Diabeł wydaje książki w Infernum Press
Urocza i przerażająca wszystkich podwładnych Paprika jest naczelną odnoszącego wielkie sukcesy wydawnictwa. Zrobiła oszałamiającą karierę dzięki temu, że znalazła największy bestseller tego wydawcy. Pragną go wszystkie romantyczne panie domu i zapracowane sekretarki! Sama bohaterka nie ma już czasu na podobne krotochwile, a już na pewno nie na relacje międzyludzkie.
Odniesienia do książki Lauren Weisberger są tu bardzo wyraźne, z tym że nękającym współpracowników pedantycznym do przesady potworem jest młodziutka, śliczna naczelna. Jakieś ocieplenie stosunków proponuje jej jedynie notoryczny podrywacz, uwielbiany przez całe sfeminizowane biuro kurier. To właśnie tę parkę widzicie na okładce komiksu.
Paprika jest koszmarnym babskiem, któremu właściwie nie współczujemy, że jest samotna i sfrustrowana. Pełne wyparcia monologi wewnętrzne jak z poradnika też jej nie ratują w oczach czytelnika. Mogę tu od razu zaznaczyć, że w pierwszym tomie czasami wolałoby się, żeby bohaterowie niczego nie mówili, a na pewno powstrzymali się od głośnego myślenia. To nie wina Jacka Drewnowskiego, tłumacz stara się jak może (cudna „diabliczka” świetnym przykładem) – to Andolfo. Ostatni rozdział tego tomu powoli wychodzi na prostą, ale nie jest to coś, co przeczytacie dla dialogów. I na pewno nie pożyczajcie stąd tekstów na wyrwę, entuzjazm dziewczyn z biura wobec komplementów kuriera można wytłumaczyć jedynie życiem w cieniu patologicznej szefowej i permanentnym stresem.
Gdzie mój dreszczyk?
Mimo niedociągnięć Sweet Paprika ma swój specyficzny urok i potrafi wciągnąć, o ile przebrniecie przez pierwsze dwa, może trzy rozdziały. Andolfo może nie jest najlepszą pisarką, za to jej kreska rozbraja i zniewala. Większość humoru i cała erotyka tego komiksu tkwi w warstwie wizualnej. Nikt tak pięknie jak włoska rysowniczka nie pokazuje kobiecego biustu — żywego, czasem nieoczekiwanie zezowatego, dramatycznie ruchliwego… Ostrzegam, jeśli waszym ideałem piękna są Barbarella czy Thorgal, przeżyjecie szok. Terapeutyczny, bo pod względem cycków przybliży was do rzeczywistości. Poza tym elementem anatomii Andolfo idzie w kształty przesadnie idealne, co jednak świetnie pasuje do konwencji szurniętej, lekko pikantnej komedii romantycznej.
Fabularnie Sweet Paprika naprawdę nie ma się czym pochwalić, bohaterka miota się pomiędzy wyzwoloną matką i zdewociałym ojcem, którego mama z resztą dawno już opuściła. Mająca potężny kompleks Elektry i niezbyt dobre doświadczenia z mężczyznami żyje jak pracowita mróweczka pozbawiona serca oraz części intymnych, aż jej się to nudzi. I tu zaczyna się niezbyt zdrowa komedia erotyczna grawitująca w stronę romantycznej.
Z komiksu Mirki Andolfo na pewno nie powinniście się uczyć życia, założenia fabularne i charakterystyka postaci są tu mocno naciągnięte, a cała intryga prowadząca do tego, żeby Paprika wreszcie wystąpiła w tzw. momencie jest… dość głupia i pretekstowa. A jednak w jakiś zaskakujący sposób (moja hipoteza: rysunki) porusza emocje i ostatecznie sprawia, że zaczynamy myśleć o bohaterach nie jako o bandzie idiotów, niepotrafiących się sensownie wyrażać, ale lekko zagubionych, naiwnych, mimo wszystko sympatycznych osobach. I śledzić ich prywatną Modę na sukces z dużą dozą zainteresowania. A kiedy oni sami zaczynają dopuszczać do głosu uczucia, których nota bene zupełnie nie ogarniają, to może nawet się leciuteńko wzruszycie.
Sweet Paprika stanowczo jest rodzajem guilty pleasure, fasadową historią, pozwalającą Andolfo porysować biusty i pupy, ale też efektowne miny, zwłaszcza te zaskoczone. Całość została obliczona na 12 zeszytów, na razie dostępnych jest 9, finał ukaże się w Image Comics w sierpniu tego roku. Początki są dla czytelnika trudne, potem fabuła nabiera… może nie tyle głębi, ile rumieńców i emocji, dzięki czemu przestaje irytować. To komiks dla fanów Andolfo i komedii romantycznych, ale tych naprawdę lekkich.