Krople astralne coraz bardziej się buntują, a czarodziejki nadal tego nie dostrzegają. Jakby tego było mało, agenci rozgryźli, iż dziewczęta posiadają moce. Jak paczka przyjaciółek poradzi sobie z tymi zagrożeniami z zewnątrz i od wewnątrz?
Tom szósty przygód wojowniczek to przede wszystkim domknięcie kilku toczących się równolegle wątków. Przyjaciółki nadal zmagają się z zasadzającymi się na nie agentami – tym razem posiadającymi w swych szeregach utalentowanego magicznie mężczyznę, który potrafi ujrzeć czarodziejki mimo zasłony niewidzialności. Powtarzające się utarczki z przedstawicielami prawa stają się tak uciążliwe, iż w całą sprawę ostatecznie angażuje się sama wyrocznia. Także misja związana z władcą Arkhanty nadal pozostaje w sferze zainteresowań Kondrakaru, więc dziewczęta po raz kolejny udają się uwolnić Yuę. Niestety nie wszystko rozgrywa się tak, jak bohaterki by tego chciały. Kilka błędnych decyzji, jedną tragedię i dużą dawkę magii później udaje się opanować zaistniałą sytuację i ostatecznie zamknąć zlecone przez wyrocznię zadanie. Ostatnim tematem poruszonym w komiksie jest ten dotyczący samodzielności kropli astralnych. Ponieważ czarodziejki od dłuższego czasu wykorzystywały je do swoich potrzeb (nawet tych niezwiązanych z misjami), duplikaty stwierdziły, że czas na rebelię, gdyż im również należy się normalne życie. Oczywiście Will wraz z ekipą miała co do tego inne zdanie, więc dotychczas posłuszne klony uciekają i próbują smaku życia na własną rękę.
Czas się pożegnać
Cieszę się, iż w tym tomiku rozwiązanie znalazło kilka kwestii. Utarczki z królem Arkhanty oraz coraz bardziej autorytarne zachowanie wyroczni odczuwałam już jako przegadane i męczące. Także wątek agentów, którzy z jednej strony mieli pewne podstawy do śledzenia dziewcząt, z drugiej – ich motywacje oraz cała organizacja wydawały mi się grubymi nićmi szyte i doklejone na siłę do treści. Jedyną wartą większego zaangażowania kwestią jest dla mnie kwestia kropli astralnych, które przecież są idealnymi wersjami dziewcząt. Dylemat moralny, czy powinny być traktowane jak normalni ludzie i móc posiadać odrębne imiona oraz życia, jest według mnie głęboką kwestią i zdecydowanie zasługiwał na rozszerzenie. Bardzo podobał mi się ów wspomniany już bunt oraz próba niezależności. Will oraz przyjaciółki dostały tutaj dobrą nauczkę i liczę na to, iż wyciągną z całej sytuacji odpowiednie wnioski, zwłaszcza że skutkiem tej historii będzie swoista reorganizacja zasad – jak i kiedy mogą znikać, by wykonywać misje zlecone przez Kondrakar.
Nadal jest dobrze
Dotarłam aktualnie do tego miejsca w historii, którego nie dane było mi poznać w czasach nastoletnich. To, co dzieje się wokół dziewczyn jest więc dla mnie nową i – jak się okazuje – nadal ciekawą historią. Chociaż mniej już utożsamiam się z problemami towarzyszącymi dojrzewaniu, wątki poruszane przez W.I.T.C.H. są dla mnie ciekawe i nie czuję, by były infantylne. Chociaż głównymi odbiorcami tej serii są nastolatkowie, nadal czerpię przyjemność z owej historii i stwierdzam, że sentyment jest tylko jednym z kilku elementów, które się na nią składają.
Nowy tom, nowa przygoda!
Ponieważ wiele się w części szóstej zadziało, jestem pewna, iż kolejny tom zaskoczy nas nowym wątkiem. Zgodnie z tym, co napisałam wcześniej – nadal polecam opowieść o przyjaciółkach-czarodziejkach i wyczekuję kontynuacji.