Talent show na bogato
Antropomorficzni bohaterowie, których zapewne pamiętamy z pierwszej części, udowodnili, że talent to oni mają na pewno! Miś koala Buster Moon (Marcina Dorocińskiego zastąpił Modest Ruciński) i panna Crowly (Anna Apostolakis) z sukcesem prowadzą swój całkiem duży teatr, a wśród jego gwiazd znajdują się: już trochę mniej nieśmiała słonica Meena (Katarzynę Sawczuk zastąpiła Magdalena Wasylik), mama świnka Rosita (Małgorzata Socha), prosiak Gunter (Jarosław Boberek) i goryl Johnny (Adama Zdrójkowskiego zastąpił Marek Molak). Na własny rachunek pracuje natomiast samiczka jeżozwierza i niekwestionowana buntowniczka Ash (Ewę Farną zastąpiła Lidia Sadowa). W obsadzie nie pojawił się natomiast Mike vel Frank Sinatra (Krzysztof „Jankes” Jankowski). Wspominam o zmianach w dubbingu na początku recenzji, ponieważ jest to w mojej opinii bardzo ważna kwestia. Jeśli niedawno odświeżyliście sobie Singa vol. 1, na pewno zauważycie różnicę. I to znaczną – głosy polskich aktorów znacznie różnią się od głosów wykonawców piosenek… Niemniej jednak nic straconego! Wydanie DVD, które zapewne niedługo się pojawi, pozwoli obejrzeć animację z oryginalną ścieżką językową, a to jest prawdziwy majstersztyk (występują m.in. Matthew McConaughey, Reese Witherspoon, Scarlett Johansson, Pharrell Williams, Bono i inni)!

Źródło: nytimes.com
Muzyka, niech trwa zabawa!
Sing 2 określilibyśmy jako animowany musical. Jedna ze scen zostanie w mojej pamięci na bardzo długo – kiedy publiczność okazuje artyście wielkie wsparcie, nie wiedząc, że jego występ zależy tylko i wyłącznie od tej chwili. Nadal nucę I still haven’t found what I’m looking for… Wzruszenie jest namacalne, a dreszcze na całym ciele – odczuwalne! W zachwycie trwamy praktycznie przez cały seans, słuchając fragmentów piosenek. A że jestem muzycznym freakiem, podrzucę parę tytułów: Coldplay (A Sky Full of Stars), Adele (Hello), Prince’a (Let’s go crazy), Alicii Keys (Girl on Fire), U2 (Stuck In a Moment You Can’t Get Out Of), Billie Eilish (Bad Guy), Aerosmith (I Don’t Want to Miss a Thing), Eda Sheerana & Beyoncé (Perfect), Ariany Grande & Zedda (Break Free), The Struts Halsley (Could Have Been Me), Drake’a (Hotline Bling), Taylor Swift (Look What You Made Me Do), Yeah Yeah Yeahs (Heads Will Roll), Arethy Franklin (I Say a Little Prayer), Shawna Mendesa (There’s Nothing Holdin’ Me Back) czy System of a Down (Chop Suey!). Muzycznie czujemy się więc bosko, a jak jest z fabułą? Odrobinkę gorzej, ale nadal nie mamy powodów do narzekań. Bohaterowie są barwni, podobnie jak ich przygody. Zgodnie z koncepcją reżysera ta część skupia się bardziej na rozwoju osobistym każdej z postaci, chociaż finalnie mają oni wystąpić razem na scenie w Redshore City (takim animowanym Las Vegas). Inicjatywa Bustera Moona pozwala spełnić marzenia, ale nim to się stanie, bohaterowie muszą przekonać do współpracy artystę, lwa Claya Callowaya, którego gwiazda zgasła kilkanaście lat wcześniej. Fabuła Sing 2 zapewne będzie Wam nieco przypominać pierwszą część (wszak bohaterowie nadal walczą ze swoimi słabościami), jednak przede wszystkim jest to naprawdę udany sequel, który może zachwycać. Mam dla Was jedną, całkiem niezłą radę – nie oglądajcie zwiastunów, odkrywają one za dużo tajemnic animacji i psują klimat!

Źródło: michigandaily.com
I jeszcze dwa słowa
Najsympatyczniejszą i chyba najbarwniejszą postacią sequela jest panna Crowly. W jednej ze scen pędzi ona sportowym autem na poszukiwania Callowaya, rozkoszując się nutą System of a Down w głośnikach, w kolejnej – gubi oko i zamiast niego instaluje sobie całkiem zwykłe, niekwestionowanie dojrzałe jabłko. Samica iguany świetnie spisuje się również wtedy, gdy zostaje oficjalną zastępczynią Moona. Jest to postać kompletna, rozwinięta w najlepszy możliwy sposób. Zabawny jest również Gunter, który jako pomysłodawca przedstawienia odczuwa presję i mocno angażuje się w widowisko. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że twórcy tak bardzo chcieli wzbogacić swoją animację o novum, że zapomnieli o docelowym targecie. W trakcie seansu, na którym byłam, dzieci poniżej 10 roku życia wydawały się nieco znudzone, a może zmęczone, starsze – z zainteresowaniem oglądały produkcję Illuminaton Studios (odpowiedzialnej również za takie tytuły, jak Minionki i Sekretne życie zwierzaków domowych). Być może duża ilość wątków nie pozwala się skupić odbiorcy na dłużej. Niemniej jednak warto zauważyć, że animację charakteryzuje swoisty dydaktyzm, który będzie prowadził do jednoznacznych wniosków: warto walczyć, jeśli istnieje szansa, że nasz plan może się powieść!
Z Ameryki do Polski
W kinie możemy rozkoszować się naprawdę niezłym seansem! Sing 2 pojawia się na polskich ekranach sieci Cinema City w wersji z dubbingiem (gorące brawa dla studia Start International Polska!), ale jest niestety jeden mankament takiego rozwiązania – piosenki, które wykonują artyści, pozostają w oryginalnych wersjach językowych. Nie są to jakieś tam przypadkowe (i mniej znane) utwory, ale jednak… Widzowie władający językiem angielskim na tyle dobrze, żeby rozszyfrować ukryte sensy, mogą odczuwać większą frajdę z seansu, aniżeli ci, którzy jedynie zanucą sobie pod nosem znajomą melodię. Należy jednak podkreślić, że i bez tego Sing 2 pozostaje piękną i mocno kinetyczną animacją. Żałuję jedynie, że twórcy nie zdecydowali się wprowadzić więcej zamieszania w starej ekipie Moona i nie rozbudowali motywacji „złoli” o jakieś dodatkowe smaczki. Nie do końca zrozumiała jest niechęć nosacza-choreografa do Johnny’ego ani charakter wilka-bogacza. Zakończenie jest przewidywalne, ale nie zapominajmy, że to animacja przede wszystkim dla młodych odbiorców.