Nie ma chyba obecnie na świecie gracza, który nie wie, czym jest Minecraft. Niesamowicie popularna gra od studia Mojang zawładnęła umysłami wielu i mimo upływu lat wciąż posiada solidną i aktywną grupę użytkowników aktywnych fanów. Ba! Sam spróbowałem skonstruować swoją pierwszą drewnianą chatkę w tym klockowym świecie, co sprawiło, że teraz lubię co jakiś czas wrócić do tej produkcji, aby stawiać kolejne budynki i łączyć powstałe miasta siecią metra. Tym razem jednak kanciaste uniwersum zapragnęło zawitać do mnie w materialnej formie, pod postacią figurki z serii Minecraft Squishme.
ArcziN miażdżyć! ArcziN zgniatać!
Antystresowe gniotki zapakowane są w szczelnie zamknięte saszetki, uniemożliwiające nam ujrzenie zawartości. Nie jest to zabieg przypadkowy, gdyż w serii znajdziemy sześć różnych stworzeń żywcem wyjętych z Minecrafta, a element zaskoczenia dodaje nieco tajemniczości i ekscytacji. Kolorowe opakowanie wyraźnie wskazuje nam, jak wygląda kolekcja. Dodatkowym smaczkiem jest to, że szansa na wylosowanie stanowiącego wizytówkę cyfrowego oryginału Creepera wynosi 1:24. Trzeba przyznać, jest to nie lada kolekcjonerska perełka. Co prawda dziwi niebieski kolor wybuchowego potwora, ale być może jest to próba oddania jego naładowanej piorunem wersji. Nie ukrywam, miałem nadzieję na otrzymanie tejże legendy, jak chyba każdy, lecz trafiłem na całkiem sympatycznego morskiego żółwia i uroczą krowę.
Pierwsze, co zwraca uwagę, prócz uderzenia sztucznego, ale całkiem przyjemnego zapachu zintensyfikowanego zamkniętym klimatem wewnątrz opakowania, to rozmiar. O ile w przypadku mlekodajnego ssaka wielkość nie jest jakaś nietypowa, tak ledwie siedem centymetrów długości przy niewiele mniejszej szerokości gada trochę rozczarowuje. Niewygodnie ściska się antystresowego zgniotka (zwłaszcza w przypływie emocji), który jest wyraźnie zbyt mały w stosunku do dłoni. Figurki są jednak bardzo przyjemne w dotyku oraz, choć nieco opieszale, sprawnie wracają do standardowego kształtu.

Ciężko przeoczyć takie niedociągnięcie
Jaka jest kostka, każdy widzi
Wizualnie produkty prezentują się bardzo przyjemnie i nieco bajkowo, choć trochę odbiegają od pierwowzoru. Przede wszystkim zwierzaczki są wyraźnie mniej kanciaste od swej cyfrowej wersji, dzięki czemu zyskują nieco subtelności i własnego charakteru. Mniej przyjemnie jest jednak, gdy postanowimy przyjrzeć się detalom. Kolory niezbyt pasują do znajdujących się na zgniotkach kształtów. Są wyraźnie przesunięte względem miejsca, w którym powinny się znajdować. Gorzej z brzuchem żółwia, gdzie barwa jest w wielu miejscach zwyczajnie przeciągnięta, jak gdyby ktoś niezbyt postarał się przy swojej pracy, a miejscami po prostu – i dosłownie – dał plamę. Porównując figurki do tego, co widzimy w grze, łatwo też dostrzec zdecydowanie skromniejszą paletę kolorów. Można by oczywiście pominąć to, że na ekranie mają one przynajmniej trzy razy więcej odcieni, bo nie jest to aż tak istotne, jednak brak takich detali jak nozdrza gada jest trudny do przeoczenia. Bardziej oszczędne ubarwienie i mniej kanciaste kształty sprawiają, że sympatyczny żółwik dość słabo kojarzy się z Minecraftem, będąc sobie, ot, takim miłym zwierzątkiem do ściskania. Nie jest to jednak wada dyskredytująca całą serię, a raczej kwestia doboru postaci. Krowa, choć bardziej jej młode, biorąc pod uwagę proporcje, nawet mimo podobnych do wcześniej wspomnianych rozbieżności, jest wyrazista i bez najmniejszego trudu można wskazać, do jakiej produkcji się odnosi. Tak samo zapewne jest z pozostałą częścią kolekcji, choć nie mam pewności, czy czarno-biały miś nie pójdzie w ślady nosiciela skorupy. Ale hej! Kto by nie chciał pandy?
Odrobinę niechlujne wykonanie i lekkie rozbieżności od cyfrowego oryginału można uznać za wady, jednak nie są one na tyle rażące, by stracić zainteresowanie tymi sympatycznymi figurkami. Jeśli więc jesteście miłośnikami hitu od Mojang, chcecie wprowadzić nieco kanciastości na swoje półki albo ten cholerny camper, który nie ma ni krzty skillu, tylko jedzie na farcie, znów Was ściągnął z ukrycia i musicie się na czymś wyżyć, to powinniście zainteresować się produktem Minecraft Squishme. Kto wie, może to Wam się poszczęści i traficie na Creepera? Chwila! Co tak za mną syczy… O nie, nie, nie, nie, nie, NIE!