Gdy zagadka istnienia zmusza mnie do myślenia
Co w Krakowie porusza wyobraźnię? Na przykład jama pod Wawelem! Nie da się opowiadać klasycznych ani nowych legend o tym mieście bez wspomnienia o łuskach, zianiu ogniem, faszerowanej owieczce i całym tym gadzim zestawie obowiązkowym. Nic dziwnego, że pojawiają się one nie tylko w blurbie na okładce Neolegend, ale także w sporej części opowiadań.
Czasem motyw smoka traktowany jest bardzo klasycznie. W Żywych skamienielinach bohaterami są miejskie pomniki, w tym ten najprzeturystyczniejszy. Szarkań to fantastyka historyczna, której centralną postacią jest król(owa) Jadwiga. Ten tekst elegancko miesza rejestry językowe i stylizacje. Całość została zarchaizowana, ale dziewczę u władzy nie może przecież poddać się rygorom jakiejś starczej mowy. Dzięki temu zabiegowi Baczyński dodał jej sporo uroku, a dialogom dynamiki. Wreszcie Smokołap to refleksyjne, bardzo wzruszające wspomnienie z dzieciństwa, którego może nigdy nie było, ale każdy z nas ma w głowie podobny szczenięcy dramat.
Z nieba spadł wielki wóz
Są i wielkie apokalipsy! Nie ma ciekawszej legendy niż ta o końcu świata. Paweł Majka snuje powolną, niebezpiecznie wciągającą historię o możliwych miastach i prawdziwym architekcie. Jest w tym opowiadaniu groza, ćwiczenie z utraty, a nade wszystko wielka miłość do Krakowa. Jeszcze bardzie krańcowe jest I jeden dzień dłużej, które mogłoby wydarzyć się w świecie Komornika, nawet jeśli stylistycznie bardzo od niego odbiega.
Moje dwa ulubione opowiadania z tego tomu należą właśnie do tej mroczniejszej kategorii. To Miastowymiary Olgi Niziołek, gdzie łychać odległe echa Końca śmierci, i które są niesamowitym miejskim horrorem z elementami postapo, do tego napisanym ciekawym językiem, od tytułu począwszy. A to wszystko skoncentrowane na mniej niż dziesięciu stronach! Mój drugi faworyt to tekst pomysłodawcy antologii, Pawła Dybały. Pozornie jest to historia hejnalisty-amatora. Po prawdzie… nie zdradzając za dużo, to romans i pełnowymiarowa fantastyka inspirowana współczesnymi mitami (ale tu zmilczę, żeby nie psuć wam radości). Tłumacze rządzą! A jeśli jesteście ciekawi, co jeszcze napisali, znajdziecie ich na przykład w bezpłatnych antologiach Grupy Wydawniczej Alpaka. Opublikowane w jednej z nich Sześć wskazówek, jak biegać w ciemnościach Olgi Niziołek zostało nominowane do tegorocznej nagrody Zajdla.
Na ulicach cichosza
Wspomniałam już o Ulicy Gąsienic, to kolejna świetna neolegenda. Tekst Katarzyny „Ophelii” Koćmy, którą możecie kojarzyć z antologii na rzecz Ukrainy 24.02.2022, to nieco nieuchwytna, wyślizgująca się czytelnikowi z rąk opowieść o bardzo specyficznym miejscu na granicy światów. Zwiewność tego tekstu jest zamierzona, to też bardzo wizualna, pełna kolorów proza.
W Neolegendach znajdziecie jeszcze więcej dobra. Będą prawdziwe urban legends w postaci Legendy o Sławku Popromiennym, Schodów lub mrocznych Wszystkich grzechów Walerii Schulz. Może trochę na siłę, ale podciągnę pod tę kategorię także archeologiczny horror Czas mamutów Agnieszki Bar. W antologii co jakiś czas natkniecie się na odwołania sztuki sakralnej, tak charakterystycznej dla Krakowa, to będą ważne motywy Zaklinacza światła i szumu Dybały, ale też wieńczącej antologię Piecie Tomasiewicza. Pojawi się wreszcie także wielki polski alchemik Michał Sędziwój, w O tym, jak król Zygmunt przeniósł stolicę do Warszawy. Za to poza Kraków, szlakiem Wisły, wypłyniecie w Ostatni rejs „Jonasza”.
Idu sobie ku miastu na zwiadu
Jestem szczerze zachwycona Neolegendami krakowskimi, które trochę spontanicznie i bez większych oczekiwań wyłudziłam od Pawła Dybały na Pyrkonie. Dostałam bardzo elegancko wydaną książkę z ilustracjami Katarzyny Szewioły-Nagel, szytą (serio!) i dobrze zredagowaną. Jak zdążyliście przeczytać, z naprawdę ciekawymi tekstami, jakie straszą, bawią, wzruszają, promieniują miłością do tego niezwykłego miasta. Ale moi drodzy, jest jeszcze antologia wstępów! A tam, na przykład, Artur Olchowy skłoni was do płaczu nad utraconymi legendami Mazur i innych regionów, objętych w XX wieku wysiedleniami. Coś od siebie napisali też Aleksandra Klęczar czy Michał Cetnarowski (jego Gnoza też jest nominowana do Zajdla). Swoistym wstępem do wstępów jest słowo od samego Dybały, który sobie cały ten zbiór wymarzył.
Olchowy napisał, że to właśnie dzięki snuciu miejskich i wiejskich legend o dziwnych miejscach i ludziach deklarujemy, że to nasze tereny. Zasiedlamy je duchami, przez co zaczyna nam być bliższe, nabiera osobowości, zaczyna żyć. Zakrawa na paradoks, ale działa. Zwłaszcza jeśli uda nam się sprawić, żeby te opowieści były powtarzane, jak my niesiemy dalej bajki czy anegdotki naszych babć i dziadków.