak i pod względem stylu. To jedna z książek, dzięki którym wróciłam do czytania fantasy; „wcisnęli” mi ją tata z wujkiem, wielcy fani fantastyki w każdym wydaniu. Bogaty język i przemyślana konstrukcja całego cyklu ciągle robią na mnie wrażenie. Lubię pisarzy, którzy na zachętę pokazują czytelnikowi prostą rozrywkę, a potem łapią już na porządne światotwórstwo, rozbudowaną fabułę i rozwój postaci.
Jeśli znacie tylko pierwszy tom cyklu Achaja, być może wydaje wam się, że ten autor specjalizuje się w groteskowej przemocy i scenkach, za dużo u niego zawołania „sex sells”, a bohaterki służą goliźnie i poniżaniu. Dawno nie wracałam do tej książki, ale muszę przyznać, że zaczynając Toy Wars miałam momenty zwątpienia. Może jednak cała ta krytyka Ziemiańskiego ma sens, a pisarz bezczelnie łże, twierdząc, że interesują go silne kobiece postacie?
Kim jest Toy?
Toy, której wojnę będziemy poznawać, to drobniutka dziewczyna, laleczka i okularnica, którą los i przybrany ojciec zmusili do zostania prywatnym detektywem. Cudem udało jej się wyrwać mafii, która sprzedawała ją z krawężnika jako towar naprawdę niskiej wartości. Zostały jej po tym mózg zniszczony narkotykami, niska samoocena i umiejętność zaprzyjaźnienia się z każdą prostytutką na Ziemi (i poza nią). Jak widzicie, można się powoli zżymać, zwłaszcza że Ziemiański nie ma oporów przed dokładnymi opisami wrażeń i ciała Toy. Skojarzenia z księżniczką Achają są tu oczywiste – to bardzo podobny typ postaci.
Nadchodzi pierwsze zlecenie pani detektyw. Wynajmuje ją dowódca oddziału najemników podejmujących się wszelkich tajnych i niemożliwych do wykonania misji, dziewczyna będzie „psem”, zwiadowczynią. Cała ekipa udaje się na Księżyc, żeby rozwiązać problem pewnej wielkiej korporacji. Narracja to pomieszanie chaosu związanego z niewygodami podróży (mała Toy i wielkie kombinezony) z żartami z fali, przemocy i gwałtu – typowe powitanie nowej żołnierki. Bohaterka radzi sobie z radosną wrogością kolegów znakomicie, udaje jej się zmanipulować cały oddział i przekonać do siebie należące do niego dziewczyny. Ale… było mi ciężko czytać pierwszy rozdział. Ziemiański opisuje przeżycia Toy, jakby miały być śmieszne, jakby ona sama uznawała je za irytujące, lecz zabawne, a ja jeżyłam się wewnętrznie, zgrzytając zębami.
Kamuflaż moro
Toy Wars nie są jednak pornograficznym czytadłem. To literatura rozrywkowa, ale biorąca na warsztat bohaterkę, której zrobiono sporo krzywd. Kiedy udaje się jej jako tako uwolnić, musi sobie radzić ze skrzywionym oglądem rzeczywistości. Jako osoba po przejściach czuje się w sytuacji zagrożenia życia jak ryba w wodzie – to jedyna normalność, jaką kojarzy. Nie przeczytacie tego u Ziemiańskiego wprost, to nie jest książka psychoterapeutyczna, ale im dalej w rozdziały, tym wyraźniej to zobaczycie. Oczywiście, na początku pisarz mocno się kamufluje hasłem sex sells. Po drodze będzie więc sporo zbliżeń na biust, a do tego przekleństwa, w tym „słowo na M”, bo w rozumieniu najemników „czarnoskóry” to już protokół dyplomatyczny.
Jest w tej książce jakaś głęboka przebiegłość, ironia zawarta nie tylko w tekście, ale też konstrukcji całości. Zaczyna się na przesadnie sprawnej bohaterce, która nie ma prawa normalnie funkcjonować. O przemocy mówi się lekkim, radosnym tonem. Jednak, żeby wykorzystać często padające w tekście stwierdzenie, książka, jak mózg Toy, działa wolno, ale skutecznie. Dziewczyna uratuje dwie ofiary mafii (korporacyjnej i zwykłej), które staną się jej rodziną. Uporządkuje kawałek Afryki. Wreszcie w stylu godnym Matrixa i Incepcji dowie się, jakim cudem udało jej się to wszystko przeżyć.
Czasami z dobrą książką jest tak, że zaczyna się jak najgorsze pulp fiction, żeby dopiero po kilkunastu stronach złapać dystans do konwencji i pokazać czytelnikowi cos ciekawszego. Nie każdemu to odpowiada i rozumiem wybór tych odbiorców, którzy nie chcą się bawić w takie podchody, nie bawią ich żarty z przemocy, wkurza choćby posmak bohaterki w stylu niesławnego schematu „Mary Sue” i nie spodziewają się, że autor kiedykolwiek cokolwiek wyjaśni im w interesujący sposób. Ale jeśli taka przewrotność jest dla was, albo po prostu lubicie szpiegowskie klimaty przykryte tonem kolegi z wojska, Toy Wars właśnie dla was zostało wznowione.