Ja, inkwizytor. Sługa Boży to pierwszy tom Cyklu inkwizytorskiego autorstwa Jacka Piekary. Nową edycję serii wydaje Fabryka Słów. Dzięki temu kolejne pokolenia czytelników, którzy być może nie wracają do nieco starszych książek, mają szansę zapoznać się z alternatywną wersją historii, w której Jezus zszedł z krzyża i zemścił się na swoich prześladowcach. Inkwizytorzy idąc jego śladem, karzą wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób działają przeciwko Kościołowi.
Mordimer jest inkwizytorem. Jego zadanie to pilnowanie, aby zasady ustalone przez Jezusa były przestrzegane. Nie jest sadystą i nie czerpie przyjemności z zadawania innym bólu, natomiast cieszy się tym, że dzięki torturom i cierpieniu może pomóc innym. Któż nie chciałby, aby ogień stosu oczyścił jego duszę? Przecież każdy grzesznik będzie szczęśliwy i wdzięczny, że dzięki torturom zostanie sprowadzony na ścieżkę Pana.
Głównego bohatera poznajemy podczas rozwiązywania kilku spraw. Każda z nich została opisana w osobnym opowiadaniu. Nie są one ze sobą powiązane, natomiast są ułożone chronologicznie. Mordimer jako mało doświadczony inkwizytor poznaje swojego przyszłego kompana Kostucha, który będzie mu pomagał w przyszłych zadaniach. W kolejnych historiach dołączają także bliźniacy, na których wołają Pierwszy i Drugi. Chciałoby się nazwać ich grupą przyjaciół, ale dla inkwizytora są po prostu narzędziami przydatnymi w specyficznych sytuacjach. Życie ludzkie nie ma specjalnego znaczenia dla głównego bohatera, ale jeśli już je mamy, to on przypilnuje, aby nie było grzeszne.
Dawno nie zdarzyło mi się tak bardzo nie zgadzać z głównym bohaterem w praktycznie każdej sprawie. Oczywiście należy podkreślić, że akcja osadzona jest w średniowieczu, chociaż gdybym chciała być bardzo precyzyjna, to tuż po jego zakończeniu. Umowną datą jest 1492 rok, natomiast w książce znajduje się informacja, że Jezus został ukrzyżowany 1500 lat wcześniej. Jednak zarówno sposób myślenia jak i opisaną rzeczywistość można nazwać mocno średniowiecznymi. Z tego powodu wiele decyzji i działań bohaterów jest bardzo dalekich od tych, które są podejmowane współcześnie. Mimo tego mogę znaleźć w pamięci kilka przykładów postaci, które również pochodzą z tych mrocznych czasów, a dają się lubić. Mordimer do nich nie należy.
Okazuje się jednak, że brak sympatii do głównego bohatera nie przekreśla całej książki, bo tę czytało mi się dobrze. Autor zabiera nas do brudnego, okrutnego świata, w którym tortury są normą. Mogę się tylko domyślać, jak duże oburzenie książka musiała wzbudzać ponad 20 lat temu, gdy miała swoją premierę. Obecnie nie wydaje się już tak kontrowersyjna, natomiast na pewno nie jest to lektura dla każdego. Niektórych mogą oburzać dosyć brutalne opisy, chociaż nie ma ich tak dużo, jak się spodziewałam. Dla mnie gorsza była moralność Mordimera. Niech przykładem będzie kobieta, która była w niego wpatrzona jak w obrazek. Spędziła z nim noc, a nad ranem, gdy zostawiał ją jeszcze śpiącą, pozwolił jednemu ze swoich kompanów się z nią zabawić. Zastrzegł jedynie, żeby wyszła z tego żywa. Słysząc jej krzyki z oddali, pomyślał, że przecież ostrzegał ją, żeby za nimi nie jechała. Naprawdę, Mordimerze? Jak zawsze kobieta sama jest sobie winna.
Pierwszy tom zapoznaje nas z ogólną sytuacją i kilkoma bohaterami. Mam nadzieję, że w kolejnych poznamy także nieco więcej szczegółów o działaniach Jezusa, który zamiast pogodzić się ze śmiercią, postanowił iść ścieżką zemsty. Wiemy też o istnieniu Anioła Stróża Mordimera, który w ogóle nie wydaje się miłym opiekunem, ale szczegółów na jego temat brak. Lubię książki, które prezentują alternatywne rzeczywistości i wywracają do góry nogami coś, co wydaje nam się fundamentem naszego świata. Warto zapoznać się przynajmniej z pierwszym tomem, bo być może także Wam spodoba się twórczość Jacka Piekary.