Dawno, dawno temu
Wydawnictwo Portal Games zapoznaje nas z wieloma starożytnymi kulturami. Większość tytułów czerpiących inspirację z dawnych czasów to duże eurogry z wieloma komponentami i zasadami. Na szczęście lżejsze, rodzinne pozycje również mają swoją mocną reprezentację, do której niedawno dołączył Coatl. Tytułowy wąż to jeden z dwudziestu symboli występujących w kalendarzu wróżbiarskim używanym przez Azteków. To właśnie jego podobizny musimy stworzyć podczas rozgrywki i jak najwyżej za nie zapunktować.
Przepis na węża
Przygotowanie gry jest dosyć szybkie. Na środku stołu kładziemy okrągłą planszę i uzupełniamy na niej fragmenty tułowia, głowy oraz ogony zgodnie z oznaczeniami. Pozostałe elementy węża chowamy do odpowiednich woreczków. Każdy gracz otrzymuje planszetkę i żetony Ofiary w swoim kolorze, jedną kartę Świątyni oraz 3/4/5/6 karty Proroctw (licząc od pierwszego gracza). Talię Świątyń dzielimy na dwa odkryte stosy i umieszczamy na środku stołu. Obok wykładamy sześć kart Proroctw oraz resztę jako zakryty stos.
W swojej turze gracz może wykonać jedną z trzech akcji:
– Wzięcie fragmentu węża (głowy, ogona lub dwóch elementów tułowia z jednego pola) i umieszczenie go na własnej planszetce;
– Zabranie dowolnej liczby Proroctw na rękę (odkrytych lub ze stosu) do limitu 5 kart;
– Użycie dowolnej liczby fragmentów ze swojej planszetki do ułożenia węża.
Planszę z elementami coatla uzupełnia się, gdy zabraknie na niej segmentów tułowia lub ogonów i głów. Odkryte karty Proroctw są uzupełniane po każdej turze gracza, w której chociaż jedna została zabrana.
Podczas tworzenia węża można użyć dowolnej liczby następujących czynności w losowej kolejności: wzięcie fragmentu i rozpoczęcie coatla lub dołożenie do już istniejącego oraz wyłożenie karty Proroctwa z ręki obok niedokończonego węża. Należy pamiętać, że można mieć tylko dwie niedokończone rzeźby, więc aby rozpocząć budowę trzeciej, trzeba zakończyć przynajmniej jedną wcześniejszą.
Każdy wąż może mieć przypisane maksymalnie 4 karty Proroctw. Im więcej razy spełnimy dane wymaganie z karty, tym większą wartość będzie miała nasza rzeźba. Podczas dokładania ostatniego, zamykającego coatla fragmentu, możemy zrealizować jedną z odkrytych kart Świątyni lub tę posiadaną na ręce. Ma ona zawsze dwa wymagania, ale wystarczy spełniać jedno z nich. Po ukończeniu węża nie można już dokładać do niego żadnych kart.
Gra kończy się, gdy któryś z graczy zbuduje trzy coatle lub zabraknie segmentów ciała. Następnie, w zależności od okoliczności zakończenia rozgrywki, gracze dogrywają swoje tury i zliczają punkty za stworzone węże. Osoba z najwyższym wynikiem wygrywa i zostaje Wysokim Kapłanem Azteków.
Czy warto odwiedzić Azteków?
Coatl zdecydowanie trafił w mój gust. Znalazł miejsce na mojej półce pomiędzy dwoma równie ładnymi i dobrymi grami rodzinnymi, czyli Reef i Calico. Wszystkie trzy gry pod względem wizualnym przyciągają wzrok, mają proste, ale nie banalne zasady i posiadają mniej więcej ten sam cel – układanie komponentów według wzorów. Coatl jest najbardziej egzotyczny z tego trio, a w rankingu trudności postawiłabym go pomiędzy wspomnianymi tytułami. Reef jest najprostszy i raz zapunktowany układ na planszetce od razu może być zmieniony, bo nie ma znaczenia w dalszej grze. Natomiast w Calico mamy mniejszy wybór akcji, ale układając płytki musimy myśleć o większej liczbie elementów w przód. Coatl idealnie wpasowuje się w te gry jako trzecie, brakujące ogniwo.
Wykonanie jest bardzo ładne i kolorowe. Karty mają powtarzające się ilustracje i lepiej wyglądałyby, gdyby były różne, ale nie ma się co oszukiwać. Nie mają żadnego znaczenia i już podczas pierwszej rozgrywki przestajemy zwracać na nie uwagę. Liczą się tylko przedstawione na nich kolejność, liczba fragmentów węża i punkty. Świetnym zabiegiem jest umieszczenie z lewej strony kart Proroctw wzoru, który należy ułożyć. W ten sposób trzymając kilka kart na ręce nadal widzimy warunki, jakie powinny spełniać nasze węże. Mogłyby być jedynie trochę grubsze.
Oczywiście należy również wspomnieć o segmentach ciała, czyli najbardziej rzucających się w oczy komponentach. Są one dobrze do siebie dopasowane, więc nie rozpadają się przy przesuwaniu dzięki „haczykom”. Moje wewnętrze dziecko najlepiej bawiło się, przy odtwarzaniu ruchu węża po stole. Spróbujcie koniecznie z dzieciakami. Kreatywne maluchy na pewno znajdą też inne zastosowania dla kolorowych coatli.
W grze występuje losowość w związku z dostępnymi Proroctwami i Świątyniami. Inni gracze mogą nam zabrać upatrzone wcześniej karty i w swojej turze nie będzie dla nas nic interesującego. To samo może zdarzyć się z segmentami ciała. Aby wyjść z beznadziejnej sytuacji mamy trzy żetony Ofiary, których możemy użyć zamiast standardowych akcji. Pozwalają one na wybranie z woreczków konkretnych fragmentów węża, wyłożenie nowych Proroctw oraz wzięcie Świątyni na rękę.
Coatl nie daje nam możliwości przeszkadzania innym. Są dwie sytuacje, w których możemy lekko zirytować przeciwników. Pierwszą i dosyć oczywistą jest zabranie karty lub fragmentu ciała, o czym wspomniałam wyżej. Natomiast drugą jest stworzenie trzeciego węża, gdy wiemy, że inni nie będą w stanie tego zrobić, i zakończenie gry. Za niepełne rzeźby zdobywa się tylko połowę punktów, więc jest to ogromna strata. Trzeba pilnować swojej planszetki i liczby głów oraz ogonów, żeby w razie takiego przypadku móc zakończyć coatla, nawet jeśli nie do końca w takiej formie, jak planowaliśmy na początku.
Nie uświadczymy również klimatycznej rozgrywki, bo jak można się spodziewać po abstrakcyjnej grze, po prostu takiej nie będzie. Dla mnie to nie minus, a cecha tego tytułu. Warto jednak wziąć to pod uwagę, jeśli szukamy ładnej gry i Coatl skusi nas swoim wykonaniem, a stawiamy klimat nad mechanikę.