Tako rzecze autor
Autor Wiedźmina podchodzi do pisania inaczej niż, nie porównując, J.R.R. Tolkien. Wielokrotnie podkreślał na spotkaniach autorskich, w rozmowach oraz wywiadzie-rzece Historia i fantastyka, że nie jest światotwórcą, a realia, w których rozgrywają się jego fabuły, można przyrównać do płóciennego tła w kukiełkowym przedstawieniu.
Jeśli chodzi o ontologię całej tej cywilizacji, to jest ona szczątkowa, służy fabule i tylko do niej jest dopasowana. (…) Trzeba wykoncypować fabułę, siadać i pisać, troszkę szkoda czasu na wcześniejsze kreślenie map, wymyślanie prehistorii i historii, rysowanie drzew genealogicznych domów panujących. Przesadą jest przynoszenie do domu kupy piachu i sikanie na nią celem ustalenia biegu nurtów rzek. Nigdy nie miałem aspiracji do bycia twórcą światów, pochłaniała mnie fabuła i losy bohaterów. Tak było przynajmniej w opowiadaniach. Owszem, później, gdy usiadłem do długiego cyklu, musiałem stworzyć choćby szczątkową geografię, także polityczną i gospodarczą, musiałem bardziej uważać na to, co jest na północy, a co na południu i którędy do morza.
W gruncie rzeczy można by więc poprzestać na stwierdzeniu, że wiedźminek nie było, bo w książkach nie ma o nich wzmianek. Ale dobrze wiemy, że fani nigdy nie zadowalają się tym, co zostało spisane przez autora, a popularne dzieło żyje własnym życiem długo po postawieniu przez niego ostatniej kropki i skreśleniu słowa „koniec”. Nie inaczej jest w przypadku przygód Geralta i jego kompanów.
Sam Sapkowski również nie widział niczego złego w rozszerzaniu i kontynuowaniu opowiedzianej przez siebie historii. I chociaż nie wierzy on w konwergencję mediów ani opowieści transmedialne, daje zielone światło twórcom systemu RPG, seriali i gier wideo, a także fanowskich opowiadań i filmów. I tylko od odbiorców zależy, które z utworów uznają za kanoniczne.
Tworzenie headcanonu
Warto jednak, by zawarte w nich informacje nie tylko nie stały w sprzeczności z tekstem pierwowzoru. A najlepiej, jeśli w literackim źródle pojawiają się poszlaki, które pozwolą je uzasadnić. Chociaż Sapkowski nie pisze wprost o kobietach-wiedźminach, to daje nam wystarczająco dużo pośrednich informacji, by można było uzasadnić tezę o ich istnieniu.
Wiedźmini – gatunek zagrożony
Odkąd wściekły tłum inspirowany pamfletem Monstrum, albo wiedźmina opisanie wdarł się do Kaer Morhen, niszcząc twierdzę i zabijając wielu jej mieszkańców, pobratymcy Geralta są na wymarciu. Pozostała ich zaledwie garstka i może być jedynie kwestią przypadku, że wśród ocalałych znajdują się wyłącznie mężczyźni.

Wiedźminka z 2. odcinka serialu „Wiedźmin“
Inne szkoły
Wiemy również, że cech wilka był tylko jednym z wielu. Leo Bonhart miał w posiadaniu medaliony reprezentujące szkoły gryfa oraz kota. Na temat wychowanków tej ostatniej dowiadujemy się kilku rzeczy z Sezonu burz. Jej przywódca pojawia się również na kartach komiksu Zdrada autorstwa Andrzeja Sapkowskiego, Macieja Parowskiego i Bogusława Polcha.
Dodatkowe informacje w tej kwestii występują w dziełach zależnych. Gry wideo przedstawiły nam szkoły: żmii, niedźwiedzia i mantikory. Z kolei podręcznik do Gry Wyobraźni pozwala dowiedzieć się wprost, iż szkoła kota trenowała kobiety. Wiedźmini płci żeńskiej występują również w niesławnym serialu Marka Brodzkiego.
Wiedźminiątka
Warto zauważyć, że Sapkowski nigdy nie wspomina, jakiej płci były dzieci, z których robiono zabójców potworów. W Krwi elfów pisze tak:
Na trzeci dzień zmarły wszystkie dzieci, kromie jednego, otroka lat zaledwie dziesięciu.
Gdyby chodziło wyłącznie o chłopców, pisarz chyba napisałby to wprost, prawda? Niemal zawsze pisze jednak o dzieciach. I nawet, jeśli przyjmiemy, że Prawo Niespodzianki stanowiło, jak twierdził Geralt, jedynie wygodną legendę wykorzystywaną do celów propagandowych, a większość rekrutów było podrzutkami, znajdami lub sierotami, to nic nie zmienia w kwestii ich płci. Co więcej, statystyka przemawia na korzyść dziewczynek.
Geralt komentuje kwestię płci następująco w Mieczu przeznaczenia:
Abym zabrał to dziecko i przerobił na wiedźmina? Dziewczynkę? Przyjrzyj mi się Myszowór. Wyobrażasz mnie sobie jako hoże dziewczę?
Jednak już w Krwi elfów zmienia zdanie:
Ciri nie jest słabsza od podobnych nam, nie chcianych bękartów, podrzucanych wiedźminom w karczmach jak kocięta, w wiklinowych koszykach. A jej płeć? Jakie to ma znaczenie?
Lambert wspomina wprawdzie, że w Kaer Morhen nie trenowano wcześniej dziewcząt, jednak jako najmłodszy z wiedźminów może mieć jedynie wiadomości dotyczące własnego pokolenia. A nawet jeśli istotnie tak było, istniały jeszcze wspomniane wyżej inne szkoły, o których wiedźmini z cechu Wilka praktycznie nic nie mówią.
Lwiątko z Cintry
Koronny dowód na istnienie żeńskich wiedźminów stanowi trening młodej Cirilli. Vesemir, Coën, Lambert i Eskel podjęli się go bez oporów i nie traktowali jak precedens. Oczywiście ich brak doświadczenia w szkoleniu dziewcząt (Ciri skarżyła się na dolegliwości związane z miesiączką) oraz rezygnację z Próby Traw, do której używano hormonów, mogłyby wskazywać, że uczennica była zjawiskiem nietypowym w Kaer Morhen. Trzeba jednak pamiętać, że nowych wiedźminów nie tworzono tam od kilkudziesięciu lat, w siedliszczu nie przebywał żaden czarodziej odpowiedzialny proces Zmian, a Geralt i spółka mieli spore braki w tej materii.
Warto przy okazji zwrócić uwagę na kwestię skuteczności próby traw. Czterdziestoprocentowa przeżywalność świadczy o tym, że procedurom Szkoły Wilka daleko do doskonałości. Ryzyko śmierci lub powikłań było więc po prostu zbyt duże, by poddawać Ciri mutacji. Nie mówiąc o najważniejszym skutku ubocznym – bezpłodności. Skomentowała to zresztą Triss Merigold w Krwi elfów:
Nie poddawaliście Ciri gwałtownej mutacji, nie dotykaliście hormonów, nie próbowaliście eliksirów i Traw. I to się wam chwali. To było rozsądne, odpowiedzialne, ludzkie.
Jak widać, istnienie wiedźminów-kobiet jest jak najbardziej prawdopodobne. Można by powiedzieć, że po prostu nie pojawiają się w prozie Sapkowskiego, ponieważ w fabule nie ma dla nich miejsca. Nie byłoby to jednak całkiem zgodne z prawdą. W końcu Ciri na każdym kroku podkreśla, że jest wiedźminką! I nikt się temu nie dziwi. I chociaż ostatecznie w książkach wybiera inną drogę życiową, w growej kontynuacji ma możliwość pracy w wiedźmińskim fachu mimo tego, że nigdy nie przeszła mutacji. Jedno z możliwych zakończeń Dzikiego Gonu ukazuje nam Ciri jako pełnoprawną wiedźminkę, która podróżuje razem z Geraltem.
Postscriptum
Wiedźmini byli poddawani mutacjom, które przeżywały tylko najwytrzymalsze dzieci. Stosowali również dietę złożoną ze specjalnych grzybów i ziół. Zmiany oraz jadłospis nie pozostawały bez wpływu na ich wygląd i budowę ciała. Jak mówi Triss:
Grzybki (…) wzmacniają mięśnie. Zioła (…) przyspieszają rozwój. Wszystko razem, wspomagane morderczym treningiem, powoduje jednak pewne zmiany w budowie ciała. W tkance tłuszczowej. To jest kobieta. (…) Może mieć kiedyś żal do was, że tak bezwzględnie pozbawiliście ją kobiecych… atrybutów.
Najsilniejsze dziewczynki, które pod wpływem mutagenów i jadłospisu stałyby się prawdziwymi wiedźminkami raczej nie wyglądałyby więc tak:

Wiedźminka – ilustracja z przygody do „Gry wyobraźni“ w czasopiśmie „Gwiezdny pirat“
Bardziej prawdopodobne, że prezentowałyby się tak:

Wiedźminka – postać oryginalna. Autorka: Darya Guryeva. Źródło
Zdjęcie główne – cosplay autorstwa Aelirenn
Inne artykuły z miesiąca tematycznego:
Zlecenia dla Wiedźmina w XXI wieku
Skellige albo lenistwo autora, czyli jak mitologia nordycka wpłynęła na „Wiedźmina”
Mity, baśnie i legendy w opowiadaniach o Wiedźminie
Kto się boi nie-Białego Wilka? Czy polityczna poprawność zniszczy netflixowego „Wiedźmina”?
Hulaj dusza, piekła nie ma! Prosty człowiek w wiedźmińskiej skórze.
Lista życzeń, czyli serialoholiczka i fanka Wiedźmina marzy o serialu idealnym
Ważnym argumentem mogą być też rozmyślania Triss po przybyciu do Kaer Morhen. Zastanawia się, czy wiedźmini chcą od niej, by przeprowadziła na małej proces mutacji:
„O Ciri? Czy to jest… Tak. To jest prawdziwy powód jej wizyty w Kaer Morhen. Popielatowłosa dziewczynka, z której w Kaer Morhen chcą zrobić Wiedźmina. Prawdziwą wiedźminkę. Mutantkę. Maszynę do zabrania, taką, jakimi są oni sami.
To jasne, pomyślała nagle, czując znowu gwałtowne podniecenie, tym razem jednak zupełnie innego rodzaju. To oczywiste. Chcą zmutować dzieciaka, poddać go Próbie Traw i Zmianom, ale nie wiedzą, jak to zrobić. Ze starych żyje wyłącznie Vesemir, a Vesemir był tylko nauczycielem szermierki. Ukryte w podziemiach Kaer Morhen Laboratorium, zakurzone butle legendarnych eliksirów, alembiki, piece i retorty… Żaden z nich nie wie, jak się tym posłużyć. Bo niewątpliwym faktem jest, że mutagenne eliksiry opracował w zamierzchłych czasach jakiś renegat czarodziej, a następcy czarodzieja przez lata doskonalili je, przez lata magicznie kontrolowali proces Zmian, którym poddawano dzieci. I w którymś momencie łańcuch pękł. Zabrakło magicznej wiedzy i zdolności. Wiedźmini mają zioła i Trawy, mają Laboratorium. Znają recepturę. Ale nie mają czarodzieja.
Kto wie, pomyślała, może próbowali? Podawali dzieciom dekokty sporządzone bez udziału magii?
Wzdrygnęła się na myśl o tym, co mogło się wówczas dziać z tymi dziećmi.
A teraz, pomyślała, chcą zmutować dziewczynę, ale nie umieją. A to może oznaczać… To może oznaczać, że ja mogę zostać poproszona o pomoc. A wówczas zobaczę to, czego żaden żyjący czarodziej nie oglądał, poznam to, czego żaden z żyjących czarodziejów nie poznał. Słynne Trawy i zioła, utrzymywane w najgłębszym sekrecie tajemnice wirusowych kultur, osławione zagadkowe receptury…
I to ja zaaplikuję szarowłosemu dziecku serię eliksirów, będę obserwować mutacyjne Zmiany, będę na własne oczy widziała, jak… Jak szarowłose dziecko umiera.”
Z wielu wymienionych niebezpieczeństw mutacji nie pada owe, które byłoby najbardziej oczywiste w przypadku nieistnienia kobiet-wiedźminów: brak mutagenów dostosowanych do kobiecego organizmu. Gdyby wiedźminek nie było, Triss pomyślałaby o tym przede wszystkim, zastanawiała się nad głupotą wiedźminów chcących dokonać czegoś, czego nie zrobił wcześniej nikt. A nie pomyślała. Więc ktoś już robił.