Kontrowersyjny tom
Pierwotnie obie części Grombelardzkiej legendy opublikowano jako jedną książkę. Fabryka Słów zdecydowała się podzielić ją na dwa osobne woluminy. Wiele osób skrytykowało za to wydawcę, chociaż sam autor twierdził, że ma to więcej sensu. Wziąwszy jednak pod uwagę standard wydawniczy Fabryki Słów, próba zmieszczenia całej historii w jednej książce skończyłaby się wielką cegłą, którą z trudem by się czytało.
Treściowo Serce Gór zamyka pewną historię, Wstęgi Aleru zaś do niej wracają i traktują o kolejnym etapie życia głównej bohaterki. Patrząc z tej perspektywy, zarówno publikacja ich razem jak i osobno są uzasadnione.
Zgrzyty
Poprzedni tom był zachwycający. Oczywiście można było dopatrzyć się w nim jakichś niedoskonałości, ale była to naprawdę świetna powieść. Niestety Wstęgi Aleru wypadają tu gorzej. Nie można powiedzieć by była to słaba powieść. Feliks W. Kres trzyma przyzwoity poziom, ale nie jest to dzieło wybitne.
Przede wszystkim od strony fabularnej historia nie jest tak ciekawa jak jej poprzedniczka. Wraz z bohaterką wracamy do Grombelardu. Niestety nie ma już w nim wszystkich legendarnych postaci, a bez nich całość nie wciąga tak mocno czytelnika. Oczywiście poznajemy dalsze losy Łowczyni (wszak to jej poświęcone są oba tomy), ale nie wszyscy inni bohaterowie się pojawiają. Co prawda na ich miejsce wprowadzono nowe postaci, niektóre bardzo ciekawe, ale czegoś im brak.
Tym, co jednak zgrzyta najmocniej, jest sposób przedstawienia białogłów. Bardzo smutne jest, że w książce opowiadającej historię o wyjątkowych kobietach narrator wielokrotnie dorzuca zupełnie niepotrzebne wstawki, godzące w przedstawicielki tej płci. Momentami czytelnik zastanawia się czemu tak to jest robione, zwłaszcza, że poprzedni tom prezentował się w tym względzie o niebo lepiej. Takie podejście jest nie tylko niewłaściwe, ale też wybija nas nieco z immersji.
Tajemnice i wrogie siły
Wstęgi Aleru pełne są tajemnic. Pojawiają się postaci, które trudno zrozumieć. Mają też miejsce wydarzenia, których ani my sami ani bohaterowie nie pojmują. Z czasem jednak wszystko zaczyna do siebie pasować i poznajemy prawdę, a przynajmniej jakąś jej część.
Jak uważni czytelnicy pamiętają, w Grombelardzie pod niebem Szerni znajdują się potrzaskane Wstęgi Aleru. Ta wroga siła nie została pokonana, a w powieści autor porusza odrobinę kwestię tego, co dokładnie można odnaleźć w tych dzikich górskich ostępach.
Słabsza kontynuacja
Czwarta odsłona Księgi Całości stoi na dość dobrym poziomie, jednak niestety wypada dużo bladziej niż poprzedni tom. Nie wydaje się, by miał to być spadek formy autora, skoro obie części Grombelardzkiej Legendy pisane były w tym samym czasie. Być może to kwestia przypadku albo po prostu rozminięcia się nieco z moim gustem czytelniczym. Z chęcią sięgnę po kolejny tom i przekonam się jak w nim poradził sobie autor.