Kiedy firma Blizzard wydała grę Warcraft, pewnie nie spodziewała się, że przyniesie jej ona taki sukces. Na tej fali zainteresowania powstało World of Warcraft, które zdominowało rynek gier z gatunku MMORPG. Amerykanie postanowili dalej podążać tą ścieżką i, oprócz licznych gadżetów, ukazały się książki opowiadające o dziejach Azeroth. Te również fani przyjęli z ogromnym entuzjazmem. Na polski rynek jednak albo nie trafiały, albo szybko z niego znikały. Od kilku lat ten błąd jest naprawiany, dzięki czemu doczekaliśmy się kolejnej książki z serii Blizzard Legends, a mianowicie World of Warcraft: Fal ciemności autorstwa Aarona Rosenberga.
Tytuł nie dla każdego?
Każdy fan popularnego WoW-a zna, choćby pobieżnie, historię Azeroth, konfliktu Hordy z Przymierzem i ataki Płonącego Legionu. Dlatego osoby, które miały styczność z tym uniwersum, mogą od razu sięgnąć po Fale ciemności. Jeśli jednak ktoś jest nowy w tym świecie, niekoniecznie zrozumie, o co w tym wszystkim chodzi. Nie ma wprowadzenia opowiadającego nam o tym, co działo się wcześniej, a kilka wzmianek z przeszłości znajdziemy dopiero w trakcie czytania. Dlatego też osoby „świeże” będą musiały sięgnąć po poprzednie tytuły z tej serii. Nie trzeba się jednak załamywać. Osobiście uważam, że warto przeczytać wszystko po kolei.
Autor sprostał zadaniu
Przyznam szczerze, że trochę się martwiłem, czy książka napisana przez Rosenberga trafi w mój gust. Choć świat Warcrafta jako gracz znam doskonale, a i tytułów z serii przeczytałem sporo, to po powieść tego pisarza sięgnąłem po raz pierwszy. Wiedziałem, że Christie Golden, autorka chociażby Narodzin Hordy, Durotana czy Wichrów wojny pisze naprawdę świetnie, to już Illidan Williama Kinga mniej mi się podobał, a nawet momentami nużył. Na szczęście Rosenberg stanął na wysokości zadania i stworzył wciągającą opowieść.
Nowi-starzy znajomi
Fale ciemności to historia opowiadająca o ataku Hordy na Lordaeron i Quel’Thalas. Są to dzieje ludzi, w tym Khadgara i Anduina Lothara, po upadku Wichrogrodu oraz Hordy pod dowództwem Orgrima. Spotkamy tu także znanych z poprzednich części Gul’dana czy braci Czarnorękich. Pojawią się także nowi bohaterowie (których fanom uniwersum przedstawiać nie trzeba), tacy jak Alleria, Turalyon, Uther, Brann, Sylvana, Zul’jin, Alexstrasza, a nawet młody Arthas. Historia opowiedziana jest w trzeciej osobie. To, co z pewnością ucieszy fanów serii, to fakt, że narrator pozostaje bezstronny. Dowiadujemy się natomiast, jak zawiązały się pierwsze sojusze, czy to w Przymierzu, czy w Hordzie. Poznamy także historię smoków, Paladynów czy Rycerzy Śmierci. Odwiedzimy również Grobowiec Sargerasa. To jednak jeszcze nie wszystko. Oprócz historii autor skupił się też na wewnętrznych rozterkach głównych bohaterów. Pokazał ich mocne i słabe strony. Ponadto znakomicie zaprezentował rozwój niektórych postaci i wplótł do opowieści powstanie czarów, które dziś doskonale znamy z gry.
Pora zasiąść do czytania
Myślę, że nikogo, kto lubi świat Warcrafta, specjalnie nie trzeba namawiać do czytania. Czy stoicie po stronie Przymierza, czy Hordy, z pewnością będziecie z tego tytułu zadowoleni. I nieważne czy historię Azeroth macie w małym palcu, czy zaledwie jej „liznęliście”, Fale ciemności i tak was pochłoną. Osoby, które uniwersum poznały tylko z książek, również muszą sięgnąć po kontynuację serii. Jeśli jednak ktoś jest w Azeroth nowy, to wpierw powinien przeczytać poprzednie części aby w nie zgubić się w tym świecie i nie zniechęcić do niego. Wszak jeszcze wiele rozdziałów tej historii pozostało do odkrycia.
A o tej nowej możesz coś napisać – livro.pl/world-of-warcraft-ostatni-straznik-grubb-jeff-sku1227284532.html ? Jest tak samo dobra, jak poprzednia? W necie nie ma żadnej konkretnej recenzji. Są pojedyncze komentarze tylko. Jeśli czytaliście, to napiszcie o niej chociaż ze 2 zdania. W połowie sierpnia urlop, chcę mieć ze sobą kilka pozycji 😉
Jestem w trakcie czytania i recenzja z pewnością będzie. Gorzej, ze nie wiem czy zdążymy ją dodać przed Twoim urlopem. W skrócie mogę napisać to co zwykle – świetna pozycja dla fanów Warcrafta znających historię Azeroth oraz dla osób, które czytały poprzednie części. Jak zwykle szkoda, ze są te polskie tłumaczenia lokacji czy nazwisk. Styl trochę inny niż u Christie Golden, ale Jeff Grubb dał radę i czyta się przyjemnie. Jest wciągająca, a i historia znana z gier zachowana. Ale to nic dziwnego, przecież Blizzard trzymał nad tym pieczę 🙂