Oczekiwanie na każdy seans produkcji Marvel Cinematic Universe to dla mnie proporcjonalna mieszanka koncertu życzeń i niepewności. Z jednej strony pożądam zachwycających efektów specjalnych, a z drugiej marzę o sensownej, dowcipnej fabule, która nie przerodzi się w szaleńczy pęd między wątkami, lecz do samego końca zostanie poprowadzona w konsekwentny sposób.
Tym razem moja ciekawość sięgała zenitu, ponieważ na ekranie spotykają się najważniejsze postaci uniwersum, między innymi: Kapitan Ameryka, Iron Man, Thor, a także sam Thanos.
Pękające serca i tląca się nadzieja
Akcja filmu startuje w samym środku najważniejszych wydarzeń, pierwsze sceny mają nam uświadomić, że żarty się skończyły. Zamiast ulec dezorientacji, lepiej spróbować wczuć się we wszystko, co widzimy, bo odbiór początkowych sekwencji może wpłynąć na postrzeganie całości. Ten pozorny chaos jest zasłoną dymną zarzucaną przez twórców. Chcą od nas wzmożonego wysiłku – proszę państwa, zbliżamy się w końcu do finału, więc nie ma tu już miejsca na schematyczne wstępy. Będziemy pędzić, wzruszać się, smucić, nie dowierzać i pękać ze śmiechu. Niekoniecznie w tej kolejności.

Kadr z filmu „Avengers: Infinity War”
Ostrzegam, przygotujcie się, seans Avengers: Infinity War to ciągłe balansowanie na krawędzi. Do samego końca nie będziecie pewni zakończenia i zaczniecie także kwestionować swoje dotychczasowe osądy. Każdą śmierć opłaczecie, nie raz wstrzymacie oddech czy zamkniecie oczy. Wiadomy jest tylko zero-jedynkowy wynik starcia – cały wszechświat albo klęknie przed potężnym Thanosem, albo zostanie ocalony przez swych idoli.
Duety i solówki
Twórcy wykoncypowali sobie najbardziej oczywiste zespoły i… wymieszali wszystkich superbohaterów jeszcze raz. To nie jest taniec towarzyski, nie dobrano nikogo według wzrostu czy umiejętności. Gadżeciarze będą musieli dogadać się z naturszczykami, młokosi znajdą okazję do podglądania swych mistrzów, a zliczenia kos, które trafiają na kamień, nawet się nie podejmuję.

Kadr z filmu „Avengers: Infinity War”
Ogromne chapeau bas należy się tandemowi scenarzystów, Christopherowi Markusowi oraz Stephenowi McFeely’owi. Sposób, w jaki oddali charakter poszczególnych postaci zasługuje na słowa uznania. W moim odczuciu żaden z bohaterów nie został skrzywdzony, a wręcz odwrotnie. Uwagę trzeba też zwrócić na konsekwencję w prowadzeniu hiperpowieści filmowej. Peter Parker w Spider-Man: Homecoming (gdzie zredefiniowany zostaje jako protagonista z perspektywy całego uniwersum) dopiero rozpoczyna swoją przygodę między Avengersami. W najnowszej odsłonie ma przed sobą przeciwników zdecydowanie bardziej potężnych i niebezpiecznych niż Vulture, handlarz nielegalną bronią. Mimo to Spidey odnajduje się w tych realiach, pozostając przy tym nastolatkiem – wciąż lekko naiwnym i zachwyconym możliwościami swojego fantastycznego stroju. Z kolei utarczki słowne pomiędzy Tonym Starkiem a Doktorem Strange uwypuklają cechy, które najbardziej dzielą fanów. Nie każdemu bowiem przypada do gustu ich pewność siebie i cynizm. Postaciami, które zgarnęły najgłośniejszy aplauz widowni są, oczywiście, Kapitan Ameryka oraz Thor Odinson. Obaj panowie posiadają niezwykłą zdolność do pojawiania się we właściwym miejscu i czasie.

Połączone dwa kadry z filmu „Avengers Infinity War”
Tak duża ilość bohaterów poskutkowała również możliwością odwiedzenia kilku ciekawych lokacji. Jedna z bardziej widowiskowych bitew ma miejsce w Wakandzie, ojczyźnie Czarnej Pantery. Dzięki samemu Thanosowi podziwiamy zgliszcza Titana. Londyn i Nowy Jork nie są niczym niezwykłym, ale akcja dzieje się także… w samym centrum martwej gwiazdy.
Co gryzie Thanosa?
Większość fikcyjnych światów posiada jasno zdefiniowanego antagonistę. Tolkien zafundował nam Saurona, saga Gwiezdne Wojny nie byłaby tak popularna, gdyby nie Lord Vader, natomiast Sherlock Holmes do utraty tchu (i zmysłów) uganiał się za Jamesem Moriartym. Każdy czarny charakter jest swojego rodzaju wisienką na torcie dobrej historii. Tym razem sprawa okazuje się prosta tylko pozornie. Gdy dostrzeżemy w Thanosie więcej niż tylko szaleństwo, już na żadnego oponenta nie spojrzymy w ten sam sposób. Z racjonalnego punktu widzenia jego motywacjom trudno odmówić sensu, choć są one głęboko niemoralne i nieetyczne. Twórcy pokazują głównego złoczyńcę z wielu stron, co sprawia, że jawi się on niczym mitologiczny bóg, który w imię swych przekonań gotów jest zapłacić najwyższą cenę. Z drugiej strony łatwość z jaką unicestwia innych wzbudzić może pogardę. Chociaż wszyscy czekamy na jego upadek, zaczynamy po trochu mu współczuć, gdyż przepełnia go ból i cierpienie.

Kadr z filmu „Avengers: Infinity War”
Bracia Russo nadal w formie
Pomimo rozpędzonej fabuły i natłoku wydarzeń, znalazło się miejsce dla pięknych ujęć i kreatywnych rozwiązań. Znajdziemy tu sporo różnych technik operatorskich oraz CGI na najwyższym poziomie. Sposoby kadrowania oraz prowadzenia narracji nie zawsze idą ze sobą w parze, ale zdecydowanie nadążają za galopującą akcją. Duet Russo’n’Russo nie skupia się na samym sercu wydarzeń. Czasami z klasycznych ujęć uciekają się do tych bardziej chaotycznych, kręconych „z ręki”. Każde zabiegi filmowe wydają się świadome i wymierzone precyzyjnie do określonych zadań – lecz głównie mają trzymać widownię w napięciu.

Kadr z filmu „Avengers: Infinity War”
Podsumowanie
Najlepszym narzędziem do zmierzenia „temperatury” filmu jest widownia na sali kinowej. Dawno nie biłam braw czy nie łapałam za rękę zupełnie obcej osoby. Mogę się założyć, że gromkie śmiechy było słychać na kinowym korytarzu, a całej zebranej publiczności każdy moment ciszy wydłużał się w nieskończoność, rozciągany przez narastającą niepewność. Po seansie widziałam zdezorientowane spojrzenia, słyszałam łkanie i złorzeczenia. Sama wyszłam w stylu angielskim – po cichu, bez robienia zbędnego szumu, wymyślając w głowie plan na wypadek powrotu Thanosa.
Idymy dziś. Wartałoby się zaopaczyć w chustełki od płakania…
Ja dopiero po majówce obejrzę bo wyjeżdżam 🙁 ale nie mogę się już doczekać 😀
Musisz zatem bronić się przed spoilerami. Myślę, że im fajniejszy film (a ten po prostu miażdży!) tym więcej przecieków 😀
A ja szukam spoilerów pozaznaczanych na biało a tu nic! Ale spokojnie, dziś zobaczę film i zaspokoję głód wiedzy 😀 fajna recenzja, chociaż z reguły sceptycznie podchodzę to takich peanów, łatwo się rozczarować… Jednak czuję prawdę i emocję 🙂