Ikar zapragnął wzbić się w niebiosa
Drugi tom Małych bogów ponownie koncentruje się na krótkich scenach z udziałem mitologicznych bohaterów. Jak tytuł wskazuje, w tej części twórcy najwięcej uwagi poświęcili Ikarowi. Oczywiście większość prób wzbicia się w powietrze kończy się fiaskiem, tudzież doprowadza do rozmaitych śmiesznych wypadków. Świetnie prezentuje się też opowieść z Posejdonem grożącym paluszkiem Odyseuszowi za łowienie zbyt małych ryb. Poza tym warto wspomnieć o Heraklesie, który tym razem na poważnie wziął się za wykonanie pierwszej pracy. Zważywszy, że nadal nie otrzymał nadludzkiej siły od Zeusa, musiał uciec się do szalonych podstępów, aby pokonać Lwa Nemejskiego. A co w takim razie z protagonistą? O dziwo Taurusek w tomie drugim pojawia się rzadziej. Niemniej ponownie nieźle rozrabia – znów wkurzył samego Zeusa. Z tego powodu próbuje odkupić swoje winy, „bezinteresownie” pomagając Midasowi… Z ciekawszych momentów warto wspomnieć o zabawnych próbach uwodzenia kobiet przez Zeusa. Niestety poziom poszczególnych historii wypada różnie. Niektóre do mnie w ogóle nie trafiły, jak choćby wątek migrującego Ikara.
Na scenę wchodzi… Atena
Największą zaletą Małych bogów jest kreska Larbiera. Umiejętnie oddaje on emocje towarzyszące bohaterom. Wszelkie wybuchy gniewu wypadają komicznie. Również projekty postaci są znakomite, albowiem większość bohaterów jest po prostu niezwykle sympatyczna – nie sposób ich nie polubić. W tomie drugim pojawia się – poza Ikarem – również Atena. Podobnie jak inni mali bogowie kobieta niezbyt radzi sobie ze swoją profesją. Choć postacie prezentują się dobrze, to scenariusz czasem kuleje. Bardziej bawi mnie umiejętnie narysowana mimika bohaterów niż sytuacyjny żart czy wypowiadane kwestie.
Syreny, które nie są syrenami
Chciałbym, aby Mali bogowie byli świetnym komiksem, niestety drugi tom utwierdza mnie w przekonaniu, że mam do czynienia z typowym średniakiem. Doceniam pomysł, widzę potencjał w tej serii, ale poziom humoru nie zawsze do mnie trafia. Rysunki Larbiera doskonale wpisują się w humorystyczną konwencję i z przyjemnością obserwowałem poczynania bohaterów, ale z drugiej strony zabrakło mi zabawniejszych scen. Ta seria wcale nie jest zła, ale na tle wielu innych pozycji wypada niestety przeciętnie.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na jedną z kilku nieścisłości. Mianowicie chodzi o syreny, które nie mają nic wspólnego ze stworzeniami znanymi z greckiej mitologii. Niestety autorzy przedstawili je jako kobiety z rybim ogonem. Oczywiście nie jest to jakiś spory mankament, w końcu przede wszystkim w Małych bogach liczy się humor i dobra zabawa. Niemniej trochę szkoda, że materiał źródłowy został potraktowany po macoszemu.