Władca Pierścieni: Powrót króla
Jedną z moich ulubionych gier na licencji był niewątpliwie Władca Pierścieni: Powrót króla. Przez tę grę, wydaną przez Electronic Arts w 2003 roku, kiedy to byłem jeszcze w liceum, zdarzało mi się nawet wagarować. Był to tytuł, który zachwycił pewnie niejednego fana filmu Petera Jacksona. Dzięki współpracy z New Line Cinema otrzymaliśmy pięknie odwzorowane lokacje, a przede wszystkim bohaterów. Mogliśmy się wcielić w Aragorna, Legolasa, Gimliego, Gandalfa, Sama lub Froda. Po ukończeniu gry dodatkowo odblokować mogliśmy Faramira, Merry’ego i Pippina. Każdemu z nich głosu użyczyli aktorzy wcielający się w te postacie. Kolejnym bonusem cieszącym graczy były fragmenty filmu wstawione w kolejne etapy naszej przygody, zmieniające się w pewnym momencie w naszą grę i kierowaną przez nas postać. Dzięki temu czuliśmy się, jakbyśmy naprawdę zawędrowali do Śródziemia. Gra miała swoje minusy. Praca kamery często zawodziła i ciężko było odpowiednio sterować bohaterem. Ale za to liczne „combosy”, efektowne ruchy, odgłosy i teksty w tle wynagradzały nam problemy z kierowaniem. Dla mnie osobiście największą wadą było to, że gra dość szybko się kończyła. Na pocieszenie zawsze można było ponownie przechodzić dane etapy innymi bohaterami, dzięki czemu zdobywali oni kolejne poziomy i odblokowywali nowe kombinacje ciosów. Warto jeszcze dodać, że pomimo upływu szesnastu lat grafika w grze nadal wygląda dobrze. Oczywiście dziś dostalibyśmy znacznie więcej detali, a bohaterowie wyglądaliby jeszcze lepiej, ale nadal nie jest źle i miło wrócić do tego tytułu. Przy okazji jest to według mnie jedna z najlepszych gier na podstawie Władcy Pierścieni dostępna na PC. Przebija ją jedynie Bitwa o Śródziemie. Nie żebym narzekał na Cień Mordoru, ale co to za zabawa, jak nie można być Legolasem czy Gimlim.
– Piotr Markiewicz