Lubicie zbiory opowiadań? A jeśli mają wielu autorów? No dobra, będą też znane nazwiska. Ok, czyli możecie zerknąć! Zapraszam, będziecie zadowoleni i zaskoczeni.
Redaktor to podstawa
Antologia opowiadań powinna zbierać ważnych dla tematu czy gatunku autorów i charakterystyczne dla nich (albo po prostu bardzo dobre) teksty. Wybór spoczywa na barkach redaktora, a czytelnik może się z nim zgadzać lub nie, ale powinien dostać coś w rodzaju miniprzewodnika po możliwościach literatury. Księga magii nie jest może najbardziej zróżnicowanym zbiorem fantasy na świecie, ale ma szeroki zakres stylów, naprawdę ciekawych autorów i wyraźne „Don’t panic!” na odwrocie.
Dozois zafundował nam wybór, ale też elegancki wstęp, w którym pisze o odwiecznej obecności magii w historii naszego gatunku. A może nawet całej rodziny człowiekowatych. Moim zdaniem to jeden z najlepszych tekstów tej antologii: ma rozmach, ale nie przytłacza naukowymi faktami, taka przyjemna, czasami bardzo poetycka opowieść od nerda do nerdów. Ma zupełnie innych charakter niż prezentacje autorów poprzedzające każde opowiadanie – te są ironiczne i wręcz kumpelskie.
Co mamy w tym snopku?
Różnorodność, ale też kilka stałych tematów. Znane nazwiska? A jakże! Mało popularnych geniuszy? Co najmniej jednego.
Po pierwsze polecam ten zbiór wszystkim osobom związanym z uniwersytetami. Kilka opowiadań bierze na warsztat polityczne rozgrywki między wielkimi magami zgromadzonymi w uznanych lub prowincjonalnych uczelniach. Moi drodzy, to jest czysty realizm. Zwierciadło przechadzające się po dziedzińcach i korytarzach, zaglądające do gabinetów i auli, często pod życiowym hasłem „rywalizacja jest zacięta, bo stawki są niskie”. Motyw ten wykorzystuje już otwierający Księgę magii tekst Powrót świni.
Dla wielbicieli Robin Hobb jest tu niewielkie urban fantasy tej autorki pod jej prawdziwym nazwiskiem Megan Lindhorn. Dla anglo- czy raczej irlandofilów jest coś od Johna Crowleya. To opowiadanie na pozór zawiera śladowe ilości magii, ale to właśnie na nich opiera się cała intryga. Znajdziecie tu historię prowincjonalnego maga od Gartha Nixa. Nie zapomniałam o nazwisku z okładki – jest George R. R. Martin! Jego tekst przedstawia bardzo mroczny świat. Jeśli znacie inne opowiadania twórcy Gry o tron, wiecie, że potrafi kilkoma zdaniami zawierającymi parę nieistniejących w naszej rzeczywistości słów stworzyć szeroki, wiarygodny, pełen magii i emocji wszechświat. Wreszcie na sam koniec tego tomiszcza traficie na coś przypominającego Bajki robotów.
Najważniejsze w tej antologii było dla mnie niesamowite opowiadanie Laviego Tidhara, którego uwielbiam. Nie mamy może zbyt wielu tłumaczeń jego książek, za to naprawdę warto po nie sięgnąć. Ogromny talent, sugestywne pióro, oniryzm, zabawa czasem i przestrzenią – to jego znaki rozpoznawcze. Moją uwagę zwróciły też: pełna inwencji językowej rodem z Baśni Willinghama Biografia terroru podskakującego chłopca (Ysabeau S. Wince), emancypacyjny Rozkwit (Kate Elliot) czy mające cechy kryminału szpiegowskiego i science fiction Wilk i mantykora (Greg van Eekhout).
Fantasy a sprawa polska
Antologia od Zysku to tłumaczenie zbioru wydanego w 2018 roku. Niby tylko dwa lata, ale w tym czasie trochę się zmieniło – niestety, w Księdze magii nie znajdziecie dopisków czy uzupełnień od tłumacza lub redakcji, które przydałyby się notkom o autorach. Niektórzy z nich zdążyli wydać kolejne książki czy zdobyć nagrody. I to właściwie moja jedyna uwaga, poza tym praca tłumaczy jest bez zarzutu, a kilku miało przed sobą spore wyzwanie. Myślę tu o Podskakującym chłopcu i przesyconym amerykańskim folklorem Diabelskim cokolwiek (tłum. Mariusz Warda), opowiadaniu Martina (tłum. Michał Jakuszewski). Warda i Jakuszewski świetnie dali sobie radę także z pozostałymi tekstami, nie gubiąc zróżnicowania w stylu, nastroju, melodii.
Czytam sporo, opowiadania są dla mnie opcją na zbyt zabiegane tygodnie, ale też szybkie rozpoznanie terenu – po kogo sięgnąć, kiedy mam ochotę na konkretny gatunek. Księga magii to, oprócz przewodnika, intrygująca pozycja sama w sobie. W końcu, jak pisze Dozios, czary i oczarowania były z nami od zarania ludzkości – i pewnie od początku opowiadano o nich przy ogniskach na rozmaite sposoby. Dramatycznie lub z ironią. Z naukową drobiazgowością lub politycznym dystansem. Z miłością do bohatera lub strachem przed wiedźmami.