Zazwyczaj komiksy z Kaczorem Donaldem, jeśli nie należały do amerykańskiego kanonu, czyli nie były autorstwa Barksa lub Rosy, nie miały miejsca wyjątkowego, aby znaleźć się w wydaniu specjalnym. Zazwyczaj trafiały do spaśnych „Gigantów”. Tym razem jednak jest nie co inaczej.
Twórcy z Italii
Każdy wierny kaczkofan wie nie od dziś, że najwięcej komiksów o mieszkańcach Kaczogrodu tworzy się we Włoszech. Słynny format „pulpy” sprawia, że historyjki te wydawane są masowo na licencji Disneya. Dlatego też Włosi utworzyli swoją serię, z której są dumni i która dzięki wydawnictwu Egmont trafiła na polski rynek wydawniczy. W pierwszym tomie postawiono na legendarnego Giorgio Cavazzano i pięć opowieści od niego. Już na pierwszy rzut oka widać, że mamy do czynienia z zupełnym innym stylem graficznym. Komiksy te co prawda może są bogatsze jeśli chodzi o kolor, ale gdy chodzi o detale, to przegrywają z historyjkami Rosy. Ponadto duży problem mam ze starymi komiksami, których wypełnieniem kolorem jest mocno niedokładne i przypominają kolorowankę dla dzieci. Nie można jednak tego powiedzieć o nowszych komiksach. Jednakże pod względem fabularnym te historyjki są przepełnione nową treścią. Wprowadzają między innymi nowe postaci do kaczej rodziny, takie jak Królewna H. Bogarto i Kwaku O’Kej.
Wydanie na miarę dobijania leżącej Sknery
Publikacja ukazała się w solidnej, twardej oprawie i kompaktowym formacie, co sprawia, że doskonale nadaje się do lektury, ale czy to było niezbędne? Można było wydać ten tom jak nowe komiksy od DC i uniknąć tym samym powtórki z problemu, który mieliśmy przy serii Nowe DC Comics, gdzie cena była drastycznie wysoka, właśnie przez twardą okładkę. Poza tym jak ktoś chce wziąć do plecaka tego tytuł, to zawsze ma dodatkowe kilo. Włoscy autorzy, mimo że rysują stosunkowo dobrze i potrafią rozbawić humorem, tworzą tak niekanoniczne historie, że format miękkiej okładki byłby tutaj raczej wskazany.Warto jednak dodać, że na stosunkowo prostym, okładzie białej okładce widnieje postać Sknerusa, a także umieszczono komiksowy portret autora, Giorgio Cavazzano.
Jeszcze więcej, jeszcze dalej, jeszcze lepiej
W ogólnym rozrachunku komiks prawdopodobnie nie każdemu przypadnie do gustu. Niektórzy mogą woleć pozycje bardziej ambitne lub związane z amerykańską tradycją prezentowania Sknerusa przez Rosę lub nałożoną pętle lat 50. w komiksach Barksa. Niemniej jednak, moim zdaniem, jest to propozycja atrakcyjna nie tylko dla młodszych czytelników. To także świetna okazja do sięgnięcia po coś lekkiego, co pozwoli odprężyć się po trudnym dniu i na chwilę przypomnieć sobie własne dzieciństwo i klasyki z lat 90. Ponadto bardziej dociekliwi fani znajdą szkicownik autora, oraz krótki wstępny artykuł o jego twórczości. Wszystko by nawet się broniło powyżej przeciętnej, gdyby nie ta horrendalna cena na miarę serii przygód Myszki Miki i pozostałych czarodziejów.