Wielu fanów disnejowskich kaczek z pewnością nie spodziewała się, że Sknerus McKwacz kiedykolwiek ponownie zawita ze swoją rodzinką na ekrany telewizorów. Na całe szczęście tak się stało, a wraz z powrotem płetwonogich zadebiutował także komiks będący uzupełnieniem ich serialowych przygód. Również i my, polscy miłośnicy przygód mieszkańców Kaczogrodu, mamy sposobność by zapoznać się z opowieściami zawartymi oryginalnie w zeszytach od IDW dzięki czasopismu Kaczor Donald.
Komiks vs serial telewizyjny
Uwielbiam Kacze opowieści, zarówno te stare, jak i nowe. Od dziecka czytam też historie obrazkowe z Kaczorem Donaldem, jednakże papierowy spin-off najnowszego serialu lekko odstaje od swojego pierwowzoru. Każde graficzne opowiadanie nawiązujące do serii kanału Disney XD liczy około dziesięciu stron, podobnie jak klasyczne utwory twórcy kaczego uniwersum – Carla Barksa. Niestety, ale nie są one nawet w najmniejszym stopniu tak spójne fabularnie, jak dzieła twórcy z Oregonu czy nawet telewizyjny show. Na pierwszy rzut oka można zauważyć, że genialny pomysł został strawiony przez chaos scenariusza, niemniej jednak wydarzenia przedstawione na planszach potrafią rozbawić do łez, zwłaszcza dzięki „szkockiemu” humorowi najbogatszego obywatela stanu Kalisota.
Dziobaci bohaterowie
Komiks zawarty w najnowszym numerze majowym Kaczora Donalda prezentuje nam Śmigacza McKwaka, który podczas popisów lotniczych doznaje poważnej kontuzji. Korzystając z czasu, jaki awiator Sknerusa przeznacza na rekonwalescencję, jeden z siostrzeńców Donalda, Dyzio, wbrew zakazowi wujka postanawia skorzystać z lekcji pilotażu od niezdarnego idola. Prawie jedna czwarta historii skupia się na działaniach kaczorka próbującego przekonać swojego opiekuna do zmiany zdania oraz dostać się do kontuzjowanego Śmigacza. Przy tak krótkiej formie jest to dość męczące rozwiązanie. Można by je było zastąpić kadrami z zaprezentowanymi naukami McKwaka, jakich niestety nam nie przedstawiono. Jak na ironię, na ostatnich stronach Dyzio okazuje się bohaterem dnia, który pod nieobecność swojego mentora ratuje samolot bogatego krewniaka, a przy tym całą załogę. Cóż, kreskówki oraz historie obrazkowe często uciekają od praw logiki, jednakże pewne dziury fabularne potrafią wprawić czytelnika w konsternację.
Warto też wspomnieć o samym Donaldzie, bowiem stanowi on sporą zaletę. Na komiksowych stronach ta postać jakby odradza się na nowo, wraz z charakterystycznymi gagami. Poza tym pokazuje się on tutaj o wiele częściej niż w serialu. Jak widać, zamysłem twórców było wprowadzenie samotnie wychowującego trójkę niesfornych pisklaków wujka tylko po to, aby rozwinąć go na papierze.
Struktura
Anglojęzyczne zeszyty DuckTales zawierają po dwie historie, a ukazują się raz w miesiącu. W Polsce postanowiono podzielić każdy numer od IDW i umieszczać tylko po jednym opowiadaniu w kolejnych wydaniach miesięcznika Kaczor Donald. Takie posunięcie jest akceptowalne, jednakże niezmieniona, mała czcionka w dymkach podobnie jak w amerykańskim wydaniu potrafi zmęczyć oczy. Miejscami chciałoby się sięgnąć po lupę. Miejmy nadzieję, że wydawcy ułatwią nam w najbliższym czasie czytanie Kaczych opowieści, poprawiając ten ogromny błąd.
Komiks Kacze opowieści: Przejmij stery! pierwotnie ukazał się w zeszycie DuckTales #5.