Verónica to horror reklamowany w mediach społecznościowych jako ten, którego ze strachu nie da się obejrzeć do końca lub bez robienia sobie przerwy podczas jego seansu. Po nieudanym Rytuale skusiłam się zachwytami i zachętami pojawiającymi się w komentarzach. Jak na tym wyszłam?
Dawno, dawno temu….
Paco Plaza postanowił wziąć na warsztat prawdziwe zdarzenia, co powinno dodać smaczku produkcji. Śmiertelny incydent nie z tego świata, do którego w końcu dochodzi w filmie, został swego czasu spisany w wyjątkowym policyjnym raporcie. Jako pierwszy zawierał on opis zjawisk nadprzyrodzonych. I w zasadzie świadomość, że historia oparta jest na faktach, sprawiała, iż czułam pewne dreszcze.

Kadr z filmu „Verónica”
Za górami
Widz zostaje przeniesiony do lat 90’, do Madrytu i szkoły administrowanej przez zakonnice oraz domu prowadzonego przez jedną z córek wiecznie nieobecnej matki, piętnastoletnią, tytułową Verónicę. Naprawdę mocno liczyłam na obecność oślepionej Siostry Śmierć. Jej wizerunek na kilku plakatach obiecywał mi bardziej kluczową rolę, tymczasem okazała się ona głosem doradczym głównej bohaterki. Szkoda, ponieważ w jej postaci tkwił duży potencjał. Dzieciaki także powinny dostać więcej scen, żeby „przejąć” trochę film, mam bowiem wrażenie, że aktorka grająca najstarszą z rodzeństwa nie była jeszcze gotowa do takiej roli, w związku z czym drugoplanowe zabiegi mogły wesprzeć całość.

Kadr z filmu „Verónica”
Za lasami
Choć montaż i ujęcia zasługują na pochwałę, decyzja o powieleniu kilku scen w formie przypomnienia formułującego się w wyjaśnienia była dosyć nietrafna. Powtórzone sekwencje, które podsumowywały wnioski bohaterki, powodowały irytację. Przecież w tym czasie ekranowym mogło znaleźć się parę ujęć skuteczniej budujących napięcie. Repetycjom mówię stanowcze nie. Dobitne powielanie kwestii niezmiennie odczuwam jak traktowanie widza niczym dziecka, jakiemu trzeba tłumaczyć podstawy.
Dodać muszę, że strona wizualna trafiła w moje gusta. Subtelne przejścia, kamera podążająca za przedmiotem, nagłe odwroty i zmiany przestrzenne – to wszystko sprawiło, że doceniłam artystyczny rys filmu. I choć w horrorach często trudno o zachwyt nad autorskim podejściem, tym razem jest on jak najbardziej na miejscu.

Kadr z filmu „Verónica”
Coś tam się zdarzyło
Obiecano mi jazdę bez trzymanki, tymczasem nie był to żaden rollercoaster, choć parę pełnych napięcia momentów złapało mnie w swoje łapska. Nie dałabym filmowi miana horroru, bo choć budzących grozę elementów nadprzyrodzonych pojawiało się sporo, w moim wymagającym odczuciu bliżej mu do thrillera. Jednak, jakkolwiek to zabrzmi, całość oglądało się niemal przyjemnie, zwłaszcza ze względu na montaż.
Gdyby tak oceniano wszystkie horrory to żadnego nie dałoby się nazwać na prawdę „horrorem”. Tym bardziej że jak ogląda sie codziennie w kółko same horrory to po jakimś czasie już nic nie jest straszne, jak już to ciekawe 🤷🏼♀