Sentymentalna podróż
Ghiblioteka napisana przez Michaela Leadera i Jake’a Cinninghama to pozycja, która w fanach japońskiej animacji wzbudzi liczne uczucia. Bowiem któż z nas nie oglądał Mojego sąsiada Totoro, Księżniczki Mononoke czy Spirited Away? Autorzy umiejętnie przypominają czytelnikom o tych oraz o licznych innych filmach. Każdemu z pełnometrażowych tytułów Studia Ghibli poświęcono osobny rozdział i tak książka zaczyna się od omówienia Nausicai z Doliny Wiatru, a kończy na Chłopcu i czapli. Na rozdział składają się dwie części – historyczne omówienie autorstwa Michaela i recenzja „neofity” – Jake’a.
Autorzy zdecydowanie wiedzą, na czym polega ich fach i książka napisana jest sprawnie. Nie wszystko trzyma ten sam poziom, ale każdy z tekstów jest co najmniej przyzwoity. Część recenzji zachwyca błyskotliwymi spostrzeżeniami, inne „jedynie” dobrze spełniają swoją główną funkcję. Bardziej „teoretyczne” wstępy mogłyby zawierać mniej informacji o wpływach z biletów, a więcej o produkcji, ale nawet w obecnej formie są ciekawe i pozwalają dowiedzieć się czegoś nowego.
Sam znałem sporą część z omówionych filmów, ale nie wszystkie. Dzięki temu mogłem zobaczyć jak Ghiblioteka wypada zarówno dla fana jak i dla kogoś, kto zna tylko część (lub nawet żadnego) filmów. W obu tych rolach spełnia się dobrze. Fanów zabierze w sentymentalną podróż po ulubionych animacjach, zaś nowym odbiorcom pozwoli wybrać te filmy, które powinny im przypaść do gustu.
Piękno animacji i ciemne strony pracy
Niniejsza pozycja doskonale unaocznia odbiorcom piękno animacji Studia Ghibli. Książka jest bogato ilustrowana i znajdziemy w niej część z najsławniejszych ujęć w historii studia, a także przepiękne plakaty filmowe. Pewne ilustrację wręcz chwytają za serce.
Jednak autorzy pokazują też inną stronę tych wspaniałych produkcji. Dowiadujemy się trochę o tym jak w firmie Hayao Miyazaki traktował swojego syna czy innych pracowników. Ewidentnie Studio Ghibli nie musiało być rajem na ziemi dla każdego z udzielających się przy produkcjach. Nie ulega wątpliwości, że wybitny reżyser i scenarzysta, jakim jest Miyazaki, nie zawsze sprawdzał się w roli szefa i jest to pewne niedopowiedzenie. Z drugiej jednak strony liczni współpracownicy kontynuowali pracę przy jego kolejnych filmach więc być może nie wszystko było aż tak czarno-białe jak miejscami się może wydawać podczas lektury.
Zachwyt i rozczarowanie
Ghiblioteka w pierwszej chwili zachwyca jakością wydania. Twarda, mająca swoją fakturę i dobrze leżąca w dłoni, oprawa z przepiękną ilustracją to coś, obok czego nie przechodzi się obojętnie. Wnętrze zaś wypełniają liczne rysunki i zdjęcia, a że omawiany materiał jest wizualnie zachwycający to i książka robi duże wrażenie. Wisienką na torcie było dołączenie do przesyłki specjalnej emaliowanej przypinki z kotobusem oraz naklejki.
Z drugiej strony niestety jakość wydania pozostawia co nieco do życzenia. Niektóre z kolorów teł użytych w druku zlewają się z napisami tak, że trudno je przeczytać. Nie jest to częste, ale powtarza się w kilku miejscach książki. Dodatkowo już po jednej lekturze na rogach okładki pojawiły się drobne przetarcia. Mówiąc o wadach, trzeba też wspomnieć o kilku literówkach i jednym błędzie merytorycznym (wynikającym z przekładu). Niestety tłumaczka uczyniła Rumiko Takahashi mężczyzną, a w redakcji ten błąd nie został wyłapany.
Dobra pozycja, do której nie będę wracał
Lekturę zakończyłem z zadowoleniem. Ghiblioteka zarówno wizualnie jak i treściowo spełniła swoje zadanie i absolutnie nie będę żałował spędzonego z nią czasu. Autorzy przypomnieli mi o tym co zachwyca mnie w filmach Studia Ghibli, zachęcili do powtórzenia części z nich, a także do nadrobienia tych pozycji, których jeszcze nie znam. Z pewnością przeczytanie książki wzbogaciło moją wiedzę – a to przy takich monografiach chyba najważniejsze.
Nie jest to jednak raczej książka, do której będę wracał – jednokrotna lektura jest w pełni wystarczająca. Chyba że kiedyś najdzie mnie ochota na powtórkę ze wszystkich filmów – wtedy czytanie jej po rozdziale i oglądanie animacji może być ciekawym doświadczeniem. W takiej formie może się też ona sprawdzić dla osób, które jeszcze produkcji Ghibli nie znają. Zatem Ghibliotekę można czytać na różne sposoby i znaleźć w niej coś dla siebie.