Bajki, również te animowane, na ogół przekazują jakąś ważną ideę. Przynajmniej w założeniu. Bawią i uczą jednocześnie, poruszając istotne problemy. Pula tematów możliwych do przedstawienia w utworze skierowanym do dzieci jest jednak mocno ograniczona i twórcy animacji muszą się nieźle nakombinować, żeby pokazać uniwersalne prawdy w nowy sposób. Realizatorom Potwornej rodzinki wyszło to całkiem dobrze.
Dla każdego coś ważnego
Fabuła, którą serwują nam pomysłodawcy tej animacji, w pierwszej chwili sprawia wrażenie dosyć ogranej – na członków zwyczajnej rodziny, z ich typowymi problemami, wiedźma za namową hrabiego Draculi rzuca klątwę, przepoczwarzając ich w potwory. Przemienieni Sielscy muszą umocnić swoje relacje, aby wspólnie pokonać zły czar i Księcia Ciemności, który był główną osobą odpowiedzialną za ich nieszczęście. Wydaje się oklepane, prawda? Jeśli jednak zajrzycie głębiej, zobaczycie historię rozpadającej się rodziny, przedstawioną z perspektywy przytłoczonej trudnościami żony i matki, która szuka wyjścia z sytuacji, stawiając jednocześnie czoła pokusie wyboru łatwiejszego życia. Nie jest to częste podejście.
Dostajemy zatem bajkę edukacyjną, która pokazuje, że to nie magia rozwiązuje problemy, lecz zjednoczona rodzina. Dodatkowo dla najmłodszych przemycono kilka prostych morałów, na przykład że wygląd nie jest najważniejszy. Zarówno młodsze, jak i starsze pokolenie przekona się, że ciężar utrzymania rodziny w ryzach nie powinien spoczywać na barkach jednej osoby. Rodzice natomiast zobaczą, że czasem warto zakwestionować swoje własne metody i spojrzeć na problem z innej perspektywy. Każdy widz znajdzie w Potwornej rodzince jakiś aspekt edukacyjny.

„Potworna rodzinka” – kadr z filmu
Pokaż swoją twarz, a powiem ci, kim jesteś
Chociaż fabuła przedstawia dosyć oryginalne podejście do tematu, to jednak wystąpił tutaj pewien zgrzyt – obraz rodziny jest do bólu stereotypowy i bajka nie rozprawia się z tym utartym schematem zbyt dobrze. Oglądamy typową familię, w której wychudzony ojciec interesuje się tylko pracą, matka musi pracować oraz opiekować się domem i rodziną, będąc jednocześnie kompletnie niedocenianą, a dzieci – zakompleksiona córka zaniedbująca naukę i jej młodszy brat nerd – kłócą się bez przerwy. Nawet po wszystkich perypetiach zmienia się tylko tyle, że rodzeństwo dogaduje się trochę lepiej między sobą i z rodzicami, a tata wraca z pracy wcześniej. To za mało, żeby przełamać schemat.
Powyższy problem może jednak wynikać z tego, że znamienita większość postaci jest do bólu jednowymiarowa. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby animacja była skierowana wyłącznie do najmłodszych widzów. Wyraźnie jednak rzucają się w oczy elementy fabuły adresowane do dojrzalszych odbiorców, a w tej sytuacji uproszczone postacie się nie sprawdzają. Wyjątki w tym aspekcie są dwa – Baba Jaga i Dracula, chociaż ten drugi tylko udaje, że nie jest tym-do-szpiku-złym-bohaterem. Oszukuje mimo wszystko na tyle dobrze, że przez moment może się wydawać, że jest znacznie ciekawszą osobistością.
Nie myślcie jednak, że w Potwornej rodzince nie ma nikogo, kto ukradłby ekran. Na pewno kojarzycie Minionki – tutaj podobną role odegrały Gacki. Trzy nietoperze towarzyszące księciu wampirów miały wiele rewelacyjnych scen, chociaż w większości z typem humoru dostosowanym do najmłodszych – po tej bajce możecie odczuć przesyt żartów związanych z bekaniem, bąkami czy flegmą.
Nie oznacza to wcale, że zabrakło tutaj kompletnie nieco bardziej wyrafinowanego humoru. Sekwencja otwierająca film, z Gackami grającymi Toccatę i fugę Bacha na ogromnych organach jako podkład do pierwszego pojawienia się Draculi, była wyborna. Prawdopodobnie najlepsza w całej animacji.

„Potworna rodzinka” – kadr z filmu
Co ja widzę, co ja słyszę
Co prowadzi nas do kolejnej kwestii – udźwiękowienia. A jest to jeden z najmocniejszych elementów Potwornej rodzinki. Soundtrackowi można co najwyżej zarzucić brak spójności – wspólnego mianownika, który sprawiałby, że byłby on rozpoznawalny i unikatowy. Nadal jednak muzyka była świetnie dobrana i przyjemna dla ucha.
Polski dubbing wyszedł bardzo dobrze zarówno pod kątem tłumaczenia, jak i realizacji. Rymowane teksty Baby Jagi (nagrane przez Joannę Kołaczkowską) brzmią po polsku znakomicie, a słowo „depotworyzacja” na stałe wejdzie do mojego słownika. W dodatku rodzimi aktorzy jak zwykle poradzili sobie z dialogami świetnie, także z tymi częściowo śpiewanymi (tutaj ukłon dla Krzysztofa Banaszyka).
Wizualnie Potworna rodzinka wypada zwyczajnie. Styl graficzny niczym się nie wyróżnia, chociaż jest w porządku. Pojawiło się jednak na ekranie kilka mocniejszych elementów – należy do nich cały zamek Draculi, któremu nie można odmówić rozmachu. Nowoczesny, mroczny, gdzie trzeba, i wystawny, gdzie trzeba – istna uczta dla oka. Świetnie prezentują się również czary wiedźmy, które zostały przedstawione bajecznie.
Depotworyzacja przebiegła pomyślnie
W ciągu ostatnich lat mieliśmy do czynienia zarówno ze świetnymi, jak i kiepskimi animacjami. Ta plasuje się mniej więcej po środku skali. Problematyka pokazana jest z nieco innej strony, ale nadal dosyć stereotypowo. Bohaterowie są przeciętni, a oprawa wizualna zwyczajna. Z drugiej strony jest kilka elementów, które się wyróżniają i sprawiają, że to jednak niezły film familijny, w którym widzowie w każdym wieku znajdą coś dla siebie.
Film możecie obejrzeć w
Och, akurat wczoraj widziałam trailer i zastanawiałam się, czy warto, bo wyglądało jak podróba Hotelu Transylvania. Fajnie, że opisałaś co kryje się za bajką, czyli problemy rodzinne – być może odłożę w takim razie bajkę na inną okazję, bo te tematy mnie ostatnio męczą. Ale Bacha w wykonaniu nietoperków muszę zobaczyć i posłuchać!!!