We wrześniu 2018 roku miałem okazję recenzować pierwszy numer gorzowskiego magazynu LandsbergON. Po latach półrocznik nie tylko ma się dobrze, ale Stowarzyszenie NOVUM, jego wydawcy, postanowiło zaangażować do pisania kolejne miasto! I tak oto dziś mam przyjemność zajrzeć także do Opola i przeczytać Imaginarium.
Zaczynamy od straszenia!
Podobnie jak wspominany LandsbergON, tak i Imaginarium postanowiło, aby kolejne numery były tworzone tematycznie. W pierwszym numerze wydawcy postanowili nas nieco postraszyć. Rozpoczynamy od krótkiego wstępu, napisanego przez zastępcę redaktora naczelnego Kamila Kwiatkowskiego. Opowiada nam on o początkach całego projektu oraz o tym, co zostanie nam zaserwowane na kolejnych stronach. A wszystko zaczyna się z przytupem. Pierwszym tekstem jest Namiastka przeszłości pióra Szymona Drzymała. Przenosimy się w nim do zniszczonego, postapokaliptycznego Opola. Wędrujemy po nim wraz z pewnym starcem, stalkerem i stadem przerośniętych cykad, a w tle pobrzmiewa nam jeden z utworów Republiki. I choć ewidentnie czuć tu nawiązania do Metra Glukhovsky’ego (którego zresztą Drzymała jest fanem), to nie jest to historia odtwórcza. Powieść zza wschodniej granicy była jedynie inspiracją dla młodego autora, który daje nam dość mroczną i tajemniczą historię z dreszczykiem.
Ku radości czytelników dalej wcale nie jest gorzej. Oto przenosimy się na skutą lodem Islandię, gdzie niejaki Einar będzie musiał uczyć ocalałych z apokalipsy ludzi z różnych zakątków Europy jak radzić sobie w nowych, ekstremalnych warunkach. Szybko okaże się, że nawet w najgorszych chwilach, zachowanie ludzkie nie zmienia się, a wielu z nas myśli tylko o sobie. Tę smutną prawdę pokazuje nam Katarzyna Rapacz w Serca zamarzają najszybciej. I jeśli po lekturze wspomnianego opowiadania poczujecie się przybici i zasmuceni, to Paulina Jasik i jej Zmora wcale Was nie pocieszą. Oto przed Wami kolejna dołująca historia, tym razem z maltretowaną kobietą w roli głównej. Czy wampir, który stanie na jej drodze, odmieni los bohaterki?
W podróż w czasie zabierze nas z kolei Olaf Pajączkowski, a wyruszymy w nią z mocno podchmielonym studentem Mikołajem. Chłopak cofnie się do czasów II wojny światowej, aby spróbować zdobyć tajemniczą księgę, należącą do niemal zapomnianego bractwa. Jak poradzi sobie opolski Indiana Jones? Przekonacie się w Kiedy czarownice tańczą!
Na zakończenie czeka nas jeszcze Błędne koło, w które wprowadzi nas Meg Spyhigh. Historia o życiu i śmierci została przez autorkę opisana w dość niecodzienny i przerażający sposób. Bo kto z nas chciałby móc oglądać własny pogrzeb jako duch? Patrzeć na twarze i słuchać komentarzy bliskich? A to dopiero początek i najgorsze dopiero przed nami!
Pięć historii, w których zobaczmy duchy, zniszczone miasta i ludzkie charaktery. Każda z nich z pewnością nas poruszy, podziała na wyobraźnię, da do myślenia, a i pewnie przerazi. I to z różnych powodów. To naprawdę świetny start dla Imaginarium. Brawo opolanie!
Nie tylko słowa
W pierwszym numerze Imaginarium znajdziecie nie tylko opowiadania, ale i zdjęcia oraz obrazy. Wśród nich zobaczycie między innymi uroczego stworka wyjętego z bajki, który właśnie zjada sobie jakiś kryształ. Życie tchnęła w niego Karolina Lisek. I choć samo stworzonko może nie do końca pasuje do tematyki grozy, to jest na tyle urocze, że możemy mu wybaczyć wciśnięcie się na stronę. Poza tym obejrzeć możemy także obraz Aleksanda Fajlerta, przedstawiający dziecko z zasłoniętymi oczyma, stojące na polu bitwy. Odcięte głowy i kończyny z pewnością mogą przyprawić o dreszcze. Najbardziej niesamowite są jednak dla mnie zdjęcia z serii Mgliste Opole, wykonane przez Pawła Uchorczaka. Choć fotki zostały wykonane w mieście, a nie w żadnym fantastycznym świecie, to artysta potrafił uchwycić odpowiedni moment i nadać całości klimatu rodem z horroru.
Czekam na ciąg dalszy!
Pierwszy numer Imaginarium robi na czytelnikach świetne wrażenie. Mamy tu naprawdę udany start kolejnego fantastycznego magazynu, wydawanemu przez NOVUM. Wybrano bardzo ciekawe i intrygujące opowieści, które zapadają w pamięci na dłużej. Także do strony graficznej nie można mieć zastrzeżeń. Daję także plusik za papier, na którym wydano czasopismo. Jest on niezwykle przyjemny w dotyku, a litery na nim lekko wypukłe, przez co czuć je pod palcami. Niby drobnostka, ale efekt całkiem przyjemny dla odbiorcy. Mam nadzieję, że, podobnie jak w przypadku LandsbergON jest to początek wspaniałego projektu i do Opola będziemy jeszcze niejednokrotnie powracać.