Zarys świata przedstawionego
Jak zwykle w tego typu książkach są nawiązania do czasów nieco podobnych do średniowiecza, czyli wiecie – konie zamiast aut, sztylety zamiast karabinów, czworaki dla służby zamiast hotelu pracowniczego… Z tym że w średniowieczu nie było kilkusettysięcznych miast ani orków, elfów czy krasnoludów. Z tymi dwiema ostatnimi rasami nie mamy zbyt wiele do czynienia w niniejszym tomie (jak głosi okładka – pierwszym; z ilu? nie wiadomo). Występują tam też potwory, np. pewien pożeracz z mackami, którego można zjeść, jednak jak się okazuje – nie jest to najzdrowsza potrawa na świecie dla bohaterów.
Ponadto mamy tutaj kilku władców, wojskowych i cały tłum innych postaci. Najważniejszą personą jest chyba młody żołnierz i szlachcic Krei. Kobiet w pierwszej połowie książki prawie nie uświadczysz, a ogółem w tej pozycji pojawia się ich zalewie kilka, z czego tylko jedna jest ważną postacią. Ewidentnie to męski świat.
Cała pozycja jest spięta jakby klamrą prologu i epilogu, którego – prawdę mówiąc – nie rozumiem. Jest starzec i jest dziecko, rozmawiają, przy czym jeden namawia, drugi odmawia. Ale o co tak naprawdę tam chodzi, nie wiem. Prawdziwa akcja zaczyna się od buntu, z którego cudem zostaje uratowany król Mirandhir. Potem fabuła opowiada o życiu żołnierza Kreia i tak się przeplatają te dwie opowieści. W pewnym momencie perypetie tego drugiego zaczynają w książce przeważać.
Oceniam książkę po okładce
Zawsze na początku oceniam książkę po okładce, kartkuję, oglądam, czytam po kilka zdań to tu, to tam, ogólnie próbuję wczuć się w klimat. Napiszę szczerze, że okładka mnie nie zachwyciła. Namalowane farbami oko, a w nim czerwono-złota głębia-źrenica. Poza tym czerń i pustka. Nic mi to nie mówi o tym, co znajdę w środku, o czym jest książka…
Szkoda też, że na tylnej stronie okładki opis jest tak enigmatyczny. Być może taki był zamiar twórcy, aby nie zdradzić za wiele. Jednakże na niektóre pytania tam zawarte nie uzyskujemy odpowiedzi nawet po przeczytaniu tej pozycji. Niestety, nie ma również zdjęcia autora – to także może wiele powiedzieć o dziele. Przy pospiesznym przekartkowaniu tego tomu natrafimy na rysunki, w których widać talent, choć forma jest skromna.
„Niepamięć” – co mi się podoba?
Można z pewnością znaleźć kilka mocnych punktów w tej powieści.
- Ołówkowe rysunki w środku nadają wartości powieści (choć są nieco enigmatyczne i mroczniejsze niż historia), pozwalają na łatwiejsze wyobrażenie sobie postaci i wejście w klimat tej historii.
- Podoba mi się fakt, że każdy rozdział ma tytuł i to fajny, ciekawy i nieprzegadany.
- Powieść ma swoje tempo, które jest dość żwawe i wciąż coś się dzieje.
- Dialogi często są mocne albo zabawne, posuwają akcję naprzód.
- Opisy też są niczego sobie, widać, że autor ma całkiem bogatą wyobraźnię i wręcz widzi to, o czym pisze.
- Imiona, nazwy to mocny punkt tej książki, trafnie dobrane, ciekawe i nieograne.
- Można znaleźć kilka fajnych fragmentów. Ciekawy i zabawny jest przykładowo dialog, w którym rzezimieszkowie gadają gwarą, próbując sprzedać ukradziony płaszcz. Przykuły moją uwagę także ostatnie, kulminacyjne sceny powieści.
„Niepamięć” – co mi się nie podoba?
Uważam, że w „Niepamięci” jest kilka rzeczy, jakie utrudniają czytanie.
- Największy problem, jaki miałam z tą pozycją, to taki, że autor skąpo używa imion. Bardzo skąpo. Po prostu często nie wiedziałam, o czym mowa i kto do kogo mówi. Jest tu sporo dialogów i dobrze, bo ożywiają akcję. Jednak warto byłoby oznaczać mówcę. Żeby uniknąć powtórzeń typu: „powiedział”, „rzekł”, można wrzucić imię w konwersację. Od razu zrobi się bardziej czytelnie. Weźmy takie zdanie: „Nawet, jeśli to zrobię, wieść nie zdąży dotrzeć na czas – odezwał się w końcu, co go rozzłościło”. Kogo – tego co mówi, czy drugiego rozmówcę?
- Jestem prawdopodobnie osobą o przeciętnej inteligencji. Dla takich jak ja jest pisana większość książek. Rozumiem, że autor zna swoich bohaterów jak własną kieszeń. Ale my, czytelnicy, nie znamy historii, nie wiemy, o co chodzi. Na początku każdej książki poznajemy się z bohaterami, jednak w tym przypadku jest to nieco utrudnione. Ja miałam mętlik w głowie. Myślałam sobie na przykład „Zaraz, zaraz, to on wcześniej nie zginął?” albo „Chwila, przecież ona była ranna, jakim cudem już skacze i biega?”. Starałam się czytać uważnie, ale mimo wszystko czasami musiałam się cofać o kilka zdań czy nawet stron.
- Zdarzają się niezręczności, np. „[…] a na twarzy pokusił się o szeroki drwiący uśmieszek”. Możemy się też natknąć na takie zdania, jak „Duże pomieszczenie było skrzętnie zastawione [ ]”. Albo „W tym czasie kompan dołączył do niego, stanąwszy po przeciwnej stronie, trzymając dłoń na rękojeści noża”. [
- Nie wiem też właściwie, po co było wprowadzać orków, elfów, skoro są oni opisywani jak ludzie, zachowują się jak ludzie, mówią jak ludzie.
- Twórca na pewno poprawiał, dopisywał i zmieniał tekst w nieskończoność. I gdzieś w tym procesie być może gubił niektóre rzeczy. Przykład: uciekający władca wraz z podwładnymi natrafia na spaloną wioskę. Okazuje się, że napadły ją elfy, z których jeden został zabity własną strzałą (skąd wiadomo, że to była jego własna?), co mocno wybrzmiewa w tekście. Dlaczego tak się stało? Jakie tego są konsekwencje? Po co było o tym pisać? Nie wiadomo. Bohaterowie ratują kobietę z dzieckiem, którym udało się przeżyć. Zabierają niedobitków ze sobą i… co dalej z uratowanymi? W książkach – inaczej niż w życiu – pewne fakty powinny prowadzić do drugich. Inaczej nie ma sensu o nich pisać (chyba że jest to biografia), bo czytelnicy pozostają z uczuciem zdziwienia i niedosytu.
- Skąd ten tytuł – Niepamięć? W treści nie ma nic, co by go uzasadniało. Chyba że w kolejnym tomie dowiemy się czegoś więcej.
Podsumowanie
Jakoś długo nie mogłam głębiej wejść w klimat tej książki. Może stało się tak dlatego, że nie było tam bohatera, którego mogłabym szczerze polubić lub się z nim utożsamić, odnaleźć w nim swoje uczucia czy problemy. Autor zawsze powinien sobie zadać pytania: „Co chcę przekazać? Jaki uniwersalny problem przedstawić? Czego nauczyć moich czytelników? Jak skłonić ich do zadumy?” lub ostatecznie „Jak w jednym zdaniu nakreślić, o czym jest ta książka?” Tutaj nie domyśliłam się, co to takiego…
Wymieniłam wiele punktów, które moim zdaniem utrudniają odbiór tej książki. Jednak moim celem nie jest zniechęcenie debiutanta, ale zainspirowanie go do dalszej pracy. Uważam, że ma talent (zarówno plastyczny, jak i pisarski). Jest na początku swojej drogi do zostania uznanym twórcą. Jak pisał Stephen King, trzeba więcej czytać, więcej pisać i nie oglądać telewizji. Ja dodałabym od siebie, że przydałaby się też uważna redakcja. Jeśli natomiast chodzi o korektę, to nie mogę się do niczego przyczepić, nie znalazłam żadnych błędów.