Zakręcona intryga
Ależ ten komiks jest zakręcony! Co więcej, nie jest to wariactwo w modelu znanym nam z komediowych, abstrakcyjnych historii. Tutaj dostajemy intrygę, od której nawet Petera Parkera zaczyna boleć głowa – dramatyczną, pełną bólu i emocji fabułę, potrafiącą wycisnąć łzy z oczy najodporniejszych czytelników. Zaczyna się dość niewinne, choć nieprzyjemnie. Peter musi poradzić sobie z falą wyrzutów, które jego dziewczyna, Kitty Pryde, wykrzykuje mu do słuchawki telefonu. Chodzi głównie o relację z Mary Jane, z którą Pete właśnie idzie się spotkać. Robi się jednak jeszcze gorzej, kiedy w trakcie ich schadzki centrum handlowe zostaje zaatakowane przez Skorpiona. Ten nigdy nie stanowił zbyt dużego problemu dla Spider-Mana, który raz, dwa sobie z nim radzi. Gdy jednak złoczyńca traci maskę, Peter widzi pod nią… samego siebie! Bohater zabiera swojego klona do siedziby Fantastycznej Czwórki, gdzie postanawia uzyskać pomoc. Sprawa komplikuje się jeszcze bardziej, gdy na arenie pojawiają się kolejne kopie Parkera – zdeformowany, potworny Spider-Man, dziewczyna o identycznych mocach, chłopak o sześciu rękach. Aby dopełnić tego szaleństwa, do drzwi domu ciotki May i Petera pukają jego dawno zmarły ojciec i była dziewczyna, Gwen Stacy. Szaleństwo na pełnych obrotach!
Saga Klonów powraca
Egmont spisał się na medal, serwując nam w tym wydaniu krótką historię Sagi Klonów, która narodziła się jeszcze w latach 70. Wszystko zaczęło się od uśmiercenia Gwen Stacy, co spotkało się z furią całej rzeszy fanów. Marvel rozkazał wskrzesić bohaterkę, a cwany autor, Gerry Conway, postanowił zrobić to po swojemu – tworząc rewolucyjną fabułę komiksową. Od tamtego momentu Saga Klonów nieustannie trwa, zarówno w powieściach obrazkowych, jak i na łamach innych mediów. Ultimate Spider-Man, Tom 9 autorstwa Toma Bendisa wyciąga jednak z tego tematu wszystko co najlepsze, a historia o kopiach Petera Parkera nabiera rumieńców.
Nie zawsze da się utrzymać poziom…
Druga opowieść zawarta w tym tomie skupia się na nowej grupie bohaterów stworzonej przez samego Daredevila. Pragnie on raz na zawsze pozbyć się z miasta króla zbrodni, Kingpina. Co więcej, herosi postanawiają odejść od tradycyjnych, humanitarnych metod walki i ostatecznie pozbyć się złoczyńcy. Taki obrót sprawy nieco zaskoczy Spider-Mana. Jaki będzie wynik tej awantury, musicie już jednak przekonać się sami. Muszę jednak przyznać, że druga historia mocno odstaje od swojej poprzedniczki w tym tomie. Trudno jest dorównać fajerwerkom, jakie przygotowali dla nas twórcy w Sadze Klonów.
Friendly neighbour? Nie mamy na to czasu!
Fabularnie trochę brakuje mi tutaj tego, co najbardziej lubię w historiach o Człowieku-Pająku, czyli strony obyczajowej życia Parkera. Niestety, przez ogrom akcji, walki i przeróżnych intryg brakuje tu miejsca na codzienność Petera. A szkoda. Tempo opowieści nie pozwala jednak zwolnić choćby na moment. Myślę, że niektórym czytelnikom może to odpowiadać, w moim odczuciu porzucony został jednak jeden z najważniejszych elementów tożsamości Spidey’ego. Trochę lepiej w tej kwestii wypada druga historia przedstawiona w tomie, jednak wciąż nie czułem się usatysfakcjonowany. Pamiętajmy jednak, że jestem fanboyem Petera Parkera, a jego nowojorska codzienność zawsze stanowiła to, co najbardziej kochałem w filmach i komiksach. Mój osąd tego aspektu komiksów może być przez to delikatnie stronniczy, ale musicie mi wybaczyć.
Mroczne rysunki dla powagi sytuacji
Mark Bagley świetnie odnalazł się w mroczniejszej, nieco dalekowschodniej stylistyce użytej w tych komiksach. Kadry są pełne emocji, kryją w sobie tajemnicę, a sceny walki sprawiają wrażenie, jakby postaci w każdej chwili miały wyskoczyć z kart. Prace artysty robią o tyle większe wrażenie, że dla Bagleya ten tom jest jednocześnie pożegnaniem z serią Ultimate Spider-Man. Należą mu się ogromne podziękowania od całej społeczności fanów za kawał niesamowitej roboty.
Dajesz radę, Spidey!
Świetny komiks, od którego nie sposób się oderwać. Saga Klonów łamie zasady, zaskakuje i trzyma w napięciu. Duet Bendisa z Bagleyem to prawdopodobnie najlepsze, co mogło spotkać tę serię. Tom 9 Ultimate Spider-Man to komiks niemal kompletny, w którym bardzo trudno znaleźć jakiekolwiek wady. Może gdyby było tu trochę więcej codzienności Petera… ale nie miejmy o to pretensji, w końcu Spidey nie zawsze ma czas na normalne życie, kiedy po mieście szaleją jego klony!