Gejsze to jeden z tytułów, który zaskoczył mnie najbardziej w mojej karierze gracza. Gdy dowiedziałam się na jednym z konwentów, że wśród nowości znajduje się mała, dwuosobowa karcianka, w której każdy ma do wykonania tylko 4 ruchy, nie wróżyłam jej wielkiej kariery. Jednak coś mnie skusiło, żeby spróbować, i okazało się, że gra jest świetna.
Swoją premierę Hanamikoji miało 10 lat temu, natomiast polska wersja, czyli Gejsze, pojawiła się w 2017 roku. Małe, czarne pudełko szybko znalazło się na mojej półce i nadal często trafia na stół. Zanim jednak przejdziemy do naszych czterech możliwych akcji, musimy przygotować komponenty.
W rzędzie układamy płytki gejsz tak, aby wartości na nich były w rosnącej kolejności. Na środku każdej z nich umieszczamy znacznik przewagi. Z talii prezentów odrzucamy losowo jedną kartę, a pozostałe dwadzieścia tasujemy i tworzymy stos dobierania. Każdy z graczy bierze sześć z nich na rękę, a przed sobą kładzie cztery żetony akcji kolorową stroną ku górze.
Na początku swojej tury bierzemy wierzchnią kartę na rękę, wybieramy jeden z dostępnych żetonów i wykonujemy wskazaną akcję, a wykorzystaną płytkę odwracamy na szarą stronę. Nasze ruchy wykonujemy naprzemiennie. Gdy każdy wykorzysta wszystkie cztery żetony, sprawdzamy, czy został spełniony jeden z dwóch warunków zwycięstwa – przychylność przynajmniej czterech gejsz lub gejsz o wartości minimum 11. Jeśli nie można wyłonić zwycięzcy, ponieważ nikomu nie udało sprostać tym wymaganiom, talia ponownie jest tasowana i rozgrywamy kolejną rundę aż do osiągnięcia sukcesu przez jednego z graczy.
Jak zaledwie 4 akcje mogą stworzyć świetną grę? Mała liczba ruchów wymaga dokładnego przemyślenia każdego z nich, a ograniczona wiedza o kartach drugiego gracza wymaga jednoczesnego przeliczania przewagi u poszczególnych gejsz jak i prób przewidzenia, jaki ruch ma zamiar wykonać przeciwnik. Dzięki temu każda akcja może zapewnić nam sukces lub pogrążyć.
Dostępne działania to:
- Zarezerwowanie jednej zakrytej karty i dołożenie jej po zakończonej rundzie;
- Odrzucenie dwóch kart z gry;
- Stworzenie dwóch par prezentów, z których najpierw jedną wybiera rywal;
- Wyłożenie trzech kart, spośród których przeciwnik bierze jedną.
Każda karta, którą wykładamy na stół lub wybieramy podczas ruchu drugiego gracza, zostaje dołożona do płytki gejszy zgodnie z preferowanym przez nią podarunkiem. Układamy je po naszej stronie rzędu i staramy się zdobyć przewagę, co zaznaczamy przesuwając znacznik na płytce w kierunku wygrywającego gracza.
Wartość gejszy jest jednocześnie informacją o liczbie kart danego rodzaju. Japonka z cyfrą 2 będzie nasza, jeśli uda nam się na przykład dołożyć do niej jedną kartę, a drugą odrzucimy z gry. Jeśli jednak nie mamy informacji o drugim podarunku, musimy mieć nadzieję, że został odrzucony wcześniej lub drugi gracz umożliwi nam jego zdobycie podczas swoich akcji.
W trakcie rozgrywki mamy wiele do przemyślenia. Partie powinny być krótkie i rzeczywiście się takie zdarzają. Ale równie dobrze mogą trwać pół godziny lub więcej, gdy walka o względy gejsz jest tak zaciekła, że zdobycie przewagi jest bardzo trudne.
Bardzo fajnie przemyślana mechanika, która wymusza także dzielenie się naszymi kartami z przeciwnikiem sprawia, że możemy manipulować jego wyborem poprzez stworzenie dwóch par, w których znajdują się rozdzielone dwie karty potrzebne rywalowi. Dając coś na przynętę, możemy mieć nadzieję, że drugi gracz zostawi nam prezenty, na których nam bardziej zależy.
Fenomen Gejsz jest trudny do wytłumaczenia, jeśli się nie spróbowało samemu zagrać. Ale gdy już odkryjecie głębię mechaniki w tak minimalistycznej karciance, nie będziecie chcieli poprzestać na jednej rozgrywce. Rewanż jest nieunikniony, i to pewnie nie jeden. A przy okazji karty są pięknie namalowane, więc zastanawiając się nad optymalnymi ruchami, możemy podziwiać również jej wykonanie.