Zwiastuny filmowe spotęgowały moje obawy, że oto dostaniemy nieudolną podróbkę „Kina Nowej Przygody” z kiepskim zapleczem realizacyjnym. Czy akcję popycha do przodu solidny scenariusz, czy może naciągane zwroty akcji? Przekonajmy się, w jakim stopniu Tomb Raider okazał się obrazem z kategorii guilty pleasure, a na ile kawałkiem porządnej produkcji audiowizualnej.
Lara Croft to niepokorna córka ekscentrycznego podróżnika, który zaginął, gdy była nastolatką. W wieku dwudziestu jeden lat dziewczyna podąża już własną ścieżką i choć ma mało ambitną pracę kuriera (znaczy, że żadnej roboty się nie boi!), bierze udział w wyścigach… rowerowych. Słowem, twórcy starają się nam pokazać, że mamy do czynienia z kobietą o silnym charakterze. Lara okazuje się też buntownikiem, nie akceptuje bowiem orzeczenia dotyczącego śmierci swojego ojca, w związku z czym postanawia go w końcu odnaleźć. Podczas swoich poszukiwań rozbija się u wybrzeży tajemniczej wyspy, gdzie przechodzi przemianę… w jeszcze twardszą babkę.
-
Kadr z filmu „Tomb Raider”
Ale to już było
Należę do tych osób, które Larę Croft znają tylko z filmowej serii, a gier komputerowych na oczy nie widziały. Jednak jako mała dziewczynka zapałałam ogromną sympatią do „damskiej wersji Indiany Jonesa”, dlatego też niełatwo jest mi przyzwyczaić się do innej odtwórczyni głównej roli. Oczywiście doceniam próbę stworzenia nowego origin story i odświeżenia wizerunku tej silnej kobiecej postaci, a także sekwencje, w których Alicia Vikander (lub jedna z jej kaskaderek) daje popis swojej sprawności fizycznej. Chociaż aktorsko starała się podołać, to nie ma rady na kiepski scenariusz.
Leżę i kwiczę – powiedziała fabuła
Relacja między ojcem a córką zostaje wyeksponowana dosyć melodramatycznie. Pociągnięcie przez cały film ich emocjonalnej więzi spłyca go. Bo choć motyw daddy issue trafia do mnie bardzo łatwo (ach, Logan), tutaj został on sprowadzony do poziomu kliszy. Zaskoczyło mnie jedynie rozwiązanie zagadki z demoniczną mocą Himiko. Cała reszta była przewidywalna – do tego stopnia, że gdzieś w połowie seansu byłam całkowicie pewna nie tyle zakończenia, które było dokładnie takie, jakiego oczekiwałam przed wejściem na salę, co sekwencji zamykających film. Twórcy nie odpuścili sobie także symbolicznego warkocza na głowie Lary – być może w innych okolicznościach uznałabym to za świetne podsumowanie przemiany głównej bohaterki.
-
Kadr z filmu „Tomb Raider”
W oczy kole
Jeżeli liczyliście na szalonego złoczyńcę, który pragnie siać zamęt, wyjdziecie z kina zawiedzeni. Wynajęty odkrywca przejawia parę oznak choroby psychicznej, ale jego kreacja została pogłębiona psychologicznie (niepotrzebnie w tę stronę) – to tak naprawdę rodzinny typ, co tęskni za swoimi córkami. Szanować jednak należy fakt, że nie zdradził wrogom swojego misternego planu – bo go nie miał. Umiał za to określić, czy inne postaci posiadają inteligentne rysy twarzy.
Gdy film początkowo nabierał tempa, a ja zadowolona czekałam na konkrety i tak zwane mięcho, ktoś postanowił wepchnąć kilka „szalonych” zwrotów akcji i nająć do roli spienione fale. Aktorki to nie byle jakie. Musiały zagrać na „diabelskim morzu”, użyć swojej morderczej mocy, jednak nie wypadły przekonująco. Tak jak czarny charakter nie budził silnych emocji (było mi go tylko trochę żal), tak i siły natury nie sprawiły, że drżałam o życie bohaterów.
-
Kadr z filmu „Tomb Raider”
W innych filmach przygodowych największą frajdę przynosiło rozwiązywanie zagadek, natomiast tutaj robotę tę za widza i Larę wykonuje ojciec – gdy na ekranie migają nam jego zapiski, naukowiec spokojnym głosem tłumaczy także swoje odkrycia. Wiele czasu zajęło mi również krzywienie się na efekty specjalne – co za dużo CGI, to niezdrowo. Muzycznie szału nie było, ścieżka dźwiękowa brzmiała zresztą dosyć znajomo.
Mieszane uczucia
Choć więc ta propozycja nowego Tomb Raidera do mnie nie przemówiła, dostrzegam w niej spory potencjał. Podkreślić należy, że nie był to seans przyjemny, podczas którego z radością zmieniłam się w naiwnego widza. Jednak z zaciekawieniem udam się na kolejne części tej serii, licząc, że twórcy nauczą się na swoich błędach – i wykorzystają aktorskie umiejętności, jakich, szczerze mówiąc, trudno odmówić obsadzie. Odtwórcy głównych ról robili co mogli, nawet gdy musieli wypowiadać kolejne banalne kwestie. Oby następnym razem mieli łatwiej.
Już teraz film można obejrzeć w OhKino Arkady Wrocławskie.