Prequele to bardzo specyficzne zjawisko. Skoro odbiorca zapoznał się już z oryginałem i wie, jak on się kończy, to po co dopowiadać, co się działo wcześniej? Fabienowi Nury’emu niestraszne to pytanie, dzięki czemu doszło do powstania komiksu Legion. Kroniki opowiadającego o początkach wampirzego konfliktu dwóch braci.
Legion. Kroniki poszczycić się może przynależnością do kategorii prequeli, które są lepsze od oryginałów. Poprzedniej historii z tego uniwersum (Jam jest Legion) zarzucałem przekombinowanie. Najciekawszy element – czyli wampiryzm, wedle którego Drakula i jego brat Radu za pomocą krwi przejmowali ciała i świadomość swoich ofiar – został przywalony masą dalece bardziej sztampowych wątków i nieciekawych postaci. Druga część cyklu naprawia ten błąd, uczyniwszy z potwornego rodzeństwa głównych bohaterów.
Kronika świata
Nury nie zrezygnował jednak całkowicie z narracyjnej kombinatoryki. W Kronikach dochodzi już nie tylko do przeskoków pomiędzy różnymi bohaterami i krajami, lecz areną działań staje się niemal cały glob. I to na przestrzeni kilku wieków. Jednocześnie wszystko to jest bardziej czytelne niż w oryginalnym Jam jest Legion. Komiks stanowi połączenie wielu osi fabularnych opisujących ciągnącą się przez wieki rywalizację braci. Pierwszy wątek skupia się na genezie wampiryzmu Drakuli i Radu i ma miejsce w Transylwanii (oraz w Imperium Osmańskim w retrospekcjach). Niestety, samo wyjaśnienie niesamowitych mocy, jakie posiadają strzygi w tym świecie, to spory zawód. Również początki konfliktu między rodzeństwem są słabo umotywowane. Oba wątki zostały potraktowane po macoszemu i rodzą więcej pytań, niż dają odpowiedzi. Dalej jest już lepiej. Pozostałe epizody przenoszą czytelnika do Ameryki Południowej za czasów konkwisty, napoleońskiej inwazji na Rosję i Rumunii oraz Wielkiej Brytanii z epoki rewolucji przemysłowej.
Kronika dziejów
Ten punkt wyjściowy jest najsilniejszą stroną komiksu. Na przestrzeni wieków wampirom przyszło przejmować ciała osób o różnych płciach i statusie społecznym. Ofiary Drakuli, wśród których byli Gabriella de la Fuente (żona Hernana Torresa), kapitan huzarów Armand Malachi czy krezus Byron Cavendisha, pozwalały mu na wygodne życie i pośrednią kontrolę nad maluczkimi. W tym samym czasie pałający zemstą Radu, by przeżyć, był dalece mniej wybredny – spędzając wiele lat w ciałach szczurów. Narracja pierwszoosobowa sprawdza się tutaj świetnie, gdyż pozwala lepiej podkreślić tę różnicę. Dzięki wewnętrznym monologom Nury ukazuje, że przejmowanie ciał nie pozostaje bez wpływu na samego wampira, gdyż część świadomości i wspomnień w dalszym ciągu pozostaje w ofierze i odpowiada za poczynania braci. Ta swoista płynna tożsamość pogłębia i humanizuje potwory (choć dalej czynią straszne rzeczy) i sprawia, że są oni dalece bardziej intrygujący niż w oryginalnym Legionie.
Mam jednak wrażenie, że o ile poszczególne linie historyczne są ciekawie napisane i wielowątkowe, o tyle nie do końca składają się w spójną całość. Niektóre decyzje podejmowane przez wampiry w późniejszych wiekach wydają się nie mieć odpowiedniego umotywowania we wcześniejszych odsłonach. Niestety elementem, który nie uległ poprawie, jest zakończenie – ponownie jakby zabrakło scenarzyście pomysłu na to, jak podsumować wszystkie poprzednie wydarzenia.
Kronika ilustrowana
Dodatkowo wszystkie te linie czasowe opowiadane są w niechronologicznej kolejności. Co więcej, choć oryginalnie komiks wydano w czterech zeszytach, to w każdym z nich poprzeplatano wydarzenia z różnych wieków. Taka kombinacja nie przyprawia jednak o ból głowy, ze względu na jeden, stanowiący najciekawszy aspekt komiksu, zabieg – każdy wątek prowadzony jest przez innego rysownika. W ten sposób swoje cegiełki dołożyli: Mathieu Lauffray (znany z Long Johna Silvera, tutaj odpowiedzialnego za prolog), Mario Alberti (czasy konkwisty), Zhang Xiaoyu (epoka napoleńska), Tirso (historia w Anglii) i Eric Henninot (ilustrujący metaforyczny pojedynek szachowy braci). Każdy z nich posiada na tyle różną kreskę, że czytelnik nie ma problemu w odnalezieniu się pomiędzy poszczególnymi wątkami. Dzięki temu jest to coś więcej niż tylko zabieg formalny. Pochwalić należy także polskie wydanie w twardej oprawie, z posłowiem rozjaśniającym kulisy powstania tego skomplikowanego przedsięwzięcia.
Kronika końca
O sequelach mówi się, że ich receptą na sukces powinno być zaserwowanie tego samego, co w oryginale, ale w dwa razy większej ilości. Najwidoczniej ta maksyma pasuje także do prequeli. Drugie podejście Fabiena Nury’ego do konfliktu wampirów pozwoliło scenarzyście naprawić dawne błędy i stworzyć bardzo przyjemny w odbiorze komiks.