Rybka wyskakuje z wody
Tytułowy Luca to rezolutny, ciekawy świata młodzieniec. Żyje w podwodnej wiosce, dnie spędzając na eksplorowaniu nieodległych zakamarków, wypasaniu rybek i ostrożnym obserwowaniu małpopodobnych istot. Luca nie wie zbyt wiele o świecie po drugiej stronie tafli wody – tylko tyle, że ląd zamieszkują potwory, a tacy jak on – ogoniaste stworki pokryte kolorowymi łuskami – nie są tam zbyt mile widziani. Sęk w tym, że zarówno łyse małpy, jak i porzucone przez nie na dnie morza przedziwne przedmioty strasznie Lucę fascynują. Kiedy więc poznaje Alberto – podobnego do niego jegomościa, który nie dość, że o bladych potworach wie wszystko, to jeszcze większość dnia spędza na powierzchni, Luca daje się uwieść duchowi przygody i zaczyna coraz odważniej eksplorować suchy ląd. Chłopcy spędzą w rybackim miasteczku niezapomniane wakacje, cały czas ukrywając przed mieszkańcami, kim (czym?) tak naprawdę są.

Źródło: wdwnt.com
Chwilo, trwaj!
Enrico Casarosa debiutuje w roli reżysera; swoim nazwiskiem sygnował dotąd jedynie krótkometrażową animację La Luna, za którą nominowany był do Oscara. Daje się już jednak zauważyć pewne punkty wspólne obu dzieł. Casarosa nie kładzie bowiem nacisku na introspektywne, pogłębione dywagacje psychologiczne i filozoficzne (którymi ostatnimi czasy raczyły nas fabuły od Pete’a Doctera, W głowie się nie mieści i Co w duszy gra), zamiast tego stawiając na relatywnie prostą, acz niezwykle ciepłą przygodową historię o wyzwaniach dorastania i dziecięcej przyjaźni. Wyraźne są również wizualne i tematyczne inspiracje. Dość oczywistym skojarzeniem wydają się klasyczne przeboje z portfolio studiów Disney i Pixar – Mała Syrenka i Gdzie jest Nemo. W poszukaniu nieco mniej oczywistych tropów warto jednak zwrócić się ku Dalekiemu Wschodowi – Japonii. Wpływy studia Ghibli* można dostrzec bowiem nie tylko w warstwie wizualnej filmu (choć Luca jest animacją wygenerowaną komputerowo, podobieństwa stylistyczne widać gołym okiem), ale i filozofii tworzenia. Casarosa, podobnie jak Hayao Miyazaki, wykorzystuje fantastyczną opowieść, jednocześnie zwracając uwagę na rzeczy zwyczajne, wręcz rutynowe. Świeże spojrzenie Luki, dopiero co poznającego lądowe realia, każe także nam – zblazowanym szczurom lądowym – dostrzec piękno w tym, co wydaje się zupełnie niepozorne.
Zastrzec należy przy tym, że względna prostota produkcji nie znaczy wcale, iż jest to opowieść płytka. Po raz kolejny sprawdza się bowiem złota formuła Pixara, nakazująca o złożonych kwestiach, takich jak uprzedzenia wobec inności, odkrywanie własnej tożsamości, pragnienie akceptacji, poszukiwanie swojego miejsca w społeczeństwie, opowiadanie przystępnym językiem, zrozumiałym i dla dzieci, i dorosłych. Casarosa nie upupia, ale i nie moralizuje, pozostawiając widzowi wolną rękę – dodatkowe konteksty zarysowane są subtelnie, nienachalnie; na pewno znajdzie je ten, kto zechce ich poszukać. Pozostałym Luca ma do zaoferowania przede wszystkim półtorej godziny świetnej zabawy.

Źródło: theverge.com
Morza błękit, ptaków śpiew
W zakresie animacji studio Pixar od lat gra w swojej własnej lidze. Rybackie miasteczko żyje (choć tym razem twórcy nie dążyli do fotorealistycznej dokładności, jaką zaprezentowali w Co w duszy gra); tafla wody mieni się w słońcu, kędzierzawe włosy falują na wietrze. Dużo bardziej fantazyjny z oczywistych względów wydaje się podwodny dom Luki i sama aparycja morskich stworków. Wrażenie robi zwłaszcza animacja płynnego przechodzenia chłopców z formy ludzkiej w „rybią”, gdy tylko zetkną się z wilgocią. Podobnie rzecz ma się z towarzyszącą obrazom ścieżką dźwiękową. Choć nie znajdziemy tu chwytliwego motywu przewodniego, który zostałby nam w głowie na dłużej, charakterystyczne plumkanie na mandolinie i cała gama włoskich szlagierów nadają animacji iście wakacyjnego klimatu. Santa Mozarella! Aż chciałoby się zasiąść z filiżanką espresso, zamoczyć stopy w ciepłym morzu, a wieczorem zadowolić brzuszek michą parującego makaronu…
W swoim pełnometrażowym debiucie Enrico Casarosa zabiera widzów do czasów i miejsc swego dzieciństwa. Luca to pochwała dziecięcej ciekawości, opowieść celebrująca wszelkiej maści inność i różnorodność, ucząca trudnej sztuki akceptacji bez zadęcia i łopatologicznego dydaktyzmu. Lećcie do kina – gwarantuję, że tuż po seansie zaczniecie szukać również innych lotów. Na przykład do Włoch.
* Nieprzypadkowo zresztą reżyser umieścił akcję w niewielkiej rybackiej mieścinie Portorosso. Warto przypomnieć, że anglojęzyczny tytuł Szkarłatnego Pilota Miyazakiego brzmi… Porco Rosso.
Na film Luca zapraszamy do sieci kin Cinema City!