Wszechświat DC znany jest z tego, że istnieje wiele różnych paralelnych rzeczywistości ze swoimi odpowiednikami superbohaterów. Niemniej jednak, w jednej rzeczywistości nigdy nie może być więcej, niż dwóch Batmanów, Flashów, a nawet Supermanów.
Crossover o tym samym
W ciągu ostatnich kilku lat status Supermana w DC pozostawał bardzo skomplikowany, gdyż wydawnictwo zrestartowało linię czasu całego uniwersum w New 52, wprowadzając te same postacie, lecz o lekko zmienionej historii. Pod sam koniec istnienia tej rzeczywistości, pojawił się nagle oryginalny Superman, który aż do śmierci swojego odpowiednika z New 52 współistniał wraz z nim. Cóż, los był jednak zbyt okrutny i sprawił, że nowy Clark Kent musiał „odejść”. Tym samym stary Kal-El wyszedł z ukrycia i za namową swojej żony Lois rozpoczął na nowo życie superbohatera, dzieląc je między obowiązkami typowego amerykańskiego rolnika oraz ojca dorastającego Jona. Wszystko układało by się dobrze, gdyby nie nagłe pojawienie się Clarka Kenta pozbawionego supermocy.
Superman: Odrodzenie to pierwszy crossover między regularną serią Superman, a Action Comics, które jak dotąd się uzupełniały i opowiadały o losach tego samego herosa. Jednakże, od kilku zeszytów Action Comics mogliśmy śledzić historię, w jakiej pojawił się tajemniczy Clark Kent. Twórcy – Dan Jurgens i Peter Tomasi postanowili stanąć z wyzwaniem i odpowiedzieć jak można pogodzić paradoks istnienia Supermana bez Kenta.
Przede wszystkim rodzina
Jurgens i Tomasi w dużej mierze skupiają się na zaprezentowaniu jak Superman i Lois tworzą wspólnie kochającą się rodzinę. Wspólnotę, która jest w stanie przetrwać wszystko, nawet zaloty amanta do pani domu, wyglądającego tak jej mąż. Ponadto Lois wraca do formy i możemy ją zobaczyć w wielu spektakularnych akcjach jako reporterka, co jest naprawdę ciekawe.
Druga część komiksu nie ustępuje pod względem fabuły, również jeśli chodzi o kwestie rodzinne. Tym razem jednak jest to ukazanie jak zdeterminowani rodzice potrafią walczyć o swoje dziecko, nawet wtedy, kiedy sytuacja jest zupełnie beznadziejna. Scenarzyści pakują do postaci Supermana sporo emocji, ukazując jak troskliwym oraz odpowiedzialnym potrafi być ojcem, choć miejscami jak każdy ojciec daje się ponieść nerwom, gdy w grę wchodzi życie jedynego syna. Dzięki takiemu zabiegowi, Kal-El staje się bardziej zrozumiały i bliższy zwykłemu śmiertelnikowi, co do tej pory było raczej domeną Batmana.
Grafika wprost z piątego wymiaru
Oprawa graficzna całego komiksu stoi na naprawdę wysokim poziomie prezentująca naturalistyczną kreskę z obecnością licznych detali (prawie jak rozdzielczość 4K). Patrick Zircher i Stephen Segovia są autorami kadrów dwóch pierwszych, wstępnych rozdziałów, zaś Patrick Gleason i Doug Mahnke zajmują się stricte historią „Odrodzenia”, która to naprzemiennie ukazywała się na łamach zeszytów dwóch serii Supermana i Action Comics
Pewien boski smaczek
W tomie znajduje się też historia, która ukazała się w zeszycie Action Comics # 975 autorstwa legendarnego Paula Dini z charakterystyczną kreską Iana Churchilla. To zaledwie krótka historia, zgłębiająca motywy głównego złoczyńcy tego tomu. Jego historia zaś opiera się nie jedynie na komiksach ale też na serialach, czy nawet klockach LEGO. W ten sposób możemy poznać, że historia DC to jedna wielka opowieść transmedialna.
Podsumowanie
Ogólnie rzecz biorąc, Jurgens i Tomasi Told dostarczają nam przejmując fabułę o rodzinie Kent, gdzie w tle występuje bodajże najważniejsze kwestia tego tomu – złączenie dwóch Supermanów – tego oryginalnego i oraz z okres New 52 za pomocą miłości syna oraz nieokreślonej siły z innego wymiaru. Dlaczego jest to istotne? Odpowiedź jest prosta: otrzymujemy jednego superbohatera, którego doświadczenia życiowe składa się z dwóch części. Czy jest to potrzebne? Uważam, że jak najbardziej, bowiem nadchodzący kryzys zapowiadany przez Przypinkę, będzie wymagał od multiwersum DC obrońcy jakiego jeszcze dotąd nie miało, a którym może okazać się nowy „odrodzony, kompletny i i zjednoczony” Clark Kent.