Poszczególne media wzajemnie się przenikają, nic zatem dziwnego, że ktoś w końcu postanowił przełożyć klasyczne dzieło, jakim jest Władca Much na język komiksu. Czy Aimée De Jongh, która podjęła się tego zadania, stworzyła utwór godny pióra Williama Goldinga?
Walka o przetrwanie
W 1954 roku opublikowano po raz pierwszy książkę Williama Goldinga pod tytułem Władca Much. Szybko zyskała popularność i do dziś uznawana jest za jedną z najlepszych książek. BBC umieściło ją na liście „100 powieści, które ukształtowały nasz świat”. I oto wielka miłośniczka wspomnianego dzieła, czyli Aimée De Jongh, podejmuje się zadania przełożenia powieści Goldinga na język komiksu. Przyznaję, że nie czytałem książkowego pierwowzoru, ale sporo o nim słyszałem i miałem w planach kiedyś się za niego zabrać. Szczęśliwie dzięki Non Stop Comics trafiła mi się okazja, aby poznać tę historię w trochę innej formie. Władca Much opowiada o grupie chłopców, którzy trafili na bezludną wyspę i starają się przetrwać. Choć początkowo jest wesoło i nawet sobie radzą, to z biegiem czasu narastają konflikty w grupie, aż dochodzi do pierwszej tragedii. Ta historia doskonale pokazuje, jak szybko instynkty potrafią wziąć górę nad człowieczeństwem. Nikt nie rodzi się potworem, ale może się nim stać, jeśli zaistnieją odpowiednie okoliczności. Zdecydowanie ta opowieść ma mocny wydźwięk, który zmusza do refleksji. Choć nie będę ukrywał, że spodziewałem się o wiele mocniejszych i dramatyczniejszych scen oraz bardziej pesymistycznego zakończenia. Niemniej cieszę się, że dzięki Aimée De Jongh mogłem w końcu poznać treść tej ciekawej książki.
Zachwycająca bezludna wyspa
Najbardziej podczas lektury tego komiksu zachwyciły mnie grafiki. Autorka ma wielki talent, co widać, zwłaszcza gdy rysuje tę rajską wyspę. Falę rozbijające się o kamienisty brzeg, czy też zwykłe palmy wyglądają realistycznie i po prostu pięknie. A gdy mamy scenę rozrysowaną na całą stronę, to po prostu trzeba na chwilę zatrzymać wzrok na tym kadrze. A największe wrażenie zrobił na mnie tytułowy władca much – genialna sekwencja! Do wydania nie mam większych zastrzeżeń – solidna cegła, w mniejszym formacie przypominającym książkę w twardej okładce. Na końcu zamieszczono kilka słów od autorki, a także wczesne szkice. Z tyłu okładki wyłapałem jedynie nadmiarową spację, a poza tym żadnych błędów się nie dopatrzyłem.
Czy warto poznać prawdziwą naturę władcy much?
Władca Much. Powieść graficzna przypadła mi do gustu. W końcu mogłem poznać tę kultową historię w nieco przystępniejszej formie – łatwiej znaleźć czas na przeczytanie ponad trzystu stron komiksu niż książki o podobnej grubości. Sama historia wciąga już od pierwszej strony. Choć ubolewam, że autorka nie pokazała katastrofy, ponieważ zabrakło mi odpowiedzi na kilka pytań. Po pierwsze, jakim cudem po rozbiciu, wszyscy tak się rozdzielili? Co się stało z dwoma dorosłymi, o których wspominają bohaterowie? A także czemu nie próbowali ocalić niczego z samolotu? To był ten pierwszy i największy zgrzyt, który nie dawał mi spokoju, ale po przeczytaniu kolejnych kilkunastu stron po prostu wsiąkłem w tę historię i przeczytałem ją od razu w dwa wieczory (a prawie zrobiłbym w jeden, ale niestety sen też jest potrzebny, zwłaszcza przed pracą). Polecam wszystkim, którzy chcieliby, poznać fascynującą opowieść o władcy much (i przede wszystkim dowiedzieć się skąd się wziął tytuł), ale niekoniecznie skłonni są sięgnąć po książkę Goldinga. I choć sam nie czytałem oryginału, to na moje oko Aimée De Jongh wykonała kawał dobrej roboty.