Conan, znany wszystkim barbarzyńca z Cymerii, wkracza na drogę najemnika. Czekają na niego krwawe bitwy z demonicznymi hordami, żołd dowódcy armii Khorajan, a także starcie z nieśmiertelną wampirzycą, której bohater wpadnie w oko. Życie w kompanii wolnych towarzyszy Conana nie jest proste, o czym sami się przekonacie.
Barbarzyńca posłusznym żołnierzem?
Ostatnie dni spędziłem razem z Conanem, słynnym Cymeryjczykiem, oraz jego kompanią najemników. Od razu muszę powiedzieć, że jestem nowym tomem przygód tego wojownika wręcz zachwycony! Jest to już czwarta część nowego cyklu wydawniczego Egmontu, który pragnie przekazać swoim czytelnikom całą historię Conana, od pospolitego złodzieja po opływającego w luksusy króla, w porządku chronologicznym. Wolni towarzysze to długa, monumentalna powieść komiksowa. Prawie 500 stron pełnych kadrów najwyższej jakości zabiera nas w podróż pełną przygód, walk i krwi.
Życiowa podróż Conana
Ciężko byłoby pokrótce opowiedzieć, o czym jest ten tom. Twórcy zebrali tu fabułę kilku powieści i prac Roberta E. Howarda – twórcy Conana, Salomona Kane’a i kilku innych znanych postaci. Można śmiało powiedzieć, że pisarz ten był wybitnym twórcą literatury klasy średniej, żeby nie powiedzieć, niskich lotów. Mimo to, jego pracom nie można odmówić uroku i niesamowitego klimatu. Autor słynął też z tego, że jego historie o brutalnym barbarzyńcy z Cymerii były bardzo rozrzucone po lini czasowej uniwersum – raz jego bohater był królem, raz wojownikiem, innym razem początkującym złodziejaszkiem. To do czytelników należało uporządkowanie w głowie wszystkich wydarzeń w odpowiedniej kolejności. Twórcy komiksu wychodzą jednak naprzeciw potrzebom odbiorców i przedstawiają nam życie Conana od początku do końca. W tomie czwartym, Wolnych towarzyszach, spotykamy bohatera w roli obieżyświata. Przystaje on do armii najemników, aby z czasem stać się jednym z jej dowódców. Następnie czeka go rola generała legionów pięknej księżniczki, przywódcy wolnej kompanii kozaków, uciekiniera na bagnach, a ostatecznie kapitana piratów. Myślę, że to zestawienie ról, które pełni wojownik w jednym tylko tomie komiksów pokazuje nam, jak wiele się w nim dzieje!
Tragiczna wampirzyca
Warto wspomnieć też o jednej historii, która znalazła się w tym tomie jakby „na doczepkę”. Smutek Akivashy to opowieść o wampirzycy, której przekleństwem stała się samotność. Niemal udaje się jej schwytać w swoje sidła Conana, barbarzyńca jednak zdoła uciec. Kobieta rzuca swoje demony w pościg za mężczyzną, jednak jej furia po chwili zmienia się w… smutek. Jak się okazuje, postać ta nie jest czarnym charakterem per se, a raczej jedną z najbardziej tragicznych postaci w uniwersum stworzonym przez Howarda. Smutek Akivashy zaś z historii, wydawałoby się, dodanej na siłę, staje się najbardziej głębokim opowiadaniem całego tomu.
Ozdoba półki rodem z Cymerii
Od razu uwagę czytelnika zwraca objętość komiksu, naprawdę imponująca. Do tego doliczyć należy jeszcze twardą oprawę, a otrzymamy piękne wydanie przygód Conana, które ozdobi naszą półkę. Wnętrze także nie odbiega od okładki – dawno nie widziałem tak dobrych i szczegółowych rysunków w powieści obrazkowej. Kunszt rysowników widoczny jest szczególnie w scenach bitewnych. Rzec, że dorównują one filmom, to nic nie powiedzieć. Te kadry biją filmowe sceny batalistyczne na głowę! Każda postać ukazana na kartach komiksu to oddzielna historia, której losów możemy się tylko domyślać. Twórcy zatrudnieni przy serii Conana są prawdziwymi artystami, widać to na każdej niemal stronie. Na koniec tomu otrzymujemy także klasyczne już w pozycjach Egmontu zestawienie okładek oraz szkiców koncepcyjnych. Do tego możemy przeczytać przemyślenia twórców oraz osób pracujących przy Conanie. Bardzo ciekawa lektura, która pozwala zerknąć za kulisy powstawania tych pięknych komiksów.
Któż nie chciałby być Conanem…
Conan każdemu z nas kojarzy się chyba z niepokonanym barbarzyńcą (czasami o twarzy słynnego Arnolda), którego mięśnie ledwo mieszczą się w jakimkolwiek odzieniu. Nie boi się on niczego, nie przepuści żadnej pięknej kobiecie, a białogłowy same pchają się do jego łoża. Czy komiks coś zmienia w tym wizerunku bohatera? Nie! Czy to źle? Kolejny raz nie. Mimo tego, jak bardzo krzywdzący może być obraz kobiet w historiach o Cymeryjczyku, czy jak bardzo pierwotnym i prymitywnym protagonistą jest sam Conan, ma on w sobie nieodparty urok. To właśnie dzięki tej prostocie historie napisane przez Howarda doczekały się takiej popularności, a pokolenia czytelników zaczytywały się i prawdopodobnie dalej zaczytywać będą w jego fabułach. Co więcej, Wolni towarzysze ukazują jedną ze słabości barbarzyńcy, z czym nie spotkałem się wcześniej. Okazuje się, że pierwotne instynkty nakazują mu bać się… magii! Samo zakończenie tomu nakazuje także czekać z niecierpliwością na to, co dalej spotka Conana, tym razem w roli kapitana piratów. Czy on i jego załoga zdobędą pieniądze i sławę? Czy może wręcz przeciwnie?
Duch opowiadań Howarda zamknięty w komiksowych kadrach
W Wolnych towarzyszach od pierwszych stron czuć ducha opowiadań Roberta E. Howarda. Wielka przygoda, monumentalne bitwy, krwawe starcia i mnóstwo pięknych kobiet sprawiają, że charakterystyczny klimat dark fantasy odczuwalny jest na każdej karcie komiksu. Większa niż zwykle objętość powieści obrazkowej sprawia dodatkowo, że spędzimy z nim o wiele więcej czasu, niż z jego krótkimi odpowiednikami ze świata Star Wars chociażby. Wspaniała zabawa i niezwykła przygoda, która pozostawia czytelnika w oczekiwaniu na więcej. Czekajmy więc, oby tylko niezbyt długo…