Z BOT-9 łączy mnie specyficzna relacja. Otóż dekadę temu zdarzyło mi się narysować bardzo podobną postać – wprawdzie było to płatne zlecenie na bazie opisu klienta, a nie własny pomysł, ale przy projektowaniu elementów miałem pełną dowolność, co poskutkowało jednym z moich ulubionych rysunków. Stąd widząc ten sam pomysł w komiksie Dereka Laufmana wiedziałem, że muszę po niego sięgnąć. Oczywiście nie uzurpuję sobie praw do tej koncepcji – ta wykorzystana była też m.in. w Ratchet & Clank (jeden z modeli przeciwników), Megamocnym (pomocnik głównego bohatera) czy grze planszowej Potwory w Nowym Jorku (choć tu był wieloryb). Po prostu bardzo lubię ten specyficzny rodzaj postaci.
Gdzie jest BOT-9?
Dość już o mnie (choć mogę długo 😊) – o czym jest komiks? BOT-9 to opowieść drogi – czasami lądowej, innym razem podwodnej. Była sobie rybka, która żyła w spokoju razem z ławicą – aż nie pojawiła się potworna trójoka ryba i nie zeżarła wszystkich oprócz głównego bohatera. Temu udaje się uciec, ale za to przypadkiem zostaje wyłowiony przez pewnego starego naukowca i wsadzony w robota. Wydarzenie to stanowi początek dalekiej wędrówki poprzez niebezpieczny świat.
Gdzie są BOT-y 1-8?
W historiach bez tekstu bardzo ważną rolę odgrywa tło, które często stanowi równoprawnego bohatera. I w BOT-9 dokładnie tak jest. Przeglądając kadry, czytelnik zobaczy, że mimo kolorowych barw świat przedstawiony znajduje się w nienajlepszej kondycji. Z jednej strony widać zatopione miasta sugerujące jakąś przeszłą klęskę, ale z drugiej – ludzie w dalszym ciągu wrzucają hurtowo śmieci do wody, niszcząc środowisko. Bardzo ciekawie wypada też pokazywanie czytelnikom (i rybce) „zwłok”, czyli poprzednich modeli BOT-ów, które wszystkie spotkał marny koniec. Szkoda, że pojawia się ich tylko kilka, ale i tak budują pewną opowieść.
Happy end?
Komiks Laufmana to ten typ historii, w którym zakończenie jest niezbędne dla zrozumienia całości, bo dopiero ono pozwala skontekstualizować wcześniejsze wydarzenia. Z tego powodu nie będę psuł niespodzianki i go nie zdradzę. Niemniej mam wrażenie, że w intencji autora miało być ono rozczulające, ale w moim mniemaniu wypada ono ździebko niepokojąco.
10/10
Polscy czytelnicy mogli poznać się już na talencie Dereka Laufmana za sprawą jego Krainy ruin. BOT-9 wypada jeszcze lepiej. Oprawa jest cudowna. Całość wygląda jak wysokobudżetowy film animowany zamknięty w statycznych kadrach. I jakie to wszystko jest pięknie pokolorowane! Każda strona mieni się feerią barw. Podoba mi się także umowność świata przedstawionego. Ryby nie słyną z okazywania emocji [potrzebne źródło], ale tu na ratunek przybywa kreskówka umowność. Główny bohater ma duże oczy, które oddają całą ekspresję potrzebną dla danej sceny.
BOT-na-10
BOT-9 to bardzo dosłowne potraktowanie tropu „fish out of water”. Komiks równie spektakularny wizualnie, co krótki – bo całość mieści się w zaledwie sześćdziesięciu czterech stronach. Przy braku narracji i dialogów tytuł można łyknąć w dziesięć minut. I będzie to świetnie spędzony czas.