Potężne Imperium rządzące całą galaktyką to machina nie tylko militarna, ale tez ekonomiczna. Stąd konieczność posiadania agentów, którzy zapewnią mu sprawne działanie. W skrócie: James Bond w wersji „gwiezdnowojennej”.
Złowieszcze Imperium po wojnie domowej przejęło kontrolę nad znanym wszechświatem, a kanclerz Palpatine stał się władcą, który żelazną ręką rządzi wszystkimi planetami. Każde dziecko wie, że ta struktura polityczno – wojskowa reprezentowała zło w czystej postaci. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że pomimo ludobójstwa i innych aktów terroru, które zapoczątkowały jego powstanie, Imperium zaprowadziło pewnego rodzaju pokój. Zwaśnione planety i ugrupowania przestały walczyć. Co prawda zrobiły to pod butem Palpatine’a i jego stronników, jednak w pewien sposób powstrzymało to dalszy rozlew krwi.
Jak wygląda praca agenta Imperium?
Jahan Cross jest jedną z żelaznych pięści imperatora – to as wywiadu jakich mało. To młodsza, blond wersja Jamesa Bonda. On jednak w odróżnieniu od najlepszego agenta jej królewskiej mości ma jeszcze większy rozmach działań, bowiem obejmują one nie imperium brytyjskie, ale cały kosmos. Skromny agent będzie tropił wszelkie nadużycia, nieuczciwości i ponętne kobiety. W wymierzaniu kar będzie równie bezlitosny, jak skazani wobec swoich ofiar. Wszystko to w imię Imperium! Jahan wie, że jego działania są jedną z cegiełek mających utrzymać pokój w galaktyce. Co się jednak stanie, kiedy zacznie odkrywać fakty świadczące o tym, że jego ukochane państwo nie powstało na tak przyzwoitych podstawach, jak się mu wydawało?

Źródło: paradoks.net.pl
Kto tworzy Imperium?
John Ostrander to jeden z najbardziej płodnych scenarzystów, którzy zapełniają świat Gwiezdnych Wojen swoimi historiami. Trudno, by szanujący się fan tego uniwersum nie przeczytał przynajmniej kilku jego opowieści. Wszystkie one charakteryzują się tym, że są naprawdę przyzwoicie napisane… jednak zwykle ponad przyzwoitość się nie wybijają. Ostrander to pewniak – jego opowieści nigdy nie znużą czytelnika, aczkolwiek najprawdopodobniej zaraz po lekturze zostaną zapomniane równie szybko, jak były czytane. Scenarzysta ten bowiem specjalizuje się w fabułach opartych na dużej dozie akcji, trudno jednak powiedzieć, by przedstawiane postaci prezentowały jakąkolwiek głębię. W Agencie Imperium nawiązuje on do serii filmów o agencie 007 i utrzymuje tendencję do stawiania na pierwszym planie pościgów i strzelanin, a dopiero potem przemyśleń pojedynczych postaci. Niemniej wśród tego typu tytułów historia Ostrandera wychodzi obronną ręką, gdyż czyta się ją szybko i przyjemnie.
Za oprawę graficzną odpowiedzialny jest zespół francuskich rysowników: Stéphane Roux oraz Stéphane Créty. Stworzyli oni prostą, ale czytelną wizję świata. Trudno tutaj o szczególny artyzm, jednak postaci czy lokacje przedstawione są kreskami prostymi, choć sugerującymi, że jeśli autorzy mieliby więcej miejsca na rozkładówki, efekt ich pracy mógłby sprawiać jeszcze lepsze wrażenie.

Źródło: powernet.pl
Wartość agentów rośnie wraz z każdą akcją
Cóż zatem więcej można powiedzieć o tej opowieści? Jest poprawna w każdym aspekcie. Ciekawy, jednak nieszczególnie ambitny scenariusz i przyzwoite rysunki, które nie zachwycają, ale też nie odrzucają, stawiają ten komiks na półce miłych czytadeł. Jego największą zaletą jest niewątpliwie fakt, że skupia się on na spojrzeniu na konflikt od drugiej strony. Co prawda widać tutaj próby usprawiedliwiania Rebelii, jednak bądźmy szczerzy – w konflikcie na taką skalę obie strony miałyby swoje za uszami.