Jason Aaron jest uzdolnionym scenarzystą kojarzonym zwłaszcza przez miłośników superbohaterskich komiksów Marvela. Czy jego postapokaliptyczna wizja świata pozbawiona heroizmu okaże się równie ciekawa?
Miłość w czasie postapokalipsy
Koniec końców nie mogłem się oprzeć tej pozycji. Spojrzałem na okładkę i wiedziałem, że to nie może wypalić, że to będzie słabe. Przeczytałem opis komiksu i miałem dokładnie te same myśli. Miłość po apokalipsie? Serio? Zamiast fascynującego opisu zmagań jednostek z nową rzeczywistością i pokazywania zwyrodnienia ludzkości skupić się na uczuciu… Ale co mogłem poradzić, to postapokalipsa, więc pomimo złych przeczuć i ogólnej niechęci po prostu musiałem to sprawdzić. I doznałem sporego szoku. Okazało się, że przynajmniej mnie, okładka wprowadziła w błąd i w rzeczywistości dostałem to, czego oczekiwałem od komiksu opowiadającego o postapokalipsie. Mamy zatem przemierzanie zdewastowanego świata, mierzenie się ze zmutowanymi stworami, a także zwyrodniałą organizację w postaci Strażników Pustkowi. Jednakże co kluczowe mamy ten element romansu. I to przedstawiony bardzo ciekawie. Maceo mieszka wygodnie w wieżowcu, a Mezzy przemierza pustkowia i każdego dnia musi walczyć o przeżycie. Zrządzeniem losu spotykają się ze sobą i tak od niechęci, podszytej ukrytą fascynacją, powoli rodzi się między nimi uczucie. Ta relacja dwóch tak różnych osób jest piękna i urocza, a do tego doskonale wkomponowuje się w postapokaliptyczny świat.
Brudna i brutalna rzeczywistość
Alexandre Tefenkgi już od pierwszej strony zauroczył mnie swoją kreską. Umiejętnie przedstawia na poszczególnych kadrach syf, brud i dziwadła pełzające po upadłym świecie. Według mnie rysownik bardzo dobrze czuje się w tych klimatach. Mam w sumie jedno zastrzeżenie – Maceo dźwiga tutaj plecak wypełniony gigantyczną ilością sprzętu, że nie sposób uwierzyć, że tak wątły chłopak zdołałby to unieść i dźwigać przez wiele kilometrów. Chociaż może wyjaśni się to w kolejnym tomie, ponieważ w pierwszej części mamy przebitki z przyszłości, na których widać, że Maceo ma pewne, hm… „nietypowe właściwości”, pytanie tylko, czy już je posiadał przed spotkaniem z Mezzy – według mnie nie. Swoją drogą właśnie te krótkie sceny prezentują się bardzo intrygująco, a do tego są krwawe, brutalne i wypełnione psycholami. To tylko zachęciło mnie do poznania dalszych losów protagonistów, aby przekonać się, co zaszło między nimi. Na temat wydania wiele się nie wypowiem, bo przeczytałem ten komiks w wersji elektronicznej. Za to w kwestii dodatków, to na końcu zamieszczono scenariusz, projekty postaci i kilka okładek.
Czy jest miejsce na miłość na końcu świata?
Uwielbiam klimaty postapo i niełatwo mi dogodzić, niemniej Pewnego razu gdzieś na końcu świata zaspokoił mój apetyt. Byłem nastawiony wyjątkowo negatywnie, a tymczasem zostałem mile zaskoczony. Jak tylko zacząłem czytać, to już nie mogłem się oderwać. Zwłaszcza ze względu na sceny z przyszłości. Tak mnie to zaintrygowało, że przerobiłem całość w okamgnieniu i niestety teraz muszę czekać na kolejny tom. Pewne rzeczy tu oczywiście szwankują, choćby nie do końca przypadli mi do gustu Strażnicy Pustkowi. Finał też mnie nie kupił, wydał mi się trochę taki nierealny. Ale całościowo jest bardzo dobrze. Zwłaszcza zachwyciła mnie relacja Mezzy i Maceo – tworzą świetny duet w tym intrygującym, szalonym postapokaliptycznym świecie.