W uniwersum Marvela znajdziemy mnóstwo drużyn walczących ze złem. Avengers, X-Men czy Defenders to tylko kilka z nich. Zawsze sprawiedliwi dążą do ukarania przestępców zgodnie z prawem. Czasem jednak potrzeba bardziej drastycznych środków. Wtedy do akcji wkracza X-Force.
Nie ma sędziego, jest tylko kat
X-Force to drużyna składająca się z tzw. antybohaterów. Jej członkowie zwykle nie łapią przestępców i nie wsadzają ich za kratki. Nie mają też czasu na odczytywanie praw i sądzenie. Przeważnie stosują najwyższy wymiar kary, a wyroki wykonują na miejscu. W pierwszym tomie Uncanny X-Force, wydanym w Polsce przez Mucha Comics, w skład zespołu wchodzą Psylocke, Archangel, Deadpool oraz Fantomex. Założycielem i przywódcą jest natomiast Wolverine. Sam komiks składa się z kilku części. Głównym zeszytem, na którym opiera się fabuła, jest Sposób na Apocalypse’a. Ponadto czytelnik zapoznać się może z Reavers oraz Nacją Deathloków. W każdej historii nasi bohaterowie mają pełne ręce roboty. Przychodzi im nie tylko ciąć wrogów na kawałki, ale także walczyć z własną przeszłością oraz podejmować bardzo trudne decyzje. Okazuje się, że nawet oni mogą mieć problem z zabiciem kogoś.
Do ataku!
Scenarzystą wszystkich zeszytów zawartych w pierwszym tomie Uncanny X-Force jest Rick Remender, który tworzył także m.in. przygody X-Menów, Punishera, Venoma czy Kapitana Ameryki. Jednak to właśnie z X-Force jest najbardziej kojarzony. Nic zresztą dziwnego – poświęcił mu w końcu wiele lat, a i fabułę stworzył niezwykłą. Nikt nie będzie tu narzekał na nudę. Akcja goni akcję, a drużyna co chwila wpada na kolejnych, coraz groźniejszych przeciwników. W Sposobie na Apocalypse’a muszą radzić sobie przecież z nowymi Jeźdźcami Apokalipsy, a także własnymi słabościami. Krew leje się więc gęsto, ale żeby jednak historia nie opierała się jedynie na walkach, Remender wzbogacił ją o spory między bohaterami i ich relacje. Deadpool cały czas traktowany jest jak piąte koło u wozu, Fantomex przeżywa wewnętrzne rozterki, Psylocke i Archangel starają się odbudować swój związek, a Wolverine powstrzymać drużynę przed rozpadem. W pewnym momencie dochodzi jednak do poważnego dylematu moralnego, który może położyć kres X-Force. Trzeba przyznać, że wszystko to sprawia, że czytelnik jest wciągany do świata komiksu i również musi się zastanowić, jaką decyzję by podjął. Na tle tego zeszytu znacznie słabiej wypadają historie opowiedziane w Reavers i Nacji Deathloków. Chociaż wciąż utrzymane są pełne napięcia koneksje pomiędzy członkami zespołów, to brakuje tu już jakiś poważniejszych problemów. Logan i jego team zajmują się głównie walką i zabijaniem kolejnych przeciwników. Poza ostatnią stroną mamy zatem do czynienia z typowym „mordobiciem”, z którego nie wynika zbyt wiele.
Różne wizje
Aż czterech artystów pracowało nad pierwszym tomem Uncanny X-Force. Leonardo Manco stworzył zaledwie kilka pierwszych stron. Trzeba przyznać, że to dobrze dla nas. Jego rysunki wyglądają dość niechlujnie, brak w nich szczegółów i odpowiedniej ekspresji. Być może rysownik wiedział, że nie dostanie zbyt wielkiej szansy przy tym tytule i nie dał z siebie wszystkiego? Kolejnym artystą jest Jerome Opeña. To właśnie on pracował przy Sposobie na Apocalypse’a, dlatego też w albumie zawarto najwięcej jego obrazów. Filipińczyk wypada bardzo dobrze. Potrafi dodać dynamiki, ale też uspokoić akcję, kiedy trzeba. Świetnie pokazuje emocje na twarzach bohaterów. Umie uchwycić opisane pomiędzy nimi relacje. Widać, że znakomicie układała mu się współpraca z Remenderem i obaj panowie wiedzieli, do czego dążą. Autorem ilustracji do części Reavers jest z kolei Rafael Albuquerque. Jego pastelowe rysunki prezentują się gorzej niż te u poprzednika. Mniej wyraźna kreska nie przeszkadza jednak w odbiorze. W tej części komiksu mamy znacznie więcej walki niż rozmów, a uchwycony przez Brazylijczyka rozlew krwi wypada całkiem dobrze. Ostatnim z rysowników jest Esad Ribić i jego Nacja Deathloków. Chorwat od lat jest cenionym rysownikiem i po raz kolejny nie zawiódł. Gdyby nieco bardziej postarał się o szczegóły w tle, to jego prace wyglądałyby równie dobrze co Openii.
Dodatek na plus
Tak jak scenariusz i rysunki, tak i polskie wydanie ma bardzo dużo plusów, ale znajdzie się też kilka minusów. Wydawnictwo Mucha Comics pochwalić należy przede wszystkim za bardzo ciekawy dodatek zamieszczony w albumie. Na pierwszych stronach znajdziemy bowiem historię zarówno X-Force, jak i jej poszczególnych członków oraz przeciwników. Jest to doskonały sposób na wprowadzenie czytelnika w przygodę. Przy okazji nawet te osoby, które nie kojarzą drużyny czy bohaterów, mogą bez problemu sięgnąć po ten album. Również w połowie zeszytu, kiedy przechodzimy do wydarzeń z Reavers i Nacji Deathloków, zamieszczono informacje o kolejnych przeciwnikach, takich jak Lady Deathstrike, oraz wyjaśniono, kim jest Deathlok. Poza tym, jak zawsze od Muchy, dostajemy twardą oprawę, która jest bardziej wytrzymała od tej tekturowej.
Minusem jest tu niestety tłumaczenie. Wydawca postanowił nie dodawać niczego od siebie i dostajemy wersję polską przełożoną niemalże słowo w słowo z języka angielskiego. Nie martwcie się, nie wychodzą tu jakieś dziwne i bezsensowne zdania. Ale żarty Deadpoola, przekazywane nam w ten sposób, przestają być śmieszne. W zasadzie to nawet nie zdajemy sobie sprawy, że są to żarty! Szkoda, bo przez to Wade wypada dużo słabiej niż powinien.
Ponad normę
Pierwszy tom Uncanny X-Force to wciągający i ciekawy komiks. Autorzy zadbali o wartką akcję i chętnie sprowadzają na członków grupy kolejne zagrożenia. Jest to doskonały album, aby poznać tę drużynę antybohaterów. Ma niestety kilka wad. Nie wszystkie obrazki są dopracowane, z czasem bardzo ciekawe relacje między postaciami schodzą na dalszy plan, a tłumaczenie zawodzi, ale więcej tu jednak plusów. Jeśli więc lubicie krwawe jatki oraz dylematy moralne, to z pewnością będziecie zadowoleni z komiksu z Wolverinem i Deadpoolem w rolach głównych.